SANATORIA CZEKAJĄ NA ROZPORZĄDZENIA
Reforma ubezpieczeń wymusiła zmiany w działalności uzdrowisk
Nadal część sanatoriów ma status przedsiębiorstw państwowych. Do tej pory ok. 90 proc. ich kuracjuszy stanowiły osoby, które otrzymały skierowania finansowane z budżetu. Nie wiadomo, jak w związku z reformą ubezpieczeń zdrowotnych potoczą się losy tych placówek. Sanatoria obawiają się spadku liczby gości.
Od 1 stycznia 1999 roku zmianie ulegnie system finansowania pobytu kuracjuszy w placówkach państwowych. Będą go finansować Kasy Ubezpieczenia Zdrowotnego. Niestety, Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej jest dopiero na etapie uzgadniania rozporządzeń wykonawczych do ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Zdaniem Mirosławy Boduch, kierownika Centrum Obsługi Kuracjuszy w Państwowym Przedsiębiorstwie Uzdrowiskowym Lądek-Długopole, największym problemem, przed którym stoją dzisiaj uzdrowiska, jest ustalenie sposobu finansowania, który przyniesie przyszły rok.
— Pierwszy stycznia nie będzie datą magiczną. Przydział skierowań dokonywany jest z kwartalnym wyprzedzeniem i w pierwszym okresie wszystko będzie funkcjonowało jak dotychczas. Poszczególne sanatoria będą musiały podpisać roczne umowy ze wszystkimi Kasami Ubezpieczeń Zdrowotnych z regionów, z których przyjmowani będą kuracjusze — twierdzi Janina Sobczak-Kowalak, dyrektor Departamentu ds. Uzdrowisk w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej.
Niejasne kryteria
Zmianie musi też ulec system przydziału skierowań. Obecnie lekarz wystawiający wniosek nie ma wpływu na to, czy, gdzie i kiedy pacjent pojedzie. Decydują o tym Wojewódzkie Komisje Lecznictwa Uzdrowiskowego.
— Posiadamy dużą wiedzę na temat potrzeb uzdrowiskowych mieszkańców stolicy, którzy mogą stanowić próbkę reprezentatywną dla całego kraju — deklaruje przewodniczący WKLU w Warszawie dr Zdzisław Cieślukowski.
Spadek powstrzymany
Podczas sześciu lat działalności komisja rozpatrzyła ponad 200 tys. wniosków. Obecnie czeka na skierowania 30 tys. osób. Szesnastu pracowników komisji nie ma dotąd żadnej informacji na temat swojej przyszłości. Nadal przyjmują wnioski, lecz nie wiadomo, co trzeba będzie z nimi zrobić, bo nieznana jest jeszcze struktura Kas Ubezpieczeń Zdrowotnych: brak jest stosownych rozporządzeń MZiOS.
Nie zważając na to komisja zaangażowała się w samorządową inicjatywę Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. Jej celem jest zaproponowanie mieszkańcom dużych aglomeracji łatwo dostępnej odnowy biologicznej. Jest to szczególnie ważne w kontekście zapisów w ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, które przewidują, że koszty pobytu, wyżywienia i dodatkowych zabiegów w sanatorium będzie ponosił pacjent. Uzdrowiska są pełne obaw, że dosłowna realizacja tej ustawy drastycznie zredukuje liczbę kuracjuszy.
Od dwóch lat liczba skierowań już nie maleje i zdaniem Janiny Sobczak-Kowalak, nie wolno dopuścić do zmniejszenia dostępności leczenia uzdrowiskowego. Zapewnia ona, że nie należy się spodziewać wprowadzenia pełnej odpłatności za pobyt w sanatoriach, bo na przykład w Belgii, po dwóch latach od wprowadzenia takiej zasady, zniknęły wszystkie tego typu placówki.
— Największa trudność leży w szybkim i sprawnym przeprowadzeniu przekształceń własnościowych — mówi dyrektor Janina Sobczak-Kowalak.
Początki komercji
W ubiegłym roku z lecznictwa uzdrowiskowego, finansowanego przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej, skorzystało łącznie 440 tys. osób. Po 1991 roku systematycznie spadała liczba kuracjuszy, za których płaciło ministerstwo zdrowia. Taka sytuacja wymusiła na sanatoriach zmniejszanie kosztów własnych i poszukiwanie nowych źródeł finansowania.
— Państwowe Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe Lądek-Długopole ma ponad 1100 łóżek. W 1997 r. przyjęło około 14 tys. kuracjuszy, którym wykonano ponad 500 tys. zabiegów, choć jesteśmy w stanie wykonać ich dwa razy więcej. W ostatnich latach znacznie zmniejszyliśmy zatrudnienie, głównie w administracji — o około 50 proc., a w innych pionach o 30 proc., przy mniej więcej takim samym zakresie świadczonych usług — zauważa Mirosława Boduch.
Jak tłumaczy nasza rozmówczyni, od kilku już lat blisko 10 proc. miejsc jest sprzedawanych indywidualnym klientom. W czasie wakacji, ferii zimowych, w okresie świąt Bożego Narodzenia i na Wielkanoc wskaźnik ten rośnie nawet do 40 proc.
— Obserwujemy duże zainteresowanie niemieckich biur podróży naszą ofertą, ale przeszkodą jest tu nieznajomość języków obcych przez personel — dodaje Mirosława Boduch.
Obok 77 sanatoriów, będących własnością osób fizycznych i prawnych, istnieje 26 państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych. Powinny być sprywatyzowane. Podobno załogi przekonują się co do słuszności i nieuchronności tego procesu.
USTAWA DO SANATORIUM: Dzisiaj największym problemem jest nie opór pracowników, ale brak aktów prawnych, szczególnie nowelizacji ustawy o lecznictwie uzdrowiskowym, która pochodzi z 1966 r. (!) — zapewnia Janina Sobczak-Kowalak, dyrektor Departamentu ds. Uzdrowisk w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej. fot.Tadeusz Deptuła
LOKALNE INWESTYCJE: Zaoszczędzone na redukcji personelu środki skierowaliśmy na modernizację systemu grzewczego. Wspomagało nas w tym wiele instytucji. W efekcie znacznie obniżyliśmy koszty stałe — mówi Mirosława Boduch z Państwowego Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego Lądek-Długopole. fot. Borys Skrzyński
STRACH:
Sanatoria obawiają, się, że po reformie stracą klientów. Mogłyby wprawdzie starać się o klientów zagranicznych, ale muszą dysponować personelem, biegle władającym językami.
fot.Tadeusz Deptuła