Rynki finansowe wobec polskiej tragedii

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2010-04-13 12:32

Poniżej przytoczę mój komentarz, który ukazał się 13 kwietnia w „Pulsie Biznesu" uzupełniony do tekstu, który ukaże się we „Wprost" i o parę dodatkowych uwag:

W sobotę 10 kwietnia Polskę spotkała wielka tragedia. Myślę, że wszyscy normalni Polacy bardzo głęboko przeżyli i przeżywają tę katastrofę. Owszem, zdarzają się dużo większe tragedie, gdzie giną setki tysięcy osób (trzęsienie ziemi na Haiti, tsunami sprzed kilku lat), ale są to ofiary odpersonifikowane. Tym razem było inaczej i nie chodzi tylko o to, że zginęły osoby stojące wysoko w hierarchii. Każdy człowiek ma przecież odruchową chęć powiedzenia „dzień dobry", jeśli nagle natknie się na kogoś, kogo dobrze zna z telewizji. Byli to więc po części nasi znajomi. Dlatego też ból jest większy.

Rynki finansowe nie mają jednak serca, duszy ani sumienia... Inwestorzy mają za to portfele, które muszą zwiększać swoją objętość. Nie oceniam tego źle, nie krytykuję. Stwierdzam po prostu fakt - życie musi toczyć się dalej. Tak było i ta zawsze będzie i praktycznie bez znaczenia jest tragiczne wydarzenie, które może doprowadzić do jakiejś reakcji. Wystarczy przypomnieć sobie to, co działo się na rynkach po kolejnych atakach terrorystycznych. Po uderzeniu w World Trade Center (WTC) giełdy amerykańskie były przez tydzień zamknięte, a indeksy spadały potem jeszcze przez kilka dni. Po ataku w Madrycie rynki cierpiały przez 1,5 dnia. Po ataku w Londynie reakcja ograniczyła się do kilku godzin. Widać było, że świat się przyzwyczaił i taki dramat musiałby coś poważnego zmienić w gospodarce albo być zapowiedzią całej serii podobnych wydarzeń, żeby miał duży wpływ na rynkowe nastroje. Tego ostatniego obawiano się właśnie po uderzeniu w WTC.

W naszym przypadku było inaczej. Od samego początku uważałem, że ta tragedia nie będzie miała wpływu na zachowanie rynków i rzeczywiście nie miała. Powód jest prosty. Struktura państwa polskiego i jego rząd są nienaruszone, a przecież to rząd jest dla stabilności państwa najważniejszy. Nie wchodząc w szczegóły, bo jeszcze na to nie pora, można powiedzieć, że po tej tragedii rządząca koalicja (przez rynki odbierana jako dla nich bardzo korzystna) umocniła się.

Poza tym w banku centralnym i (nieoczekiwanie) w RPP Sławomira Skrzypka, zmarłego prezesa NBP, zastąpił Piotr Wiesiołek, jego dotychczasowy zastępca. Pełniący obowiązki Prezydenta RP Bronisław Komorowski zapewne nie zaproponuje przed wyborami prezydenckimi Sejmowi nowego prezesa. Jednak, jeśli wygra wybory (najbardziej prawdopodobne o ile nie wystartuje Włodzimierz Cimoszewicz) to takiego wyboru dokona. Jest prawie pewne, że wybór nowego szefa NBP zapewni jednolitość opinii na linii Rada Polityki Pieniężnej - NBP - rząd. Znikną wcześniej widoczne swary.

W poniedziałek po południu agencja Bloomberg przyniosła opinie zagranicznych analityków, którzy mojej ostrożności widocznej we wcześniejszych komentarzach nie zachowywali. Twierdzą oni, że umocnienie władzy rządzącej koalicji i prawdopodobne wygranie przez Platformę Obywatelską w czerwcu wyborów prezydenckich oznacza, iż Polskę czekają duże, pozytywne zmiany. Przede wszystkim ma przyspieszyć prywatyzacja oraz nastąpić mają oczekiwane od dawna reformy. Mam duże wątpliwości, co do tego, jakie to będą reformy i czy będą rzeczywiście realizowane, ale o tym napiszę zapewne później, po okresie (nie tylko formalnej) żałoby. Teraz wystarczyć musi to, że taka właśnie ocena sytuacji gospodarczo-politycznej w Polsce dominuje w raportach zagranicznych ośrodków analitycznych. Nie można było oczekiwać, że będzie ona inna.

Dlatego też, brutalnie mówiąc, inwestorzy zagraniczni mogą teraz jeszcze lepiej oceniać sytuację w Polsce, a złoty mógłby się nawet nadal umacniać, gdyby nie strach przed kolejną interwencją NBP. A bank centralny będzie bardzo zdeterminowany, żeby pokazać, że tragiczna śmierć jego prezesa nic w jego polityce nie zmieniła. Przypomnijmy, że na rynku walutowym zapowiedzi zerwania z tradycją pojawiły się już kilka tygodni temu. Wtedy to członkowie Rady Polityki Pieniężnej zaczęli negatywnie wypowiadać się o sile naszej waluty. Te wypowiedzi złotemu nie zaszkodziły, ale już w piątek 9 kwietnia, dzień przed tragedią, okazało się, że NBP bardzo szybko przeszedł od słów do czynów. Przesłanie przeprowadzonej wtedy interwencji było wielowarstwowe. Po pierwsze i najważniejsze pokazało, że RPP i NBP nie ograniczą się do interwencji słownych jak to było w przeszłości, kiedy prezesem NBP był Leszek Balcerowicz. Wtedy interwencja nie wchodziła w ogóle w grę. W ten sposób bank zerwał z kilkunastoletnią tradycją. Po drugie „korzystny kurs" sygnalizował, że złoty jest zbyt mocny. Po trzecie poparły ten ruch zarówno ministerstwo finansów jak i RPP. Rada poinformowała też, że upoważnienie do interwencji udzielone Zarządowi NBP nie jest jednorazowe.

Zmiana prezesa banku niczego w tej sprawie nie zmieni. Skoro wszyscy popierali interwencję to nadal będą popierali walkę ze zbyt silnym szkodzący gospodarce ( przez obniżenie jej konkurencyjności) złotym. Szczególną uwagę bank zwróci na kurs EUR/PLN. Dla naszej gospodarki najlepiej byłoby, żeby złoty umacniał się w stosunku do dolara (za surowce płacimy w dolarach) i tracił albo stabilizował się w stosunku do euro (80 procent handlu zagranicznego przeprowadzamy ze strefą euro). Interwencje banku obowiązującego trendu na umocnienie złotego nie zmienią, ale go spowolnią. Rynek akcji też pójdzie swoją drogą, co bardzo wyraźnie pokazał w poniedziałek po katastrofie. Rynki finansowe po prostu takie są. Cokolwiek by się nie wydarzyło to obowiązuje zasada: prowadzimy „business as usual". To, że nasza tragedia jest tak potworna nie jest w stanie tego zmienić.

Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/