Wczorajsze jednostronne ogłoszenie przez lokalny parlament niepodległości Kosowa, dla Serbii oznacza wyrwanie serca. Od klęski w 1389 r. w kotlinie Kosowe Pole, gdzie w bitwie z Turkami wyginęła prawie cała szlachta, region ten ma dla serbskiej duszy znaczenie takie, jak dla nas Jasna Góra z Wawelem na dokładkę. Dramat polega na tym, że nacjonalistyczna Serbia utraciła władztwo nad Kosowem w 1999 r. na skutek interwencji NATO i amerykańskich nalotów na Belgrad. Dzisiaj sytuacja się odwróciła — równie nacjonalistyczni Kosowarzy triumfują, Serbowie zaś cierpią.
Niepodległość Kosowa od pierwszego dnia jawi się formą przejściową, docelowo nowe państwo połączy się z Albanią — na takiej zasadzie, jak NRD z RFN, czyli po prostu zniknie. Potwierdzają to przyjęte podczas wczorajszej sesji parlamentu symbole — flaga jest po prostu albańska. Co prawda znane są przypadki, że historyczna resztówka jakiegoś kraju funkcjonuje odrębnie — jak, powiedzmy, Mołdawia koło Rumunii — ale nie będzie to dotyczyło Kosowa. Przecież u podłoża jego niepodległości leży idea odrodzenia Wielkiej Albanii.
Kilka państw Unii Europejskiej, mających własne problemy z separatyzmami z góry zapowiedziało nieuznawanie Kosowa. Najbardziej ostro wypowiada się Hiszpania, obawiająca się silnego impulsu niepodległościowego w Baskonii i Katalonii. Dlatego wyjściem łagodzącym sytuację byłoby stworzenie Serbii i Albanii (już tej powiększonej o Kosowo) perspektywy jednoczesnego przyjęcia do Unii Europejskiej — co jednak zderza się z coraz silniejszymi koncepcjami zablokowania poszerzania wspólnoty, zwłaszcza o biedaków.
W jednym wątku Kosowo już znalazło się w zjednoczonej Europie, wiele lat przed Polską — otóż śladem Czarnogóry jednostronnie zostało tam wprowadzone do obiegu euro. Jednak we wszystkich wskaźnikach gospodarczych nowa republika zasadnie nazywana jest czarną dziurą Europy, w której znika nie tylko pomoc przysyłana przez UE i ONZ, ale przede wszystkim miliony prane przez gangi narkotykowe oraz handlarzy bronią i ludźmi. Bezrobocie wynosi 40 proc., energii elektrycznej częściej nie ma niż jest, za to korupcja wszechobecna. Czy takie warunki mogą przyciągnąć nawet odważnych zagranicznych inwestorów?
Ale na razie to wszystko jest nieważne.
Wielotysięczne tłumy w kosowskiej stolicy Prisztinie, zgromadzone na jednej z głównych ulic noszącej imię prezydenta Billa Clintona — z którego rozkazu lotnictwo USA zaatakowało Serbię — ogarnęła świąteczna euforia tak upragnionej niepodległości.
Jacek Zalewski