SLX: 20 lat, 50 talentów, jedna misja

Partnerem publikacji jest SLX
opublikowano: 2025-12-04 14:38

Dwie dekady temu stanęli przed decyzją: pozwolić branżowej legendzie systemów audiowizualnych zniknąć czy spróbować ją ocalić. Dziś SLX należy do globalnego stowarzyszenia PSNI, realizuje projekty na kilku kontynentach i sięga po innowacje z najwyższej półki. Jak tłumaczą założyciele firmy, droga do miejsca w którym są dziś, była pełna ryzyka i wyzwań, ale przede wszystkim ogromnej pasji.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jak widzą Państwo przyszłość branży audio-wizualnej w Polsce?

Marcin Furmaniak: Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, nowe technologie, które musimy jak najszybciej zrozumieć i wdrożyć. Dlatego rozwój sztucznej inteligencji traktujemy jak naturalną symbiozę: korzystamy z jej dobrodziejstw ze świadomością, że w naszej pracy człowiek pozostaje niezastąpiony. Wierzę, że AI może wzmocnić naszą branżę i uczynić ją jeszcze ciekawszą, bardziej przyjazną i użyteczną dla ludzi.

Konrad Stachoń: Przyszłość będą kształtować trzy główne obszary. Pierwszym jest, jak powiedział Marcin, sztuczna inteligencja, która przyspiesza automatyzację i pozwala tworzyć inteligentne systemy dostosowujące w czasie rzeczywistym dźwięk, obraz czy oświetlenie do użytkownika lub sytuacji. To już się dzieje — AI realnie wspiera te procesy.
Drugim obszarem jest AV over IP, czyli pełne przeniesienie sygnałów do sieci, co umożliwia przesyłanie treści z dowolnego źródła na dowolny odbiornik, niezależnie od infrastruktury.
Trzeci obszar to rozwiązania immersyjne: wielkoformatowe ekrany, AR czy interaktywne środowiska, które już dziś zmieniają sposób prowadzenia szkoleń, prezentacji i wydarzeń.
Takie systemy są wdrażane i stają się standardem.

Technologia AV przestaje być dziś jedynie sprzętem, a staje się ekosystemem doświadczeń angażującym wiele zmysłów – i to właśnie ten kierunek będzie definiował przyszłe rozwiązania.

Jak w ciągu tych ostatnich 20 lat zmienił się rynek rozwiązań audiowizualnych?

Marcin Furmaniak: Branża AV od 20 lat rozwija się nieprzerwanie. Kiedyś sale wykładowe wyposażano w proste zestawy – rzutnik i ekran. Z czasem systemy AV zaczęły integrować również sterowanie oświetleniem, czy zaciemnieniem.

Kluczowym przełomem było przejście z transmisji analogowej na cyfrową, które wymusiło modernizację wielu zrealizowanych instalacji. Równolegle następowała ewolucja wyświetlaczy: od projektorów do dużych i coraz tańszych monitorów LCD, co otworzyło drogę do rozwoju digital signage w przestrzeniach publicznych.

Konrad Stachoń: Duży wpływ na branżę miała również pandemia COVID-19, która przyspieszyła rozwój technologii do pracy zdalnej i przesunęła rynek w stronę rozwiązań sieciowych. Technologia AV coraz silniej przenika się z IT — pracujemy w pełni cyfrowo, na protokołach sieciowych.
Dynamicznie rośnie także segment ekranów LED, które coraz częściej zastępują projektory i ściany z monitorów.

Branża AV to dziś nie tylko obraz i dźwięk, ale także software, automatyzacja i AI: w salach konferencyjnych automatyczne kadrowanie, śledzenie mówcy czy kierunkowy dźwięk stają się standardem. Użytkownicy oczekują prostoty – chcą, by to systemy obsługiwały ich, a nie odwrotnie.

Jak narodził się pomysł na firmę SLX? Jak tutaj dotarliście?

Marcin Furmaniak, wiceprezes SLX: SLX powstało jako kontynuacja największej w 2005 roku firmy audio-wizualnej w Polsce. Gdy zakończyła działalność, grupa doświadczonych entuzjastów – w tym my – postanowiła nie dopuścić, by ten dorobek zniknął. Branża była wtedy młoda i pełna potencjału.
Bazując na kadrze poprzedniego przedsiębiorstwa, założyliśmy SLX. Mieliśmy ułatwiony start: zaufanych klientów i solidne doświadczenie, ale też odpowiedzialność za przejęte projekty.

