Rybnik zapłaci za udział w serialu TVN

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2017-04-06 10:59
zaktualizowano: 2017-04-06 12:58

Samorządy coraz częściej dostrzegają siłę mediów i branży filmowej. Śląskie miasto postawiło na TVN, bo chce być bohaterem serialu o lekarzach.

TVN wygrał w lokalnym przetargu na tzw. city placement. Stacja, w której większościowy pakiet akcji należy do Scripps Networks Interactive, była jedynym oferentem. Chodziło o wyłonienie ogólnopolskiej telewizji, która nakręci w Rybniku minimum 12-odcinkowy serial. 

Dla miasta będzie to forma promocji, za którą zapłaci 369 tys. zł.

- Najnowsza produkcja telewizji TVN to serial medyczny z gatunku "procedural". To oznacza, że wokół głównych bohaterów w każdym odcinku pokazywany jest osobny przypadek medyczny - tłumaczy ma łamach lokalnych mediów Agnieszka Skupień, rzecznik prasowa rybnickiego magistratu.

TVN wyemituje serial jesienią. Akcja będzie się toczyć oczywiście w Rybniku. 

– W całej serii serialu pojawią się ujęcia z miasta, a także padać będzie nazwa naszego miasta – wyjaśnia Agnieszka Skupień.

Dr House w Rybniku

Na swoich stronach internetowych Rybnik informował nawet, że w jednym z pierwszych odcinków gościnnie wystąpi Hugh Laurie, odtwórca głównej roli w serialu "Dr House".  Okazało się jednak, że był to żart z okazji Prima Aprilis.

– Tak naprawdę jesteśmy na etapie ustaleń roboczych z producentem. Nazwa serialu nie jest przesądzona. Prawdopodobnie latem podamy dziennikarzom więcej szczegółów, m.in. dotyczących obsady - tłumaczy Agnieszka Skupień.

Miasto podpisało wstępną umowę z TVN-em pod koniec marca. Tego typu działanie promocyjne to tzw. city placement, który polega na lokowaniu produktu turystycznego w serialu lub filmie. Rybnik liczy na to, że uda się powtórzyć sukces Sandomierza, którego urokliwe położenie i zabytki rozsławił w całej Polsce serial "Ojciec Mateusz". Serial TVN-u ma ściągnąć do Rybnika turystów, pokazać widzom telewizyjnym atrakcje turystyczne i ofertę kulturalną miasta, głównie pod kątem modnej ostatnio turystyki weekendowej. Zdaniem Roberta Stępowskiego, eksperta od marketingu terytorialnego oraz właściciela serwisu MarketingMiejsca.com.pl, to lepsza forma promocji niż spoty reklamowe. Jej zasięg jest ogólnopolski.

- Kolejny samorząd uwierzył, że city placement to jedna z najbardziej efektywnych, angażujących widza i nieinwazyjnych form promocji miasta - komentuje Robert Stępowski.

Dawniej budżet na promocję w miejskich ratuszach oznaczał głównie wydatki na projekt logo gminy i kampanię na bilbordach. W najlepszym wypadku - nakręcenie spotu reklamowego, który kilka razy został wyemitowany w zagranicznej telewizji. Teraz chodzi o coś więcej.

Nie tylko seriale

Niedawno również Opole rozstrzygnęło konkurs w zakresie promocji miasta w 2017 roku. Wśród zwycięzców jest fundacja Film Spring Open, która pod okiem Sławomira Idziaka, światowej sławy operatora współpracującego w swojej karierze z takimi twórcami jak Wajda, Kieślowski i Zanussi (Sławomir Idziak to nazwisko znane również w Hollywood, jest m.in. autorem zdjęć do amerykańskiego filmu "Helikopter w ogniu" w reżyserii Ridleya Scotta - przyp.), zrealizuje film promocyjny dla Opola. Będzie to film dokumentalny z udziałem mieszkańców i powstanie z okazji 800-lecia istnienia miasta Opole. Ratusz przyznał mu 40 tys. zł dotacji. 

Samorządy polubiły też promocję na srebrnym ekranie. Niektóre z branżą filmową są już za pan brat. W Polsce działa obecnie 12 regionalnych funduszy filmowych, które angażują się w produkcję filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych, pełno- i krótkometrażowych, a czasem nawet międzynarodowych superprodukcji. To mało, ale biorąc pod uwagę, że w ostatnim czasie powstały dwa nowe, można mówić o rozwoju tego typu inicjatyw, które wspiera m.in. Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF).

Mechanizm działania regionalnych funduszy filmowych jest zawsze taki sam, wzorowany na rozwiązaniach europejskich: fundusz, finansowany najczęściej przez województwo, powiaty i gminy miejskie, organizuje konkurs na dotacje dla producentów, a zwycięzcom zapewnia też wsparcie przy kręceniu autorskich filmów i bezpłatne plenery. Z założenia korzyści są jednak dwustronne, bo ekipa filmowa wydając pieniądze na miejscu podczas zdjęć wspiera lokalną gospodarkę, a region pokazywany w tle wydarzeń na ekranie może liczyć na promocję - czasem nawet światową. Oscarowej "Idzie" pośrednio dotacji udzieliła Łódź (Łódzki Fundusz Filmowy, najstarszy w Polsce). Niedawny hit kinowy o polskiej noblistce "Maria Skłodowska-Curie" też powstał częściowo dzięki współpracy z regionalnym funduszem filmowym, finansowanym między innymi przez miasto Kraków (Regionalnym Funduszem Filmowym w Krakowie).

Lublin Machulskiego

Regionalne fundusze filmowe angażują się w te filmy najczęściej jako koproducenci. Najświeższym przykładem jest "Volta", najnowsza komedia kryminalna Juliusza Machulskiego. Film nakręcony głównie w Lublinie (ale też w Janowcu i Kazimierzu Wielkim) dostał od Lubelskiego Funduszu Filmowego niemałą dotację - łącznie 900 tys. zł. To kwota, która przekracza roczny budżet większości tego typu funduszy. Jak mówi sam reżyser, stolica Lubelszczyzny jest jednym z głównych bohaterów jego nowej produkcji. Jej premiera planowana jest na ten rok. Idealnie zbiegnie się w czasie - z obchodami 700-lecia powstania miasta.