Każdemu marzą się podróże na emeryturze. Jednak niewiele robimy, by to marzenie mogło się ziścić.
Nasi emeryci z zazdrością słuchają o rówieśnikach z Europy Zachodniej, którym dochody na starość pozwalają na podróżowanie po świecie.
— Nie zapominajmy, że ci, którym zazdrościmy, żyją w bogatych społeczeństwach i mieli możliwość oszczędzać przez wiele lat. My dopiero zaczynamy — mówi prof. Marek Góra.
Jednak prawda jest taka, że wysokich dochodów na starość nie zawdzięczają oni publicznej części systemu emerytalnego, ale dodatkowym oszczędnościom, czyli naszemu III filarowi. Jak pokazują dane, w niektórych krajach Europy w dobrowolnym systemie oszczędza nawet 90 proc. pracujących. Jeśli firma chce mieć najlepszych pracowników, musi im oferować program emerytalny. A u nas? Z 13,1 mln pracujących (dane GUS) jedynie 840 tys. osób założyło indywidualne konto emerytalne. Jeszcze gorzej wypada statystyka dla firm: z 3,6 mln działających w Polsce tylko 1098 utworzyło pracowniczy program emerytalny.
Jeśli to się nie zmieni, zastrzyk do emerytury z innego źródła dostaną nieliczni. Reszta skazana będzie na emeryturę z dwóch filarów, która wedle prognoz wysoka nie będzie.
— Nasze oszczędności na obu indywidualnych kontach emerytalnych zarządzanych przez ZUS i PTE stanowią na razie nasze największe zasoby emerytalne — zauważa prof. Marek Góra.
Jednak eksperci pocieszają, że z III filarem w Polsce może wcale nie być tak źle.
— Być może pozostali oszczędzają w innej formie. W mojej opinii III filara nie powinno się klasyfikować poprzez katalog produktów. Taką funkcję pełnić może wszystko, czego celem jest oszczędzanie na emeryturę. Choćby inwestycja w mieszkanie, z którego potem będziemy czerpać dochód wynajmując go — dodaje prof. Marek Góra.