Rządowy pełnomocnik kreśli atomowe plany

Kamila WajszczukKamila Wajszczuk
opublikowano: 2025-05-27 20:00

Odpowiedzialny za infrastrukturę energetyczną wiceminister przemysłu Wojciech Wrochna zapowiada szybki start rozmów z potencjalnymi dostawcami technologii dla drugiej z planowanych w Polsce elektrowni jądrowych i nie boi się windowania cen.

Przeczytaj artykuł i dowiedź się:

  • jakie przygotowania do budowy drugiej elektrowni jądrowej planuje w najbliższym czasie rządowy pełnomocnik
  • jak Ministerstwo Przemysłu chce zadbać o udział polskich firm w budowie elektrowni jądrowej
  • jakie duże inwestycje w infrastrukturę gazową mogą jeszcze być przeprowadzone w Polsce
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

190 mld zł – tyle ma kosztować pierwsza polska elektrownia jądrowa. Prąd z niej według zapowiedzi popłynie w 2036 r. Uda się? Przedstawiciele rządu podkreślają, że nie ma opóźnień.

– Harmonogramy, które mamy dla pierwszej elektrowni jądrowej, są bardzo ambitne, więc ich spełnienie jest dużym wyzwaniem. Natomiast jesteśmy przekonani, że ciężką pracą i zaangażowaniem jesteśmy w stanie tych terminów dotrzymać – deklaruje Wojciech Wrochna, wiceminister przemysłu i pełnomocnik rządu do spraw infrastruktury energetycznej, czyli osoba odpowiedzialna za polskie projekty jądrowe

Na jednej elektrowni się nie skończy, bo program polskiej energetyki jądrowej, którego nowa wersja ma wkrótce trafić do konsultacji, przewiduje budowę dwóch. O ile wykonawcę pierwszej jeszcze w 2022 r. rząd wybrał z wolnej ręki (zostało nim amerykańskie konsorcjum Westinghouse-Bechtel), to w przypadku drugiej Wojciech Wrochna chce przeprowadzić postępowanie konkurencyjne. Poprzednio do budowy poza Amerykanami chętni byli Francuzi i Koreańczycy.

– Na pewno wybór w trybie konkurencyjnym jest trudniejszy niż wybór bez trybu konkurencyjnego, ale daje szansę na uzyskanie lepszych warunków. Prawo unijne nie pozwala nam też na to, żeby wykonawcę drugiej elektrowni wybrać bez przetargu, bo nie mamy dzisiaj do tego uzasadnienia. Przy wyborze technologii dla pierwszej elektrowni jądrowej sytuacja była inna i KE nie zgłosiła zastrzeżeń do wyboru wykonawcy z wolnej ręki – tłumaczy wiceminister.

Branżowy dialog

Wojciech Wrochna funkcję pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej i wiceministra przemysłu objął nieco ponad pół roku temu. Nadzoruje program rozwoju energetyki jądrowej w Polsce, ale też działania Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Gaz-Systemu i operatora logistyki naftowej PERN.

To prawnik, który pracował przy kilku dużych projektach energetycznych, np. przy budowie gazociągu Baltic Pipe i projekcie drugiego połączenia elektroenergetycznego Polska-Litwa.

– Praca przy tych projektach sprawiła, że mogłem płynnie wejść w tematykę, którą zajmuję się jako pełnomocnik. Dzięki temu jestem w stanie na bieżąco monitorować realizowane projekty i zagłębiać się nawet w szczegółowe kwestie – mówi Wojciech Wrochna.

W czerwcu pełnomocnik chce rozpocząć konsultacje z potencjalnymi dostawcami technologii dla drugiej elektrowni.

– Rynek jądrowy nie jest zbyt wielki, mamy potencjalnie niewielką liczbę dostawców. Każdy z nich ma swoją specyfikę i musimy umówić z nimi, co i w jakim terminie są w stanie nam dostarczyć. Chodzi o to, żeby znaleźć wspólny mianownik dla tych wszystkich podmiotów i zorganizować postępowanie w taki sposób, żeby każdy z nich był w stanie złożyć dobrą ofertę. Na etapie dialogu nie oczekujemy, żeby te oferty były wiążące – mówi Wojciech Wrochna.

Międzynarodowa presja cenowa

W tym samym czasie kilka innych państw w Europie – między innymi Holandia i Szwecja – będzie w szukać wykonawcy dla elektrowni jądrowej.

– Wiadomo, że popyt większy niż podaż co do zasady może przełożyć się na presję cenową. Natomiast sektor jądrowy musi mieć świadomość tego, że jeżeli przesadzi z oczekiwaniami, to energetyka jądrowa nie będzie konkurencyjna – mówi pełnomocnik.

Jego zdaniem paradoksalnie większa liczba projektów jądrowych może doprowadzić w średnioterminowej perspektywie do obniżenia ich kosztów. Ma to wynikać z tego, że dziś wykonawcy startują z nimi po dłuższej przerwie w tego rodzaju inwestycjach.

– Możemy korzystać z tych doświadczeń, wykorzystywać efekt skali i obniżać koszty. To jest też duża szansa dla polskich wykonawców. Jeżeli zdobędą doświadczenia przy polskim projekcie, to będą potencjalnie mogli brać udział w budować elektrowni jądrowych w innych krajach, bo to jest globalny rynek – twierdzi Wojciech Wrochna.

Francuska współpraca

Energetyka jądrowa jest też jedną z kwestii, których dotyczy podpisany na początku maja traktat polsko-francuski. Z Francji pochodzi jeden z dostawców technologii reaktorów - koncern EDF.

