W kończącym się tygodniu „PB” systematycznie monitorował konsolidowanie się nowych ministerstw, zwłaszcza tych utworzonych z rozbicia ogromnego Ministerstwa Rozwoju. Przypomnę, że prezydent powołał konstytucyjnych ministrów z nowymi tytułami we wtorek 9 stycznia, a w czwartek 11 stycznia przyjęte zostały w trybie obiegowym konieczne rozporządzenia Rady Ministrów — o utworzeniu Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju oraz Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, a także kompetencyjnym przekształceniu Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ministerstwa Infrastruktury już bez członu „i Budownictwa”. Premier wydał również spersonalizowane rozporządzenia o zakresie działania wszystkich nowych ministrów. Cały pakiet ukazał się w Dzienniku Ustaw w piątek 12 stycznia. Dość szybkie postawienie formalnej kropki nad „I” miało ogromne znaczenie dla załóg centralnych urzędów — gdzie nowe tabliczki, dokąd przechodzą departamenty etc.

Nowa układanka rozsypanych niczym klocki tzw. działów administracji rządowej na szczęście zminimalizowała rozmiary korekty ustawy. Przygotowana pilna nowelizacja dotyczy przekształcenia działów tylko w jednym obszarze — budownictwa, architektury i mieszkalnictwa. W tym kontekście wciąż niedookreślony przez premiera pozostaje los Ministerstwa Cyfryzacji (MC), prowadzącego tylko jeden dział o nazwie „informatyzacja”. W projekcie nowelizacji ustawy jest on pominięty, zatem jeśli nic się nie zmieni — wkrótce można oczekiwać powołania następcy Anny Streżyńskiej. Przejściowo MC kieruje osobiście Mateusz Morawiecki. Innym wyjściem byłoby powierzenie działu, bez ustawego rozbijania go, urzędowi niższego stopnia podległemu premierowi (analogicznie do mieszkalnictwa), lub wręcz... Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Takiego rozwiązania jeszcze nie grali, nawet w epoce tzw. dobrej zmiany, ale teoretycznie niczego nie należy wykluczać.