Słodko-kwaśny halibut

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2008-09-26 00:00

Przechadzając się w podziemiach Dworca Centralnego w Warszawie, zauważyliśmy drogowskaz do hotelu Marriott. Idźmy, gdzie nam każą. Zaraz po kilkakrotnym zakręceniu się w drzwiach hotelowych pognaliśmy na I piętro — do restauracji Parmi- zzano’s. Pilnie studiowaliśmy kartę win, zwłaszcza część przeznaczoną dla koneserów. Był tam legendarny kalifornijski Opus One (za 1800 zł). Zasmuciło nas jedynie, że nie podano rocznika. Z pokorą założyliśmy, że — za tę cenę — musiał być chyba szczególnie udany.

Początkowo zainteresował nas także pięciodaniowy obiad za 220 zł — wyłącznie ze względu na sygnalizowaną promocję. Każde z dań za to z kieliszkiem wina! Wszystkie niestety z rumieńcami na etykietach, bo wyraźnie się wstydziły, że nie podano ich wieku. Proponowane mariaże win z potrawami w większości były lekko awangardowe. Zwłaszcza rukoli z chianti.

Ostatecznie zamówiliśmy ipoglosso al forno a caponata — czyli słodko-kwaśnego pieczonego halibuta (79 zł). I co? Pamiętamy, że nazwa bezdyskusyjnie zbliżona była do naszych doznań smakowych. Poprosiliśmy obsługę o rekomendację wina dla naszego wybrańca. Ponownie zaoferowano chianti. Nieprzyjemne wspomnienia z tej randki w ciemno… Zdecydowanie lepszy okazał się w tym układzie włoski Pinot Grigio (40 zł kieliszek) — ale dopiero po szczypcie soli i kilku kroplach cytryny.

Restauracja Parmizzano’s

hotel Marriott

Al. Jerozolimskie 65/79,

Warszawa