Rząd chce rozmawiać z biznesem

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2016-05-18 22:00

Inwestorzy zagraniczni? Tak. Państwo? Jak najbardziej. O tym przedstawiciele rządu mówili na otwarciu Europejskiego Kongresu Gospodarczego

Była wokół tego tajemnica, a może i niepewność. Ostatecznie okazało się, że specjalnym gościem na rozpoczętym wczoraj katowickim Europejskim Kongresie Ekonomicznym była premier Beata Szydło. To dobry znak dla imprezy, która od 2009 r. ściąga do Katowic inwestorów, prezesów największych firm oraz najwyższych urzędników, polskich i zagranicznych. — Polska ma do rozegrania w światowej gospodarce poważną partię szachów, a gospodarka jest dla tego rządu priorytetem. I nie jest to tylko deklaracja polityka. Będziemy otwarci na rozmowy z biznesem — podkreślała premier Beata Szydło.

OKAZJA DO DYSKUSJI:
OKAZJA DO DYSKUSJI:
To wspaniałe, europejskie spotkanie gospodarcze — tak o katowickim EKG mówiła premier Beata Szydło. Tematy do dyskusji zarysowali w pierwszym panelu Jerzy Buzek, europoseł i były premier Polski, Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju, Micheil Saakaszwili, były prezydent Gruzji, i Istvan Mikola, węgierski sekretarz stanu.
FOT. M. LEGIERSKI — EDYTOR

14 polskich czempionów

O czym chciałby z rządem rozmawiać biznes, okaże się w trakcie kongresu. Tematy interesujące dla rządu zostały zaś zarysowane już w trakcie sesji inauguracyjnej. Wyróżnia się kwestia kapitału — polskiego i zagranicznego — i inwestorów — polskich i zagranicznych.

— Zapraszamy wszystkich inwestorów, którzy chcą tu inwestować, tworzyć miejsca pracy i, nie ukrywam, płacić tu podatki. To ważne, bo z tych podatków chcemy realizować inwestycje — mówiła Beata Szydło. O inwestorach zagranicznych mówił też Mateusz Morawiecki, ale poprzez pryzmat zachodnich dogmatów, które warto zakwestionować.

— Po 26 latach rozwoju widzimy dziś, że pod znakiem zapytania jest choćby dogmat zachęcający do liberalizacji i prywatyzacji wszystkiego. Podążaliśmy za nim, a mimo to 14 największych polskich firm to firmy państwowe. Czy chcielibyśmy, żeby ich nie było albo żeby były zagraniczne? — pytał Mateusz Morawiecki. Dogmatów do obalenia widzi zresztą więcej. — Swobodny przepływ kapitału też jest dogmatem, podobnie jak to, że kapitał nie ma narodowości. To dogmat niepożądany i należy go niuansować. Oczywiście, jesteśmy otwarci na kapitał zagraniczny, ale pamiętamy też o kryzysie finansowym ostatnich lat, który był wynikiem braku kontroli nad sektorem finansowym — mówił wicepremier i minister rozwoju. Kolejnym dogmatem, który Mateusz Morawiecki chętnie obali, jest przekonanie o niepotrzebnej roli państwa w gospodarce. Nie będzie w tych próbach nowatorem, bo — jak sam wskazał — dyskusję na ten temat prowadzono w Stanach Zjednoczonych już w czasach prezydenta Thomasa Jeffersona i przywódcy Federalistów Alexandra Hamiltona.

— Ten pierwszy państwa chciał jak najmniej, a ten drugi mówił o wykorzystaniu jego siły. Dziś państwa na całym świecie mówią jak Jefferson, a zachowują się jak Hamilton. A skoro co innego mówią, a co innego robią, to weźmy to pod uwagę — proponuje Mateusz Morawiecki.

PKB jak do garnka

Poza rozmowami o tym, co krajowe, a co zagraniczne („nie jest to już temat wstydliwy” — mówił z satysfakcją wicepremier), Mateusz Morawiecki chce przedyskutować kwestię jakości PKB.

— Odwołując się do słów pani premier, przypomnę, że PKB sobie do garnka nie włożymy. Dlatego musimy dbać o to, by wzrost gospodarczy nie niósł w sobie ziaren zniszczenia. Przestrogą niech będzie przykład Grecji, która przed kryzysem odnotowywała dynamiczne zwyżki PKB, ale przesadnie oparte na długu — wskazywał Mateusz Morawiecki.

Dlatego polska gospodarka musi być innowacyjna i elastyczna. Pocieszać może fakt, że niektórzy już ją za taką uważają. Pochwał Polsce nie szczędził w Katowicach Micheil Saakaszwili, obecnie gubernator ukraińskiej Odessy, a w latach 2004- -07 i 2008-13 prezydent Gruzji.

— Polska jest tym, czym Ukraina i Gruzja chciałyby być. Można się tylko zastanawiać, czemu to zawdzięcza, skoro wszystkie te kraje mają wspaniałych ludzi, ziemię i potencjał. Jak to się stało, że jeszcze w 1991 r. Polacy byli biedniejsi od Ukraińców, a teraz są o wiele zamożniejsi? — zastanawiał się Micheil Saakaszwili. Sam przyczyn szukałby w systemie politycznym Polski i w jego „europejskości”. Inaczej sprawy widzi Istvan Mikola, węgierski sekretarz stanu, odpowiedzialny m.in. za sprawy bezpieczeństwa i współpracy międzynarodowej.

— Węgry stawiały i stawiają na elastyczność i handel międzynarodowy jako główny motor wzrostu. W tym kierunku powinna iść cała Unia — zauważył Istvan Mikola.