SG skusi giełda, ale zagraniczna

Cezary Pytlos
opublikowano: 2000-08-29 00:00

SG skusi giełda, ale zagraniczna

Na rynek londyński może trafić 15-20 proc. akcji spółki

STARZY ZNAJOMI: Naszymi akcjami powinni być zainteresowani przede wszystkim inwestorzy finansowi, z którymi stocznia od dawna współpracuje — twierdzi Janusz Szlanta, prezes Stoczni Gdynia. fot. ARC

Akcje Stoczni Gdynia powinny trafić na rynek w połowie 2001 roku. Około jednej piątej kapitału ma trafić na zagraniczne rynki. Środki z emisji spółka przeznaczy na zakup fińskiej stoczni Masa Yards oraz rozwój PLO.

O planach giełdowych gdyńskiej firmy mówi się już od dawna. Zdaniem Janusza Szlanty, prezesa Stoczni Gdynia, optymalny termin upublicznienia spółki to połowa przyszłego roku.

Prezes nie chce jednak ujawnić wielkości planowanej emisji. Obecnie kapitał akcyjny firmy wynosi 210,7 mln zł. Część środków uzyskanych z emisji stocznia przeznaczy prawdopodobnie na wejście i podwyższenie kapitału do Masa Yards, fińskiej stoczni Kvaernera, o której zakup zabiega, oraz rozwój Polskich Linii Oceanicznych.

Zerkanie na Londyn

Janusz Szlanta nie obawia się obecnie wrogiego przejęcia stoczni ze strony inwestora branżowego, bo takiego na światowym rynku nie ma, ale w przyszłości sytuacja zmieni się diametralnie.

— Myślę, że kształt i struktura przemysłu stoczniowego w ciągu dwóch lat ulegnie globalnej zmianie. W ciągu trzech-czterech lat powstaną międzynarodowe grupy przemysłowe, skoncentrowane tylko na produkcji stoczniowej — twierdzi Janusz Szlanta.

Do tego czasu stocznia ma zapewnioną produkcję. Portfel zamówień sięga ponad 2 mld USD (8,8 mld zł). Kontrakty będą realizowane w latach 2000-2003.

— Obecnie zastanawiamy się, gdzie ulokować emisję. Myślę, że na giełdzie londyńskiej warto byłoby umieścić od 15 do 20 proc. naszego kapitału — twierdzi Janusz Szlanta.

Wsparcie banków

Prezes stoczni twierdzi, że duże zainteresowanie jego firmą wykazują banki, finansujące jej działalność.

— Rynek rośnie i nic nie wskazuje na to, żeby tendencja odwróciła się w najbliższym czasie. Stawki transferowe — uzyskiwane ze sprzedaży statków — wzrosły pod koniec lipca do poziomu większego niż nawet w okresie wojny w Zatoce Perskiej — twierdzi Janusz Szlanta.

Zgodnie ze statystykami, po I półroczu 2000 polskie stocznie plasują się na czwartym miejscu na świecie pod względem udziału w rynku. Liderem jest Korea Południowa, która ma udział 39-proc. Na następnych miejscach są: Japonia (prawie 30 proc.), Chiny (8,5 proc.) oraz właśnie Polska (5 proc.). Stocznie z tych państw realizują różne strategie rynkowe. Średniej wielkości stocznie japońskie budują typowe statki o niskiej wartości dodanej. Z kolei firmy europejskie wytwarzają prototypowe okręty o dużej wartości dodanej.