SmartLunch ma apetyt na kapitał

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-04-07 20:00

Wrocławska spółka, która pośredniczy w dostarczaniu posiłków do ponad 70 tys. pracowników, chwali się szybkim wzrostem i rozgląda się za inwestorem.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki jest model biznesowy i skala działalności SmartLunchu
  • jak ulgi w składkach ZUS wspierają żywienie pracowników
  • ile kapitału chciałaby pozyskać spółka

Pracownik najedzony to pracownik zadowolony. Z takiego założenia wychodzi wrocławska firma SmartLunch, dostarczająca aplikację i system do zamawiania przez pracowników posiłków, których koszty częściowo pokrywa pracodawca. Po pandemicznym spowolnieniu biznes, nastawiony przede wszystkim na obsługę firm produkcyjnych, w ostatnim czasie kwitnie.

- Od początku pandemii urośliśmy niemal pięciokrotnie, a w tym roku za naszym pośrednictwem zostaną sprzedane posiłki za ponad 100 mln zł. Z naszych usług codziennie korzystają pracownicy ponad 400 firm, to ok. 70 tys. osób - wylicza Mateusz Tałpasz, prezes i znaczący udziałowiec SmartLunchu.

Pyszne dla pracowników:
Pyszne dla pracowników:
SmartLunch został założony w 2015 r. przez 25-letniego wówczas Mateusza Tałpasza. Aplikacja pierwszych klientów zdobywała we Wrocławiu i okolicach, ale teraz korzystają z niej pracownicy ponad 400 firm w całym kraju.
Tomasz Walków

Pierogi dla pracownika

SmartLunch dostarcza aplikację do zamawiania posiłków z lokalnych restauracji i firm cateringowych. Wpina ją w systemy HR-owe przedsiębiorstw, ułatwiając rozliczanie dofinansowania. Model biznesowy wydaje się podobny do takich aplikacji, jak Pyszne.pl – tyle, że z nastawieniem na klientów firmowych, a nie prywatnych.

- To jest w gruncie rzeczy zupełnie inny biznes, łączy je tylko to, że jedzenie zamawiane jest przez aplikację. Kluczowe przy codziennym żywieniu pracowników jest zapewnienie odpowiedniego i różnorodnego menu. To spoczywa na barkach współpracujących z nami lokalnych restauracji przy wsparciu naszej technologii i know-how. Niezależnie od regionu największą popularnością cieszą się dania kuchni polskiej, a wśród nich pierogi, głównie z uwagi na smak, kaloryczność i cenę - tłumaczy Mateusz Tałpasz.

Kluczowa dla usług SmartLunchu jest ulga ZUS na dofinansowanie posiłków dla pracowników. Do końca lutego miesięczna wysokość dopłat pracodawców, które były zwolnione ze składek ZUS, wynosiła 190 zł, a od marca wzrosła do 300 zł.

- W warunkach wysokiej inflacji spodziewamy się wzrostu zainteresowania naszą usługą. Ceny żywności rosną w galopującym tempie, a co za tym idzie, posiłki przygotowywane w domu są coraz droższe. Oczywiście dania zamawiane od naszych partnerów też drożeją, ale dofinansowanie pracodawcy i efekty skali amortyzują ten wzrost – mówi Mateusz Tałpasz.

Jedzenie w cenie

- Jeździliśmy wzdłuż A4 i przekonywaliśmy przedsiębiorstwa, że można szybko i sprawnie zorganizować wyżywienie przy pomocy lokalnych restauracji i firm cateringowych. Część dużych przedsiębiorstw ma własne kantyny dla pracowników, ale w firmach średniej wielkości prowadzenie takich kantyn często się nie opłaca, a pracownicy jedli najczęściej to, co przynieśli z domu - mówi szef SmartLunchu.

Dolny Śląsk nadal jest głównym rynkiem dla SmartLunchu i odpowiada za ok. 16-17 proc. przychodów. Spółka ma jednak klientów w całej Polsce.

