Skarb Państwa nie może stracić torów
Przejęcie Służewca przez państwową spółkę zażegna spory o atrakcyjny teren
NIE TYLKO PIENIĄDZE: Jeżeli nie musiałbym organizować wyścigów, to z tytułu wynajmu tego terenu mógłbym generować olbrzymie pieniądze. Tymczasem spółka działa po to, aby istniała hodowla — przekonuje Marek Przybyłowicz, prezes spółki Służewiec Tory Wyścigów Konnych. fot. Borys Skrzyński
Marek Przybyłowicz, prezes Służewiec TWK, uważa, że jest jeszcze za wcześnie na prywatyzację jego spółki. Jego zdaniem, przy obecnej sytuacji finansowej firma zostałaby sprzedana poniżej jej wartości. Przekonuje, że kołem ratunkowym dla spółki jest także wciąż należący w 100 proc. do Skarbu Państwa Totalizator Sportowy, którego atutem jest kapitał oraz sieć kolektur mogących przyjmować końskie zakłady.
„Puls Biznesu”: Tylko w 1999 roku Służewiec Tory Wyścigów Konnych przyniosły 3 mln zł straty. Tymczasem ich prywatyzacja odwleka się od kilku lat. Czy nie obawia się Pan, że spółka prędzej upadnie, niż wyjdzie z prywatyzacyjnej zapaści?
Marek Przybyłowicz: Rzeczywiście to już trzecie podejście do prywatyzacji spółki. Dwa poprzednie, prowadzone przez fachowców z AWRSP, doprowadziły do wyboru oferentów, ale nie zakończyły się podpisaniem umów. Już ponad dwa lata temu zespół finansowy AWRSP wspólnie ze specjalistami z firmy EVIP stworzył projekt zbycia dwóch trzecich udziałów na rzecz inwestorów prywatnych. Zgodnie z ustawą o grach losowych i zakładach wzajemnych, jeden podmiot może mieć nie więcej niż jedną trzecią udziałów w naszej spółce, tymczasem jej stuprocentowym właścicielem nadal jest należąca do Skarbu Państwa AWRSP. Ministrowie finansów już pięć razy przedłużali nam okres na dostosowanie naszej struktury własnościowej do obowiązujących regulacji, który ostatecznie upłynął 31 grudnia 1999 r. Ponadto 8 czerwca 2000 r. kończy się nam ważność zezwolenia na organizację wyścigów konnych i obecnie to jest większym zagrożeniem dla Służewca niż upadłość.
— Czyli Służewiec nie ma zbyt wiele do zaoferowania inwestorom...
— Nieprawda. Staramy się podnieść standard tego obiektu. Organizowane przez nas imprezy potrafią przyciągnąć rzesze sympatyków, z którymi mogą się równać tylko wyścigi na żużlu. Przede wszystkim trzeba jednak rozbudować w całym kraju sieć punktów przyjmujących zakłady. Musimy odwrócić typową tylko dla Polski tendencję, że 80-85 proc. zakładów przyjmuje się bezpośrednio na torze, stale odwiedzanym przez 1000-1200 graczy, a reszta zawierana jest w 16 starych kolekturach, które nie mają bezpośredniej łączności ze Służewcem.
— Jak zamierza Pan tego dokonać? Przecież spółce brakuje pieniędzy.
— Należy stworzyć sieć rozsianych po kraju 150-200 kolektur w restauracjach i pubach, w których można będzie zawierać zakłady. Niezbędne jest też nawiązanie współpracy z telewizją, która transmitowałaby przynajmniej jedną gonitwę dziennie.