– W umowie polsko-francuskiej postanowiono, że gdy rozpoczniemy dialog konkurencyjny w sprawie drugiej elektrowni, to zostanie zaproszony do niego kandydat francuski. Przy czym ten traktat jest dwustronny. Mówi też o tym, że jak Francuzi będą realizować swoje projekty, to będą zapraszać polskich wykonawców – mówi pełnomocnik.

Dodaje, że w umowie przewidziano także wspólne działania na forum Unii Europejskiej zmierzające do tego, żeby energetyka jądrowa znalazła odpowiednie miejsce w europejskim miksie energetycznym.

– Nastawienie do energetyki jądrowej w UE się poprawia, ale nie przekłada się to jeszcze na zmianę podejścia prawnego. Tu pozostało jeszcze dużo ciężkiej pracy do wykonania na poziomie legislacyjnym. Mamy nadzieję, że współpraca z Francuzami, którzy też mają projądrowe podejście, może nam w tym pomóc – dodaje Wojciech Wrochna.

Rola PGE

Wśród potencjalnych lokalizacji drugiej elektrowni jądrowej wymienia się Bełchatów i Konin, a zaangażowanie w badania w tych miejscach zadeklarowała już Polska Grupa Energetyczna. Pełnomocnik deklaruje, że rząd będzie w dialogu z PGE w tej sprawie, ale nie zakłada, że to ta spółka będzie realizować projekt drugiej elektrowni jądrowej.

– Nie mamy jeszcze zdefiniowanego modelu. Na pewno PGE jest w bardzo specyficznej sytuacji, dlatego że z jednej strony jest największą polską spółką energetyczną, z drugiej od dawna wykazuje zainteresowanie energetyką jądrową, a po trzecie jest obecna w lokalizacjach, które są dzisiaj przez Polski Program Energetyki Jądrowej w tej znowelizowanej formie wskazywane jako lokalizacje preferowane – tłumaczy Wojciech Wrochna.

Wsparcie dla polskich firm

Rządowy pełnomocnik podkreśla, że zależy mu na dużym udziale polskich przedsiębiorstw w zamówieniach w ramach budowy elektrowni jądrowych, co już przy budowie pierwszej z nich mają ułatwić dwa narzędzia.

– Pierwsze to interaktywna platforma dla wykonawców, którą będą prowadziły Polskie Elektrownie Jądrowe. Dzięki niej przedsiębiorcy będą mogli zapoznać się z harmonogramami zamówień i z wymaganiami z dużym wyprzedzeniem. Z drugiej strony w ministerstwie powołujemy zespół do spraw local contentu. Na forum tego zespołu będziemy razem z polskim sektorem wykonawczym i podwykonawczym na bieżąco dyskutować o wyzwaniach w tym zakresie. Chcemy uwzględniać ich uwagi czy to w politykach rządowych, czy to w ramach bezpośredniej współpracy z PEJ – wyjaśnia Wojciech Wrochna.

Przypomina, że na placu budowy elektrowni jądrowej będzie pracować ponad 10 tys. osób, które trzeba wykształcić. Kilka polskich uczelni wyższych prowadzi już kierunki studiów związane z energetyką jądrową, ale to nie wystarczy.

– Potrzebujemy nie tylko inżynierów, ale też spawaczy czy budowlańców. Rozmawiamy już z właściwymi ministrami i z samorządami w województwie pomorskim o kształceniu tych ludzi. Za trzy-cztery lata zacznie się intensywny okres budowy i wtedy ci pracownicy będą niezbędni – dodaje pełnomocnik.

Co z SMR-ami

Plany rozwoju energetyki jądrowej w Polsce mają też uwzględniać SMR-y, czy reaktory modułowe. Ministerstwo Przemysłu chce poświęcić im osobny dokument, tzw. mapę drogową. Zakłada, że powstaną one w ramach prywatnych przedsięwzięć, ale bez wsparcia ze strony państw się nie obejdzie.

– Musimy się zastanowić, jak dawać szansę SMR-om na sprawne przejście procesów uzyskiwania niezbędnych decyzji administracyjnych, w tym licencjonowania. Nie widzimy dzisiaj potrzeby istotnych zmian prawnych, żeby SMR-y mogły się pojawić. Wspólnie z inwestorami będziemy się natomiast zastanawiać, co zrobić, żeby ułatwić SMR-m drogę do rynku, pamiętając równocześnie, że to cały czas jest technologia jądrowa, która musi spełniać standardy bezpieczeństwa i nie ma tu drogi na skróty – tłumaczy Wojciech Wrochna.

Możliwy trzeci terminal

Wojciech Wrochna ocenia, że Polska wykonała w większości plan dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego, który pozwolił na niezależność od dostaw z Rosji. W budowie jest jeszcze drugi terminal importowy dla gazu skroplonego (LNG) w formie pływającej jednostki, tzw. FSRU. Ma być gotowy na początku 2028 r. Być może nie będzie to ostatnia tego typu inwestycja.

– Chcemy odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy w stanie zbudować regionalny hub gazowy, potencjalnie z trzecim terminalem LNG, najprawdopodobniej pływającym. Rozpoczęliśmy już dyskusję z Amerykanami na ten temat, by poprzez hub w Polsce gaz amerykański mógł być kupowany i przesyłany na Ukrainę czy do innych państw – mówi pełnomocnik.

Podkreśla, że najpierw ministerstwo chce zbadać rynek, by zorientować się, czy jest na nim przestrzeń do takich działań.

– Powinno się to wyjaśnić w tym lub w przyszłym roku – zapowiada Wojciech Wrochna.