Rynek wchłonął byłych stoczniowców

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2012-08-29 00:00

Bankructwo z happy endem. Prawie wszyscy pracownicy stoczni w Gdyni znaleźli już nową pracę. Na Pomorzu wręcz brakuje rąk do pracy

Kiedy w 2009 r. upadała stocznia w Gdyni, wydawało się, że zwolnieni pracownicy będą mieli problem ze znalezieniem pracy. Niemal jednego dnia pracę straciło około 4 tys. osób. Istniało ryzyko, że rynek pracy nie będzie w stanie wchłonąć tak dużej grupy pracowników, posiadających dość podobne, wąskie kwalifikacje. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że historia stoczniowców ma optymistyczne zakończenie.

None
None

Jak wynika z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP) w Gdańsku, na koniec 2009 r. na Pomorzu zarejestrowanych jako bezrobotni było 2 tys. byłych stoczniowców (pracowników stoczni, pracowników firm z nią kooperujących lub świeżo upieczonych absolwentów szkół stoczniowych). Czyli w pierwszych kilku miesiącach pracę znalazł co drugi zwolniony. Półtora roku później — na koniec czerwca 2012 r. — grupa ta skurczyła się już tylko do 107 osób. Czyli można szacować, że 39 na 40 dawnych stoczniowców w tym czasie znalazło nową pracę. Tylko 1 na 40 ciągle jest zarejestrowany jako bezrobotny, prawdopodobnie pracuje na czarno.

— Liczba zwolnionych stoczniowców była tak duża, że znalezienie im pracy było dużym wyzwaniem. Na szczęście wszystko zakończyło się sukcesem. Te osoby bardzo łatwo znajdowały nową pracę. Okazało się, że ich kompetencje, choć mocno specjalistyczne, są bardzo pożądane przez pracodawców. Średniej klasy spawacz w stoczni stawał się profesorem spawania w mniejszych firmach, na przykład budowlanych — mówi Tadeusz Adamejtis, dyrektor WUP w Gdańsku.

Część stoczniowców z Gdyni znalazło pracę w stoczni w Gdańsku, inni w mniejszych firmach na Pomorzu, a jeszcze inni wyjechali do stoczni w Norwegii czy Niemczech. Skutek jest taki, że dziś w regionie trudno znaleźć spawacza.

— Doszliśmy do sytuacji, w której mamy problemy z tym, aby znaleźć kandydatów do pracy. Mamy np. od jednej z firm zamówienie na 20 spawaczy i brakuje w Trójmieście chętnych, by wypełnić te etaty. Zgłosił się też niedawno jeden inwestor z branży stoczniowej, który będzie potrzebował pracowników o różnych kwalifikacjach. Już wiemy, że nie będzie mu łatwo znaleźć ludzi — mówi Justyna Świerczyńska, kierownik gdańskiego oddziału firmy doradztwa personalnego Randstad w Gdańsku.