Konrad Stachoń, prezes SLX: Stanęliśmy przed trudnym pytaniem: kupujemy firmę czy pozwalamy jej zniknąć? To nie była oczywista decyzja – pamiętam stres, adrenalinę i świadomość ryzyka. Nie wiedzieliśmy jeszcze, jak prowadzić biznes, obaj byliśmy bardziej technikami niż menedżerami.
Decyzja wymagała pełnego zaangażowania finansowego. Żeby mieć wkład własny, sprzedałem mieszkanie po babci – szalone, ale okazało się jedną z najlepszych inwestycji w życiu.
Od początku chcieliśmy tworzyć firmę, która nie tylko montuje sprzęt, ale projektuje i buduje systemy od podstaw. Napędzała nas wiara w to, co robimy, a wielu rzeczy – od księgowości po codzienną organizację – uczyliśmy się dopiero w praktyce.

Jakie były Wasze początki na rynku ? Z jakimi wyzwaniami musieli się Panowie mierzyć?

Konrad Stachoń: Nasze pierwsze biuro we Wrocławiu mieściło się na tyłach hurtowni elektrycznej - klasyka branży technologicznej -małe, ciasne i zastawione kartonami. Mieliśmy jeden samochód do wszystkiego: spotkań, pomiarów, montaży i zakupów. Pamiętam momenty, gdy w jednym tygodniu negocjowałem kontrakt w garniturze, a w następnym klient widział mnie na drabinie, realizującego projekt, który sam wcześniej zaprojektowałem. Te sytuacje były zaskakujące dla klientów, ale dla mnie bezcenne — zdobywałem doświadczenie na każdym etapie pracy.

Największym wyzwaniem było finansowanie. Jako nowa firma byliśmy dla banków mało wiarygodni, a starania o pierwsze środki pochłaniały mnóstwo czasu. Ostatecznie zaufał nam jeden z banków — drożej niż standardowo, ale był to jedyny dostępny wybór. Każdą zarobioną złotówkę inwestowaliśmy z powrotem w firmę, by budować kapitał i niezależność finansową.

Pierwsze sukcesy były skromne, ale cieszyły jak wielkie zwycięstwa, bo były wypracowane własnymi rękami. Każda rekomendacja dodawała skrzydeł, a każda porażka bolała podwójnie — nie mieliśmy marginesu błędu. To była intensywna, prawdziwa szkoła przedsiębiorczości.

Marcin Furmaniak: Na początku działalności uruchomiliśmy cztery oddziały SLX: w Szczecinie, Wrocławiu, Poznaniu i Warszawie. Tamte lata zbiegły się z dynamicznym rozwojem sektora publicznego — zwłaszcza uczelni, które intensywnie inwestowały dzięki funduszom unijnym. Kampusy rosły błyskawicznie, a każda nowa przestrzeń wymagała nowoczesnych systemów audiowizualnych.

Był to świeży rynek, technologia dopiero wchodziła na uczelnie, a my trafiliśmy idealnie w moment. Z czasem realizowaliśmy coraz bardziej złożone instalacje na uniwersytetach i akademiach medycznych czy ekonomicznych. Sektor biznesowy dopiero raczkował — firmy nie inwestowały jeszcze tak intensywnie, a my nie mieliśmy naturalnego dostępu do dużych korporacji.

Skąd się wzięła nazwa SLX?

Marcin Furmaniak: To skrót od trzech angielskich słów: Sound, Light i eXperience.

Konrad Stachoń: Nazwę przejęliśmy w pakiecie z firmą. Na początku nie mieliśmy przestrzeni, by myśleć o rebrandingu. Liczyły się finanse, projekty i organizacja pracy, a nazwa była na dalszym planie.
Z perspektywy czasu cieszę się, że nie odziedziczyliśmy jednej z modnych wtedy nazw typu „coś-tam EX” czy „Centrum…”. Takich firm były setki. SLX było krótkie, nowoczesne i łatwe do zapamiętania — po prostu dobrze brzmiało.

Jakie wydarzenia były dla SLX przełomowe i na długo zapadły Panom w pamięci?


Marcin Furmaniak: Najcenniejsze jest to, że przez lata nie musieliśmy zmieniać obranej drogi — konsekwentnie rozwijaliśmy nasze specjalizacje i szukaliśmy nisz w ramach core biznesu. Świetnym przykładem są muzea, które są wyjątkowo wdzięczne do pracy. Instalujemy tam technologię, ale też współpracujemy z pasjonatami i ekspertami.
Pamiętam jak podczas realizacji dla Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu biegałem za mundurami z II Wojny Światowej, kupowałem je na aukcjach, szyliśmy repliki, a czołg T-34 przerabialiśmy na interaktywną grę. Dziś stoi obok Rudego z „Czterech pancernych”.

