Rybiński zwrócił uwagę na jedną ważną rzecz. „Kiedy upłynnialiśmy kurs w 2000 roku to była wielka pompa, wielka feta, wszyscy o tym pisali”. A gdy jakiś czas temu odeszliśmy od kursu płynnego kierowanego, gdzie są interwencje walutowe po obu stronach, czyli i po stronie rządu, i po stronie NBP, rzecz przeszła bez echa” – stwierdził Rybiński.
Zdaniem ekonomisty, taka poważna zmiana systemu kursowego, jaka zaszła po
cichu w Polsce, może wiązać się z daleko idącymi konsekwencjami. Jeżeli ludzie
się zorientują, że wahania kursu są mocno ograniczane, ruszą po kredyty
walutowe, bo takie będą dla nich bardziej atrakcyjne. „Szczególnie gdy złoty
będzie się osłabiał i będzie blisko górnej granicy interwencji, czyli 4,20,
4,30, może 4,40” – dodał Rybiński.