Bessa zabija oferty
pierwotne. Jeśli nic się nie
zmieni, w tym roku debiutów będzie najmniej od 2003 r.
Przed rokiem giełdowe
debiuty były codziennością.
Dziś są świętem. Winna jest
bessa, ale grzechy
popełniają również spółki
i ich doradcy.
Na debiut giełdowy na rynku podstawowym znów trzeba czekać tygodniami. W tym roku na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW) pojawiły się 24 nowe spółki. To niezły wynik. Problem w tym, że w drugim półroczu był tylko jeden debiut. W rekordowym 2007 r. o tej porze na giełdzie pojawiło się 48 nowych spółek. Biorąc pod uwagę posuchę w II półroczu, trudno będzie zbliżyć się nawet do wyników z lat 2004-06, gdy liczba debiutów wynosiła 35-38. Ludwik Sobolewski, prezes GPW, zdecydował się na weryfikację swoich oczekiwań. Zamiast 70 debiutów teraz oczekuje około 40. Były jeszcze bardziej optymistyczne prognozy. Przed kilkoma miesiącami biura maklerskie zapewniały, że mają chętnych nawet na 100 ofert.
Psucie rynku
Głównym powodem zapa- ści na rynklu pierwotnym jest bessa. Ale to tylko jedna stro- na medalu. Rynek psuła tak- że pazerność spółek i do- radców.
— Część winy leży po stronie emitentów. Trudno jest im akceptować niższe wyceny. Dotyczy to głównie podmiotów z rodowodem prywatnym — mówi Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Według Jacka Radziwilskiego, dyrektora zarządzającego UniCredit CA IB Polska, od dawna widać zbyt dużą różnicę między oczekiwaniami sprzedających i kupujących. Coraz trudniej im się będzie dogadać, bo popyt ze strony inwestorów jest znikomy.
— Inwestorzy uważają, że jeszcze nie pora, by wchodzić na rynek pierwotny. Spodziewają się przesilenia. Problemem rynku pierwotnego jest też bierna postawa fundu- szy. Z moich informacji wynika, że nawet atrakcyjny projekt, ale dotyczący średniej czy małej spółki, nie da- je gwarancji zaangażowania się funduszy. W tak nerwowych czasach preferowane są jedynie bardzo płynne ofer- ty — twierdzi Jarosław Dominiak.
Bez lokomotyw
Dużych ofert, profesjonalnie przygotowanych, brak. W tej chwili tylko takie mogłyby przyciągnąć kapitał na GPW.
— Inwestorzy czekają na większe oferty, które mogłyby poderwać rynek pierwotny. Być może taką spółką będzie Enea — przewiduje Jacek Radziwilski.
Klimat inwestycyjny na rynku dodatkowo psują słabe debiuty i odwoływa- nie ofert. W dodatku aż 11 z 24 debiutów przyniosło straty.
To nie koniec złych wieści. W ostatnich tygodniach inwestorzy dostali jeszcze jeden argument, by trzymać się z daleka od rynków akcji naszego regionu.
— To bardzo zła sytua- cja na rynkach Europy Środkowo-Wschodniej. To rezultat tąpnięcia na rynkach rosyjskich — mówi Jacek Radziwilski.
Zacznijmy od wtórnego
Sytuacja na rynku pierwotnym może się poprawić dopiero wtedy, gdy ustabilizuje się rynek wtórny.
— Dopiero wtedy można myśleć o poprawie na pierwotnym. W najbliższych dwunastu miesiącach na rynku akcji przewiduję trend boczny i zmniejszone obroty. Dlatego nie spodziewałbym się wielu debiutów — uważa Marek Świętoń, wiceprezes zarządu Ipopema TFI.
— W czwartym kwartale może być nieco lepiej, jednak nie liczyłbym na diametralną zmianę sytuacji. Sądzę, że najgorsze jeszcze przed nami. Dopiero w drugim kwartale 2009 r. jest szansa na wyraźniejszą poprawę — prognozuje Jacek Radziwilski.