Schabowy z kapustą

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-06-01 00:00

Jeśliby kogoś zapytać, co jest sztandarowym daniem w Polsce, najczęściej padnie jedna odpowiedź: kotlet schabowy. Żyje on u nas niejako w dwóch wcieleniach smakowych. Jest ten domowy, smakowity, zawsze mile wspominany, i restauracyjny, będący z reguły jego kiepską imitacją. Doszło do naszych uszu, że w restauracji Papu schabowego podają po domowemu (29 zł).

Zaraz po przybyciu zamówiliśmy dwa warianty. Lokalny, smażony na oliwie z oliwek, i drugi (tego żądać), na sklarowanym maśle. Oczekując wybrańca, skusiliśmy się mimochodem na tatara z łososia (37 zł) i cielęce cynaderki (25 zł). Oba danie godne polecenia. Wreszcie odtrąbiono wejście schabowego. Był słusznej grubości, wparował pod pachę z dawna niewidywaną kostką. Na talerzu bynajmniej nie wystąpił samotnie, lecz z młodymi ziemniakami i zasmażaną kapustą. Chybcikiem ukroiliśmy pierwszy kawałek. Był taki jak trzeba — soczysty i aromatyczny.

A jakie wino? Jest tajemnicą poliszynela, że schabowe nie lubią się z taninami. Skoncentrowaliśmy się na białych. W karcie wypatrzyliśmy alzatczyka (130 zł). Riesling Hugel 2005 ze schabowym od razu się polubili (zwłaszcza smażonym na maśle). Nawet kapusta się nie krzywiła. Nie mogliśmy się pohamować przed obgryzaniem kości. Można to robić tam bezkarnie, zakrywając się gazetą.

Kotlet schabowy i Riesling Hugel 2005

Restauracja Papu

al. Niepodległości 132/136

Warszawa