Takie projekty są niesamowite — kręcimy filmy, zatrudniamy aktorów, tworzymy treści. To nigdy nie jest praca według szablonu. W tej branży najbardziej cenię to, że każdy projekt jest inny: inna architektura, inny klient, nowe wyzwania.

Konrad Stachoń: Różne regiony Polski dawały nam dostęp do innych sektorów rynku, dzięki czemu zdobywaliśmy szerokie kompetencje. Pierwsze muzeum, wystawa, stadion, hala sportowa czy duża uczelnia — każdy z tych projektów był dla mnie w pewnym sensie przełomowy.
Najbardziej cieszyły realizacje, w których przesuwaliśmy granice możliwości sprzętu i systemów, osiągając więcej, niż zakładał projekt czy producent.

SLX jest członkiem globalnego stowarzyszenia PSNI Alliance. Co dzięki temu zyskujecie?

Konrad Stachoń: Członkostwo w PSNI nie było ani przypadkiem, ani zabiegiem marketingowym — to realne potwierdzenie naszych kompetencji i dowód, że polska firma może spełnić bardzo wysokie, międzynarodowe standardy.
Proces dołączenia jest złożony: obejmuje szczegółowy audyt jakości, finansów, procesów i doświadczenia, a wymagania trzeba potwierdzać co roku. Kluczowe były też rekomendacje globalnych vendorów, którzy musieli potwierdzić naszą pozycję i jakość.

Pamiętam moment akceptacji naszego wniosku — to była ogromna duma, ale i świadomość odpowiedzialności. Dzięki PSNI mamy dostęp do najlepszych światowych praktyk i wymiany wiedzy z partnerami z USA, Japonii, Dubaju czy innych regionów.
Właśnie dzięki tej sieci realizujemy dziś projekty w świecie, a dla wielu międzynarodowych korporacji staliśmy się globalnym dostawcą systemów AV, zdolnym do koordynacji i wykonania instalacji na dowolnym kontynencie.


Jaki mają Panowie sposób na utrzymanie tak silnej pozycji na rynku?

Konrad Stachoń: Renoma nie pojawia się po jednym projekcie ani po roku działalności. Dla mnie jej prawdziwym symbolem jest moment, w którym klient przestaje pytać: „Czy dacie radę?”, a zaczyna: „Kiedy możecie zacząć?”. To dla mnie znak pełnego zaufania — rozmowa nie dotyczy już zasobów czy kompetencji, ale dostępności i terminów.
Drugim sygnałem jest sytuacja, w której klient przestaje negocjować wyłącznie cenę i rozumie, że jakość ma swoją wartość. Wtedy wiem, że idziemy właściwą drogą.

Co jest siłą napędową SLX? Technologia czy zespół, który nad nią pracuje?

Marcin Furmaniak: Naszą największą siłą są ludzie — to oni potrafią technologię zrozumieć, połączyć i przełożyć na działający system. Sama technologia jest tylko narzędziem; wartość powstaje dopiero w rękach kompetentnego zespołu.
System to nie zbiór urządzeń, lecz efekt naszej wiedzy, dialogu, pomysłów i odpowiedzialności. Tworzymy rozwiązania dopasowane do konkretnych przestrzeni i potrzeb użytkowników. Bez ludzi, którzy czują technologię i chcą ją rozwijać, nie bylibyśmy dziś w tym miejscu. To właśnie jest DNA SLX.


Jak udało się Panom zbudować zgrany zespół i przyjazną atmosferę?

Marcin Furmaniak: Mieliśmy sporo szczęścia — udało nam się zatrudnić ludzi życzliwych, pełnych pasji i zaangażowania. Po jednej rozmowie trudno mieć pewność, że trafia się na właściwą osobę, ale ci, którzy do nas dołączyli, okazali się świetnymi, oddanymi współpracownikami.

Konrad Stachoń: Budowanie kultury organizacyjnej to zawsze jest proces. Od początku stawialiśmy na uczciwość, odpowiedzialność, wzajemny szacunek, ale też normalność, poczucie humoru i codzienne gesty, które tworzą atmosferę. Były też trudniejsze momenty, bo firma dojrzewała i zmieniała się, jednak zawsze było w niej miejsce na ludzką życzliwość.

