Rozszczepienie to nie synteza

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-11-02 20:00

Tytuł dotyczy kontekstu decyzyjnego oraz wewnętrznej niespójności obecnej fazy przygotowań do rozwoju polskiej energetyki jądrowej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

To symboliczna projekcja na sferę polityczną różnic fizycznych i technologicznych. Rozszczepienie to reakcja podziału ciężkiego jądra atomu na dwa (czasami na więcej) mniejsze fragmenty o porównywalnych masach, będąca najważniejszym procesem wykorzystywanym w elektrowniach jądrowych, albowiem uwalnia ogromną energię. Nieosiągalnym na razie marzeniem ludzkości jest natomiast opanowanie syntezy jądrowej, zachodzącej m.in. wewnątrz Słońca. Może do końca XXI wieku naukowcom uda się stworzyć realną elektrownię termojądrową, bezpieczną i niewyczerpalną. Z kilograma paliwa termojądrowego ponoć da się uzyskać 10 mln razy więcej energii niż np. z kilograma węgla…

Na rok przed wyborami rząd PiS podjął odkładany latami temat budowy elektrowni atomowych (szczegóły w tekście „Amerykański atom za grube miliardy”). Użycie liczby mnogiej jest zasadne, ponieważ w deklaracjach i intencjach nagle skonkretyzowała się w Polsce nie jedna siłownia, lecz dwie, a w obietnicach nawet trzy. Rozszczepienie ciężkiego jądra politycznego sprowadza się zaś do ostrej rywalizacji premiera Mateusza Morawieckiego z wicepremierem Jackiem Sasinem. Temu drugiemu niedawno nie wyszło wysadzenie szefa rządu – którego miałaby zastąpić niemająca samodzielnej pozycji politycznej Elżbieta Witek – zatem postanowił przystąpić do otwartej rywalizacji wizerunkowej. Zintensyfikował samodzielne ogłaszanie różnych idei i projektów. Żenującym przykładem stała się niedawno tzw. danina Sasina, która trafiła do kosza, zanim oblekła się w ciało konkretnego projektu. Po tym blamażu wicepremier forsuje koncepcję dużej elektrowni atomowej obok oficjalnej strategii rządowej. Wręcz kabaretowy przebieg miał wyścig kalendarzowy. Jacek Sasin już prawie spakował się do Seulu, gdy otrzymał od premiera rozkaz lotu najpierw do Waszyngtonu, terminów już nie było, ale strona amerykańska zgodziła się na szczęście na rozmowy w weekend. Intencyjna wyprawa do Korei po prywatną elektrownię koncernu Korea Hydro & Nuclear Power została odłożona o jeden weekend, ale doszła do skutku. Tuż przed wylotem wicepremiera jego teoretyczny zwierzchnik Mateusz Morawiecki wykonał zaskakujące uderzenie wyprzedzające – w piątek 28 października wieczorem oficjalnie ogłosił wybór amerykańskiej oferty atomowej koncernu Westinghouse, co Rada Ministrów kolegialnie dopiero… miała uchwalić 2 listopada! Głos premiera oczywiście jest bardzo ważny, ale nawet w obyczajach PiS taki numer się nie zdarzał. Wyprzedzające jednoosobowe ogłaszanie zbiorowych decyzji jest z definicji zastrzeżone tylko dla najwyższego władcy – Jarosława Kaczyńskiego.

Rada Ministrów uchwaliła, że Polacy powinni zacząć oswajać się z tym logo amerykańskiego koncernu nuklearnego, które stanie się symbolem energetycznego dobrodziejstwa. Od którego roku – nie wie nikt.
BENOIT TESSIER / Reuters / Forum

Niezależnie od starcia na szczytach rządowych, uchwała Rady Ministrów może zostać zakwestionowana przez Komisję Europejską. Bezdyskusyjnie podjęta została z pominięciem zasady konkurencyjnego postępowania. Westinghouse może nie zacząć budowy elektrowni w terminie pozwalającym na uruchomienie pierwszego reaktora w 2033 r. Brukseli z całą pewnością nie spodoba się, że Polska tylko z USA zawarła międzyrządową umowę umożliwiającą złożenie formalnej oferty. Tylko Amerykanie otrzymali dane pozwalające na przygotowanie szczegółowej propozycji. Zaś najważniejszy dokument – raport o oddziaływaniu na środowisko – przygotowany został jedynie z uwzględnieniem technologii amerykańskiej. W tych okolicznościach wielkim paradoksem może być spokojniejsza realizacja drugiej z nazwy i w hierarchii prywatnej elektrowni koreańskiej. Tak naprawdę przekonamy się o tym jednak dopiero za pięć, sześć lat.