Niepewność w tych wyborach parlamentarnych była znacznie mniejsza. Nikt nie zadawał sobie pytania, kto wygra, tylko czy Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie samodzielną władzę i czy będzie musiało szukać partnera do rządzenia. Spełnił się najlepszy dla rynków finansowych scenariusz. — Jednopartyjny rząd daje szansę na realizację spójnego programu. Tym bardziej że prezydent jest z tej samej opcji politycznej — podkreśla Marcin Mazurek, ekonomista mBanku.

— Rynki obawiają się najbardziej, że perspektywa rządów kruchej koalicji może rozchwiać złotym, zdestabilizować giełdę, zaszkodzić obligacjom. Zwycięstwo jednej partii, dysponującej stabilnym ośrodkiem decyzyjnym, oznacza stabilizację notowań złotego, a nawet jego umocnienie — uważa Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający Saxo Banku w Polsce. Od dzisiaj dla inwestorów ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: co dalej? Ekonomiści nie mają wątpliwości, że całości programu PiS nie jest w stanie zrealizować, a już na pewno nie jednocześnie. Na razie partia deklaruje, że poprawi po poprzednikach projekt budżetu państwa, ale w taki sposób, żeby deficyt sektora finansów publicznych pozostał poniżej 3 proc. PKB.
— Na tym etapie nie można stwierdzić, czy program PiS będzie realizowany czy nie. Reakcje rynkowe pojawią się w rytmie ogłaszanych projektów ustaw — uważa Marcin Mazurek.
Te zaś mają się pojawić niezwłocznie. Stanisław Karczewski, szef sztabu wyborczego PiS, informuje, że priorytety jego partii to powrót wieku emerytalnego do poprzedniego modelu i 500 zł na dziecko. — To dwie najważniejsze flagowe ustawy. Chcielibyśmy, żeby od połowy roku obie obowiązywały — mówił w radiowej Trójce. Pewne jest też, że PiS nie zrezygnuje z opodatkowanie banków i supermarketów, a partia chce to zrobić jak najszybciej.
— Oczywiście planowany podatek bankowy czy zapowiadane ulgi dla frankowiczów będą miały wpływ na polską gospodarkę, ale w dużym stopniu zostały już one uwzględnione w wycenach — uważa Maciej Jędrzejak. Zwraca uwagę, że kiedy PiS rządziło, w kwestiach gospodarczych zachowywało się rozsądnie.
— Rynki będą miały nadzieję, że tym razem również tak będzie — uważa szef Saxo Banku. Ze spokojem nową układankę polityczną przyjmują też agencje ratingowe. Standard & Poor’s (S&P) wprost wskazuje, że bezpośredniego ryzyka dla naszej oceny kredytowej nie widać. Tym bardziej że po wyborach nie wszystkie zapowiedzi zostaną zrealizowane.
— Pomimo silnego mandatu PiS nie spodziewamy się, że wszystkie obietnice wyborcze będą spełnione. Chociaż uważamy, że nowe źródła dochodu mogą być niewystarczające do pokrycia planowanych wydatków — mówi Felix Winnekens, analityk S&P.Obecnie jego agencja daje nam pozytywną perspektywę ratingu, co oznacza, że jest jedna na trzy szansa na podwyżkę, ale są też tradycyjne rodzaje ryzyka.
— Już wcześniej wspominaliśmy, że możemy skorygować perspektywę do stabilnej, jeśli zauważymy odwrócenie konsolidacji fiskalnej, polityki makroekonomicznej czy pieniężnej — podkreśla Felix Winnekens.
Zdaniem ekspertów, o ile ryzyko wzrostu deficytu jest spore, to determinacja, żeby utrzymać go w unijnych limitach, może zwyciężyć; zmiany w polityce pieniężnej wydają się przesądzone. Tym bardziej że PiS już deklaruje, że nowi członkowie Rady Polityki Pieniężnej będą mieli „gołębią” orientację.
— Oczekujemy, że w 2016 r. stopy procentowe w Polsce zostaną obniżone o co najmniej 25 punktów bazowych — prognozuje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. © Ⓟ