Zapach ciasta pieczonego w kuchni, kawa wypita między instalacjami, spontaniczne „potrzebujesz czegoś?” — to drobiazgi, które budują kulturę pracy. Chcieliśmy połączyć profesjonalizm z nowoczesną „rodzinnością”, w której każdy zna swoją rolę i jednocześnie czuje się częścią wspólnego domu.

Co napawa Panów największą dumą?

Marcin Furmaniak: Najbardziej cieszy mnie to, że zespół się rozwija, a jednocześnie tworzą go osoby, które są z nami od lat i odnoszą swoje własne sukcesy. Każdy ma pasje — znam prywatne zainteresowania wielu z naszych ludzi, często naprawdę niezwykłe: mamy w zespole pasjonata baloniarstwa, DJ-a, osoby koncertujące czy intensywnie podróżujące. My te pasje wspieramy, nie stawiamy barier, pomagamy, kiedy ktoś chce się rozwijać także poza pracą. I to jest piękne.

Konrad Stachoń: Pięćdziesiąt osobowości, ludzi, z którymi łączą nas dobre relacje. Ten zespół, który powstał i który od lat się rozrasta, jest po prostu wyjątkowy. Zawsze imponowało mi to, jak nasi pracownicy mocno identyfikują się z firmą — jak zależy im po ludzku, szczerze. Potrafią się wspierać, w pracy i poza nią. Po 20 latach nie jesteśmy grupą przypadkowych osób. Jesteśmy zespołem, społecznością. I to jest największa wartość, jaką udało nam się stworzyć.

W jakim kierunku, według Panów, firma będzie zmierzać w ciągu najbliższych pięciu–dziesięciu lat? Jakie plany i osobiste ambicje wiążecie z tym okresem?

Konrad Stachoń: Od zawsze chcieliśmy rozwijać się w sposób przemyślany — przede wszystkim w kompetencjach, a nie tylko w liczbach. Uwielbiamy przekraczać technologiczne granice, także te wyznaczane przez producentów, i często nam się to udaje.
Chcemy zbudować jeden z najlepszych zespołów AV w Europie i realizować projekty, które staną się benchmarkiem dla branży. Już dziś część naszych rozwiązań jest powielana jako wzorcowe — chcemy ten kierunek wzmocnić.
Planujemy rozwijać usługi serwisowe i konsultingowe, a dalsza ekspansja międzynarodowa jest naturalnym krokiem. Niezależnie od skali, chcemy jednak zachować to, co najważniejsze — ludzką twarz firmy i wartości, które mamy od początku.

Marcin Furmaniak: Za 10 lat chciałbym wciąż pracować z tymi samymi ludźmi — wspólnie się starzeć jako zespół. To dla mnie prawdziwy wyznacznik sukcesu. Jesteśmy dumni, że dajemy poczucie stabilności i rozwijamy się równomiernie, bez gwałtownych skoków spowodowanych chwilową koniunkturą.
Nie zatrudniamy całych działów tylko dlatego, że na coś jest boom — wiemy, że takie mody mijają. Stawiamy na rozwój bezpieczny i odpowiedzialny, zarówno dla firmy, jak i jej współpracowników.
Za 5–10 lat chcielibyśmy być większym, bardziej międzynarodowym zespołem, ale z tym samym rdzeniem ludzi, którzy budowali SLX od początku.

Co z okazji 20. urodzin firmy chcieliby Panowie przekazać zespołowi i klientom?

Konrad Stachoń: Zespołowi mogę powiedzieć jedno: Dziękujemy. Za każdą godzinę pracy, każdy projekt, rozmowę i zaangażowanie — bez Was tej firmy by nie było.
Klientom również dziękujemy za zaufanie: za to, że pozwalają nam być częścią swoich organizacji, wracają do nas i wspólnie tworzymy rozwiązania działające przez lata. Wierzę, że pierwsze 20 lat to dopiero preludium, a najlepsze projekty są jeszcze przed nami.

Marcin Furmaniak: A ja proszę klientów o jedno — zaufajcie nam tak, jak dotąd. Najbardziej doceniam momenty, gdy słyszymy: „Chcę osiągnąć taki efekt, reszta w waszych rękach”. Taka „biała karta” pozwala nam tworzyć przestrzenie, które często przekraczają oczekiwania.
Za to zaufanie jesteśmy ogromnie wdzięczni.

Partnerem publikacji jest SLX