Przy poprawianiu kolejnej wersji prawa farmaceutycznego najwięcej udało się osiągnąć producentom leków, a najmniej aptekarzom, którzy nie utrzymali przepisu, blokującego powstawanie sieci aptek. Ustawy jeszcze nie ma, a już politycy PiS zapowiadają jej zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego.
Prawo farmaceutyczne ma szansę ujrzeć wreszcie światło dzienne. W piątek w Sejmie odbyło się ostatnie czytanie i głosowanie nad poprawkami do ustawy. Najważniejsze zmiany w rządowym projekcie zostały zaakceptowane przez posłów. Nareszcie, bo od sierpnia 2001 r. kilka razy odkładano jej wejście w życie — najpierw do stycznia 2002 r., później do kwietnia, a ostatecznie do października. Wy- korzystując poślizg każda grupa interesów reprezentowana przez własne organizacje starała się przeforsować jak najwięcej zmian. Wszyscy zgadzali się, że ustawa musi szybko zacząć obowiązywać, ale co do jej treści nie było już jednomyślności.
Ostatecznie najbardziej zadowoleni powinni być producenci leków, którzy wywalczyli zmianę zapisów dotyczących reklamy produktów medycznych.
— Działania akwizycyjne w ramach reklamy produktów medycznych zostały uznane za reklamę publiczną w rozumieniu ustawy podatkowej. To oznacza, że koszty zatrudniania przedstawicieli medycznych, na których opiera się działalność marketingowa każdego przedsiębiorstwa farmaceutycznego, będą wliczane do kosztów uzyskania przychodu firmy — wyjaśnia Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska.
Producenci zapewniają, że poprzednia regulacja uderzyłaby po kieszeni tak samo importerów leków, jak i firmy krajowe, ponieważ wynagrodzenia przedstawicieli stanowią największą część ogólnych kosztów firmy farmaceutycznej.
W pierwotnej wersji ustawy za reklamę uznano wszystkie wykorzystywane formy promocji, jednakowo traktując kwestię reklamowania produktów farmaceutycznych oraz informowania o nich przez przedstawicieli medycznych. Gdyby przeszło to rozwiązanie, koszty zatrudniania agentów handlowych podlegałyby limitowi odliczeń do 0,25 proc. przychodów.
Aptekarze mają najwięcej powodów do narzekań, bo stracili najsilniejszy oręż w walce z konkurencją (zwłaszcza podpieraną zagranicznym kapitałem). Komisja Zdrowia nie zatwierdziła najważniejszej poprawki zgłoszonej przez posłów Prawa i Sprawiedliwości (PiS), którzy starali się przywrócić do ustawy pierwotny zapis, zezwalający na posiadanie apteki (jednej) wyłącznie farmaceucie. Ostatecznie, zgodnie z decyzją Trybunału Konsytucyjnego, może ją prowadzić każdy przedsiębiorca.
— Trzeba bronić interesów krajowych aptekarzy. Ustawa pozwala na budowanie w Polsce sieci aptek, przed czym starała się ustrzec większość krajów europejskich — przekonuje Bolesław Piecha z Prawa i Sprawiedliwości.
— W niedługim czasie apteki zostaną zdominowane przez kilka wiodących prym firm sieciowych decydujących o asortymencie leków oraz o ich cenach — przekonuje Roman Hechman, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Aptekarze przegrali bardzo ważną bitwę, bo dla przeciwników — wszystkich zainteresowanych budowaniem sieci — to była walka o „być albo nie być”. Wyszło „być” i z pewnością ich obecność będzie zauważalna natychmiast po wejściu ustawy w życie.
Zwolennikom ochrony aptekarzy udało się przeforsować dwie istotne poprawki. Pierwsza ma zagwarantować ścisły rozdział sprzedaży hurtowej i detalicznej, co ma zapewnić to, aby w dystrybucji produktów farmaceutycznych nie było manipulacji cenowych i układów z producentami. Celem jest osobna ochrona każdego udziałowca tego łańcucha zależności — od wytwórcy do pacjenta.
— Apteka nie może być własnością hurtownika. Nie może też należeć do żadnego podmiotu zależnego od hurtownika. Druga ważna zmiana mówi, że kierownikiem apteki może być wyłącznie farmaceuta posiadający specjalizację zawodową — mówi Bolesław Piecha.
Nie udało się jednak zmienić zapisu, który nie podoba się wszystkim uczestnikom rynku farmaceutycznego — aby uniezależnić od ministra zdrowia działanie Urzędu Rejestracji Leków, jednej z najważniejszych instytucji w świetle dostosowywania krajowych procedur do prawa Unii Europejskiej.
— Niedobrze, że minister zdrowia przejmie nad nim ostateczną kontrolę — mówi Irena Rej.
— Urząd nie może podlegać naciskom. Tłumaczenie wiceministra Aleksandra Naumana, że nie ma odpowiednich ludzi do takiej instytucji nie jest żadnym argumentem. Po zakończeniu procesu legislacyjnego wystąpimy z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego przeciwko tym regulacjom — zapewnia Bolesław Piecha.