Rozwój takiej sieci wymaga olbrzymiego kapitału i fachowców, a tego nie ma ani nasza spółka, ani AWRSP. Dlatego dogadaliśmy się z Totalizatorem Sportowym, aby w sytuacji gdy z prywatyzacji torów nic nie wyjdzie realizować program awaryjny, polegający na przyjmowaniu zakładów w sieci kolektur TS. Niestety, dotychczas byłem powstrzymywany przed rozpoczęciem tej współpracy, bo cały czas wisiał nad nami wniosek AWRSP o zbycie udziałów na rzecz Janusza Romanowskiego i spółki Hipo Progres, kojarzonej z Ryszardem Varisellą. Dopiero kilka dni temu, gdy minister finansów postanowił nie odsprzedawać udziałów w Służewcu TWK tym inwestorom, nabrały tempa rozmowy AWRSP z Totalizatorem Sportowym. Prawdopodobnie już wkrótce TS stanie się właścicielem spółki Służewiec Tory Wyścigów Konnych, a teren torów będzie dzierżawił od AWRSP. Takie rozwiązanie pozwoli również rozstrzygnąć problem zmiany struktury własności naszej spółki. Gdy Służewiec zostanie włączony w struktury Totalizatora Sportowego, przestanie być spółką hazardową, a będzie urządzał wyścigi konne. Zmiana struktury własności nie będzie wtedy konieczna, dlatego że TS wystąpi do STWK o zgodę na wykorzystanie wyników gonitw.
— Na razie pańska spółka ponosi jednak straty, które kwalifikują ją do postawienia w stan upadłości. Czy zdąży Pan uzdrowić sytuację, zanim to nastąpi?
— Moim zdaniem, najlepiej zatrzymać Tory Wyścigów Konnych w rękach Skarbu Państwa na drodze przejęcia ich przez spółkę Totalizator Sportowy.
Z racji specyficznego charakteru działalności, Służewiec TWK powinni stale kontrolować ministrowie skarbu, finansów i rolnictwa. Tory nie mogą tylko produkować kasy. Muszą także wspierać hodowlę koni. Jeżeli nie musiałbym organizować wyścigów, to z tytułu wynajmu tego terenu mógłbym generować olbrzymie pieniądze. Tymczasem spółka działa po to, aby istniała hodowla.
— Czy uważa Pan zatem, że na Służewcu nie ma i nie będzie miejsca dla inwestorów prywatnych?
— Gdybym był całkowitym przeciwnikiem prywatyzacji, to kwestionowałbym zmianę ustroju tego państwa po 1989 roku. Uważam, że tę spółkę stać na rozwój, ale powinna być prywatyzowana dopiero po spełnieniu trzech warunków. Po pierwsze, trzeba przyjąć ustawę o wyścigach konnych, która określałaby relacje między nie istniejącym jeszcze Jockey Clubem, a poszczególnymi organizatorami wyścigów, czyli torami na Służewcu, w Sopocie i Wrocławiu, a może i innymi, które dopiero powstaną. Druga sprawa to poprawa efektywności Służewca i jego kondycji finansowej. W przeciwnym razie spółka przynosząca straty zostanie sprzedana poniżej jej wartości. Po trzecie, wreszcie trzeba stworzyć jasny program hodowli koni wyścigowych i określić rolę, jaką mają w nim odegrać tory wyścigów konnych.
Martwi mnie to, że w trakcie rekonstrukcji kapitałowej nie wykorzystano opinii środowiska. A przecież sprawa dotyczy 400 rodzin, które mieszkają na terenie torów, 1000 koni i 300 ich właścicieli oraz 15 stadnin. Tylko ja w czasie zabiegów związanych z prywatyzacją na bieżąco informowałem środowisko, dla którego decyzja ta ma kolosalne znaczenie.
Trzeba również wyjaśnić przepisy odnośnie do zasad organizacji wyścigów, aby TS, który moim zdaniem w obecnej sytuacji ma największe możliwości uzdrowienia sytuacji Służewca, zechciał wejść w wyścigowy interes.
— Dlaczego tak upiera się Pan przy Totalizatorze Sportowym?
— Ta spółka ma pieniądze i potrzebne do popularyzacji wyścigów kontakty medialne. Ponieważ jest własnością Skarbu Państwa, to wiadomo, że nie przychodzi na Służewiec po atrakcyjny teren. Uważam, że gdybyśmy doprowadzili do sytuacji, kiedy na naszym torze biegałoby co roku 1200 koni, a nie 800 jak obecnie, to zwiększona liczba gonitw zapewniłaby większą efektywność wyścigów i sprawiła, że dla TS to przedsięwzięcie stałoby się opłacalne.