Gdy dostałem komunikat, aż się upewniłem w Centrum Informacyjnym Rządu, czy po pierwszym akapicie nie wcięło mi reszty gdzieś na łączach. Komunikat zwykle obejmuje od kilku do kilkunastu obszernych opisów, tym razem jednak całym urobkiem najwyższego organu wykonawczego państwa były trzy lakoniczne zdania, dotyczące informacji ministra skarbu o prywatyzacji 2008-11. Wszystko inne — także punkty planowane jeszcze dzień wcześniej — z porządku obrad spadły.
Rozumiemy, że w tych gorących dniach strategicznym problemem państwa staje się wyborczy spór sądowy między rządową Platformą Obywatelską a opozycyjnym Prawem i Sprawiedliwością, czy Polska jest w budowie, czy raczej w bałaganie. Aha, i jeszcze od kiedy informację, że jednak w budowie, można było upowszechniać. To potwierdzenie, że kampania nabiera posmaku kabaretowego. Jednak do wyborów zostało jeszcze trochę czasu, który ekipie sprawującej obecnie władzę wypada chociażby przeadministrować.
Radykalne spowolnienie aktywności gabinetu Donalda Tuska tłumaczone jest okolicznością, że nie ma już sensu przyjmowanie rządowych projektów ustaw, bo w tej kadencji i tak nie zostaną uchwalone. To prawda, ale tylko częściowa. Ma sens wytwarzanie również dokumentów chwilowo do szuflady. Przecież obecni rządcy — jak wszyscy ich poprzednicy — nie przyjmują do wiadomości ewentualności odejścia. A zatem w listopadzie na rozruch formalnie nowego, ale merytorycznie swojskiego rządu taki legislacyjny zaskórniak byłby jak znalazł…
Rząd nie ma czasu rządzić
opublikowano: 2011-08-24 13:20
Wczorajsze standardowe z pozoru posiedzenie Rady Ministrów okazało się jednak nietypowe.