Rowery wyjeżdżają z dołka

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-01-02 20:00

Polska branża rowerowa ma za sobą wyraźnie gorszy sezon. W nowym ma poprawić sprzedaż, a motorem wzrostu będą – nomen omen – rowery elektryczne.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego sprzedaż rowerów w minionym sezonie wyraźnie spadła
  • jakie znaczenie dla polskiego rynku rowerowego mają ebike’i
  • jakie ambicje na nowy sezon ma Romet
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przychody polskiej branży rowerowej skurczyły się w zeszłym sezonie o około 30 proc., a europejskiej - nawet o 35 proc. – szacuje Wiesław Grzyb, prezes Rometu.

W innych warunkach taki spadek oznaczałby katastrofę, ale tym razem mieliśmy do czynienia z wyjątkową sytuacją rynkową.

Efekt nietypowej bazy

- Owszem, w minionym sezonie był spadek, ale warto pamiętać, z jakim okresem porównujemy ten zeszły sezon. Przecież właściwie od samego początku pandemii rowery sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Był to czas rowerowego boomu. Krajowa produkcja, która wcześniej wynosiła około 1 mln sztuk rocznie, skoczyła do poziomu 1,2 mln – tłumaczy Mateusz Pytko, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego (PSR), organizacji polskiej branży i przemysłu rowerowego.

Również szef Rometu uważa, że tąpnięcie sektora rowerowego to ciąg dalszy pandemicznych reperkusji. COVID-19 wywołał w 2020 r. wielki boom na rowery, wzięcie miały nawet produkty „roweropodobne”, ważne, żeby miały dwa koła i ramę. W efekcie bardzo szybko zabrakło części do produkcji (przede wszystkim takich jak przerzutki czy hamulce).

- Gdy tylko udało się odbudować zerwane podczas pandemii łańcuchy dostaw niektórych komponentów importowanych z Azji, ich producenci chcieli skorzystać na ogromnym popycie. Produkcja w tym czasie ruszyła ze wzmożoną siłą i szybko znacznie przewyższyła podaż. Po boomie nastąpiła korekta, dlatego w minionym sezonie branża została z zapasami magazynowymi – wyjaśnia Wiesław Grzyb.

60 proc. w górę

W zeszłym sezonie także jego firma, jeden z dwóch liderów polskiego rynku rowerowego, miała niższą sprzedaż.

- W roku obrotowym zakończonym 31 lipca 2023 r. nasze przychody spadły o około 10 procent. To oznacza, że wyniosły około 386 mln zł wobec prawie 430 mln zł rok wcześniej. Wobec sytuacji całej polskiej branży rowerowej uważam, że wyszliśmy z trudnego okresu obronną ręką – mówi szef Rometu.

Mateusz Pytko jest przekonany, że trwa już powrót do normalności, przynajmniej jeśli chodzi o liczbę sprzedawanych rowerów.

- Zakładamy, że pod względem struktury sprzedaży sytuacja będzie jednak zupełnie inna. Mam na myśli przede wszystkim popyt na rowery wspomagane elektrycznie. O ile wcześniej, jeszcze przed pandemią, stanowiły mniej niż 10 proc. wszystkich sprzedawanych w Polsce rowerów, o tyle teraz z każdym rokiem ich udział w rynku coraz bardziej rośnie – mówi szef PSR.

W ślad za Niemcami

Mateusz Pytko przyznaje, że jesteśmy wciąż daleko za Europą Zachodnią (w Niemczech elektryki to już prawie połowa wszystkich sprzedawanych rowerów), ale ją gonimy. Sprzyjać nam może wyhamowanie trendu na Zachodzie, które dostrzega Wiesław Grzyb. W jego ocenie zdecydowana większość europejskich producentów w nowym sezonie, tak jak w 2023 r., będzie się koncentrować na sprzedaży poprzednich kolekcji. Można to było zaobserwować na czerwcowych targach Eurobike we Frankfurcie, które nie obfitowały w nowości.

- Na tle konkurencji nasze propozycje i cała kolekcja na 2024 r. była czymś wyjątkowym. Wyszliśmy z całkowicie nową ofertą, zwłaszcza w segmencie rowerów elektrycznych. Mimo trudnej sytuacji całej branży Romet zainwestował w innowacje i zupełnie nowy design. Kolekcja 2024 to również nowe, lekkie ramy. Są one wysmuklone, dzięki temu modele ważą o co najmniej kilkanaście procent mniej niż ich poprzednicy – mówi prezes Rometu.

E-bike’i za ćwierć miliarda

Właśnie w rowerach elektrycznych firma pokłada największe nadzieje na nowy sezon. Mają przynieść aż 40 proc. przychodów, których wzrost ma być aż 60-procentowy. To oznaczałoby łączną sprzedaż rzędu 620 mln zł, w tym około 250 mln zł z elektryków.

Wiesław Grzyb spodziewa się również większego eksportu.

- W poprzednim sezonie odpowiadał za nieco ponad 40 proc. przychodów, a na nadchodzący prognozujemy blisko 50 proc. - podsumowuje menedżer.