Rzetelna publicystyka nie może tak manipulować liczbami

Stanisław Albinowski
opublikowano: 2000-09-08 00:00

Rzetelna publicystyka nie może tak manipulować liczbami

Myślałem, że już nic nie zdoła mnie zadziwić, a jednak zostałem wprawiony w zdumienie. Stało się tak za sprawą Michała Zielińskiego, który w artykule „Dobrobyt czy nędza?” („Wprost” nr 35) podjął próbę stwierdzenia, o ile lat — pod względem poziomu stopy życiowej — jesteśmy w tyle za USA i Niemcami (zachodnimi). Pomysł, zaiste, karkołomny.

CZOŁOWE ZDERZENIE z faktami następuje, gdy Zieliński zapewnia, że „znając wskaźniki wzrostu gospodarczego, można wyliczyć, w którym roku PKB był w tych krajach taki sam jak teraz w Polsce”. Założenie nierealne, wyliczenia brak, pada natomiast gołe stwierdzenie, że „dla USA był to rok 1953...”. Otóż — nieprawda.

TU NIE TRZEBA było samemu liczyć. Wystarczyło zajrzeć do „Statistical Abstract of the U.S.” 1999, by z tabl. 1434 odczytać, że w 1953 r. PKB Stanów Zjednoczonych wyniósł 1881,4 mld USD w sile nabywczej z 1992 r., co przy 160,2 mln ludności daje 11 744 USD na głowę (p.c.). Tymczasem PKB p.c. w Polsce w 1997 r. wynosił 7320 USD w parytecie siły nabywczej (Rocznik Statystyczny GUS 1999, tabl. 676), co w przeliczeniu na dolary z 1992 daje 6560 USD.

TAK WIĘC w 1953 r. PKB p.c. w USA wcale nie był „taki sam jak teraz w Polsce”, lecz o 79 proc. większy. Kiedy zaś był „taki sam” — można tylko szacować w oparciu o szeregi czasowe „Historical Statistics of the United States — Colonial Times to 1957”. Z mego obliczenia wynikło, że ta arytmetyczna równość wystąpiła w roku 1936. Wcale to jednak nie oznacza, iż obecny poziom rozwoju gospodarczego Polski jest równy ówczesnemu poziomowi USA. Na pewno jest niższy. Wystarczy zadać sobie pytanie, czy Polska byłaby teraz zdolna choćby do ułamka proporcjonalnej cząstki tego wysiłku, jaki po 1941 r. gospodarka amerykańska podjęła w postaci szybko uruchomionej i zwielokrotnionej produkcji samolotów, czołgów, samochodów, okrętów itd.

NIE ODWAŻYŁBYM SIĘ, choćby szkicowo, porównywać poziomów życia w dzisiejszej Polsce i w USA połowy lat trzydziestych lub roku 1953. Nie wolno zakładać, że istnieje bezpośrednie przełożenie między wielkością PKB na głowę i stopą życiową. Zestawianie zaś wybranych wskaźników dla Polski 1998 i dla USA 1953, a więc odległych od siebie lat i różnych epok technologicznych, nie tylko gwałci poprawność metodologiczną, ale — wbrew zamysłowi autora — niczego nie dowodzi. Wskaźniki takie, lecz dla tych samych lat, mogą stanowić jedynie ilustrację dystansu w prezentowanych dziedzinach. I nic więcej.