Polacy klientami sklepów sportowych? Tak. Z tym, że głównie dotyczy to odzieży, traktowanej jako element mody.
Plany rozwoju sklepów sportowych zapowiadają jedni z największych sieciowych graczy w Polsce: Go Sport i Maks Sport.
— Duże koncerny produkujące sprzęt i odzież sportową budują sieci sklepów firmowych — małych i ekskluzywnych, w których sprzedają najnowsze kolekcje. Powstało ich dużo i są to głównie sklepy sprzedające odzież sportową — mówi Piotr Kaszyński, partner w Cushman & Wakefield Healey & Baker (C&W H&B), międzynarodowej agencji nieruchomości.
Zainteresowanie rozwojem sieci nie dziwi. Jest o co się bić!
— Wydatki na artykuły sportowe wynoszą w Polsce 1 mld zł rocznie. Prognozowany wzrost siły nabywczej Polaków podniesie i tak niemałą wartość tego rynku — ocenia Agnieszka Wąsik z sieci Maks Sport.
Do biegu, gotów…
Zainteresowane dużymi powierzchniami — do 1,5 tys. mkw. — są i francuska spółka Go Sport, i rodzima — Maks Sport. Obie sieci sprzedają sprzęt i odzież znanych marek.
Go Sport, należąca do Rallye — współwłaściciela m.in. Grupy Ciasno, ma w kraju 20 sklepów. Spółka chce zainwestować 10 mln zł i otworzyć w ciągu pięciu lat 10 nowych punktów.
— Zamierzamy uruchomić jeszcze 2-3 sklepy w Warszawie (już jest 7), a także rozpocząć ekspansję na zachodzie Polski. Planujemy uruchomienie sklepów m.in. w Szczecinie i Poznaniu. Szukając lokalizacji, rozpatrujemy centra handlowe i sklepy przy głównych ulicach miast — mówi Jean-Pierre Druart, dyrektor ds. ekspansji międzynarodowej Go Sport.
Środki inwestowane przez Francuzów pochodzą w 80 proc. od spółki matki, pozostała część budżetu to kredyty bankowe.
Krakowska spółka Maks Sport, właściciel 8 punktów, planuje uruchomienie jeszcze 7 sklepów. W 2005 r. — w Silesia City Center w Katowicach, M-1 w Poznaniu i Manufakturze w Łodzi. Rok później: w Złotych Tarasach w stolicy, Nowym Mieście w Krakowie, Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu oraz w dobudowanej części Starego Browaru w Poznaniu.
— Spółka chce na wiosnę zadebiutować na warszawskiej giełdzie. Pieniądze uzyskane z emisji — 20-30 mln zł — wykorzystane zostaną na rozwój sieci. Dotychczasowy właściciel zachowa ponad 50 proc. udziałów w spółce — informuje Agnieszka Wąsik.
Obiekty Maks Sportu otwierane będą głównie w centrach handlowych na powierzchni 0,5-1,5 tys. mkw.
— Interesują nas wyłącznie takie lokalizacje — przyznaje Agnieszka Wąsik.
Trzeci z wielkich graczy — międzynarodowa sieć Decathlon — nie zapowiada na razie nowych otwarć. Branża zastanawia się, czy wpływu na to nie mają nietrafione lokalizacje, np. obok centrum handlowego Reduta w Warszawie. Jednak sieć ta będzie się rozwijała wraz z rozwojem tzw. retail parków (dużych, wolno stojących obok siebie budynków, przeznaczonych dla pojedynczego najemcy). Na oficjalnej stronie internetowej Decathlonu znajduje się informacja o poszukiwaniu pracownika odpowiedzialnego za planowanie rozwoju sieci na 10 lat, zakup gruntów i przeprowadzanie procedur administracyjnych związanych z budową. Przedstawiciele sieci w Polsce nie chcieli udzielić informacji na temat planowanych inwestycji.
Konkurenci
Zdaniem przedstawicieli dużych sieci sportowych, nie będących producentami sprzętu i odzieży, w Polsce nie ma dużej konkurencji w tym segmencie rynku.
— Konkurują ze sobą: w Warszawie Go Sport i Decathlon, a na południu kraju — Go Sport i Maks Sport. Zachód i północ Polski to tereny, gdzie właściwie rynek ten nie jest jeszcze rozwinięty — uważa Jean-Pierre Druart.
Przedstawicielka Maks Sportu zwraca uwagę na specyficzną sytuację w Polsce.
— Dużo sprzętu i odzieży można znaleźć w wydzielonych częściach hipermarketów, ale jest to głównie sprzęt tani, a odzież to marki własne sieci lub produkty lokalne. Jeśli nawet pojawiają się ubrania czy sprzęt markowy — to w ograniczonym wyborze — tłumaczy Agnieszka Wąsik.
Dlaczego zatem niepowodzeniem skończyła się działalność włoskiej sieci Giacomelli Sport, której większość sklepów wykupił Go Sport?
— Za wycofanie się Giacomelli Sport z kraju odpowiada zła sytuacja finansowa spółki we Włoszech. W Polsce spółka nie miała złych wyników. Jednak trudna sytuacja firmy matki spowodowała, że nie mogła inwestować na polskim rynku — wyjaśnia Piotr Kaszyński.
Markowi zawodnicy
Większość liczących się w Polsce producentów odzieży i sprzętu sportowego ma sieć sprzedaży zorganizowaną jako system sklepów partnerskich. Tak działają punkty sprzedające marki: Adidas, Ree-bok, Nike i część sklepów Pumy.
— Współpracujemy z prywatnym, niezależnym przedsiębiorcą, który prowadzi sklep tylko z artykułami sygnowanymi naszą marką. Nie jest to franczyza, bo nie pobieramy opłat od prowadzącego sklep. Odzież i obuwie Reebok sprzedawane jest w 30 sklepach flagowych (najczęściej powyżej 100 mkw). Punktów i sklepów sprzedających naszą markę jest ponad 200 w całym kraju — mówi Krzysztof Ciałowicz, prezes Reebok Poland.
Spółka ta nie ma planów dotyczących docelowej liczby sklepów.
Sklepy sportowe, tych czterech marek, lubią być blisko siebie. Obserwację tę potwierdza prezes Reebok Poland.
Piotr Kaszyński docenia najemców z branży sportowej. Jego zdaniem, liderem rynku będą firmowe butiki, oferujące zmieniające się co sezon modne kolekcje odzieży, i sklepy specjalistyczne ze sprzętem sportowym wysokiej jakości.