- Wszyscy wiedzą, że Grecja musi upaść, ale na pewno nie stanie się to teraz. Tamtejszy dług wynosi obecnie 120 proc. PKB, a ukryty dług emerytalny jest jeszcze większy. Nie ma możliwości przeprowadzenia głębokich reform, które zmniejszyłby ten dług choćby o połowę, bo w tym kraju podnosi się krzyk przy likwidacji czternastej pensji czy obcięciu jakiegoś bonusika – pisze autor.
Kiedy dojdzie do upadku? Nie teraz.
- Bankructwo Grecji jest dla Niemców w tym momencie po prostu nieopłacalne. Jeśli trzeba będzie, rząd Angeli Merkel kupi odpowiednią ilość obligacji lub w inny sposób pożyczy Grekom pieniądze – wróży ekonomista.
Sytuacja może się natomiast zmienić, gdy niemieckie banki się już otrząsną ze skutków kryzysu, czyli za dwa-trzy lata.
- Wtedy trzeba będzie pozwolić rynkowi działać. A to znaczy, że trzeba będzie pozwolić na bankructwo Grecji – kontynuuje.
Co to będzie oznaczać?
- Po pierwsze, może się zmienić status Grecji w UE. Nikt raczej nie będzie chciał jej wyrzucić z unii walutowej. Można natomiast zredukować jej udział do "statusu kraju stowarzyszonego ze strefą euro". Gracja nadal miałaby europejską walutę, ale nie miałaby np. własnego szefa w eurogrupie i innych przywilejów – pisze Krzysztof Rybiński, dodając, że bankructwo Grecji przestraszy i skłoni do reform inne kraje, na przykład Hiszpanię.