- Z naszej perspektywy pandemia zweryfikowała rynek świadczeń pozapłacowych. W świetle optymalizacji kosztów działy HR zorientowały się, że płacą za benefity, z których ich pracownicy nie korzystają, albo nie mogą korzystać z powodu pandemicznej rzeczywistości. Na pierwszy plan wysunęły się potrzeby wspierające kondycję i odporność pracowników, takie jak opieka medyczna i psychologiczna czy posiłek w pracy. W miejscach, w których działamy od kilku lat, np. w Legnicy, rozpoznawalność naszej usługi wśród pracowników jest bardzo duża. To pomaga, bo wywołuje tak zwany efekt kuli śnieżnej. Gdy ludzie zmieniają pracę, to sami pytają, czy w pakiecie jest SmartLunch. Jak HR-owiec kilka razy usłyszy takie pytanie, to w końcu się do nas zgłasza - mówi Mateusz Tałpasz.

Okiem eksperta
Pakiety pozapłacowe coraz ważniejsze
Anna Barbachowska
dyrektor HR w ADP Polska

Choć na początku pandemii wydawało się, że tzw. rynek pracownika dobiegł końca, to jednak tak się nie stało. Według danych Eurostatu w lutym odnotowano w Polsce jeden z najniższych poziomów bezrobocia w UE (3 proc.). Warto jednak podkreślić, że pandemia całkowicie przewartościowała potrzeby pracowników. Niestabilna sytuacja na rynku pracy, rosnąca inflacja oraz niepewna przyszłość sprawiają, że pracownicy coraz częściej zwracają uwagę na bezpieczeństwo zatrudnienia, stabilne warunki pracy oraz zrozumienie ze strony pracodawcy. Ważne staje się również zapewnienie wsparcia w obszarze psychologicznym. Niewątpliwie na znaczeniu zyskuje także elastyczny model pracy, który coraz częściej jest traktowany przez pracowników jako standardowe świadczenie. Zauważamy, że pracodawcy coraz częściej oferują też możliwość uczestnictwa w programach well-beingowych, wspierających zachowanie work-life balance. Wciąż dla większości pracowników najważniejszym wyznacznikiem do podjęcia pracy jest wysokość wynagrodzenia. Wobec dużej liczby ofert i konkurencji o pracownika na znaczeniu zyskują jednak atrakcyjne pakiety pozapłacowe. Zespoły HR coraz częściej sięgają po niestandardowe rozwiązania – np. dłuższe urlopy wychowawcze, elastyczny tryb pracy, pakiet medyczny uwzględniający wsparcie psychologiczne, pakiet szkoleń czy też dopłaty do dojazdów lub posiłków. Możliwości jest wiele, jednak najbardziej zyskują firmy stawiające na indywidualne potrzeby pracowników. Kluczowy jest dialog.

Szukanie inwestorów

Jak biznes wygląda z finansowego punktu widzenia? W 2020 r. (ostatnie dane z KRS) spółka, żyjąca z wpływów z prowizji od zamawianego jedzenia, miała 3,65 mln zł przychodów i prawie 2,9 mln zł straty netto.

- Dwa lata temu mocno dotknęły nas skutki pandemii. Co prawda firmy produkcyjne, które stanowią większość naszych klientów, nie zawiesiły produkcji, ale w trosce o bezpieczeństwo pracowników, zamknęły wejście dla zewnętrznych dostawców, zwłaszcza w pierwszych miesiącach pandemii. W ubiegłym roku wyniki wyraźnie się poprawiły, choć oczywiście nadal inwestujemy w skalowanie biznesu i rozwój aplikacji, więc rentowność nie jest teraz priorytetem – mówi Mateusz Tałpasz.

Największym udziałowcem spółki jest wrocławski fundusz RST Lift-Off, znaczące pakiety mają też założyciel, czyli Mateusz Tałpasz, i jego dwaj wspólnicy: Michał Obłąk i Krzysztof Gąsior. Są też mniejsi inwestorzy i aniołowie biznesu, wśród nich Paweł Korczak, wrocławski przedsiębiorca, właściciel drukarni Comex, drugiego klienta w historii SmartLunchu. Do tej pory SmartLunch pozyskał od inwestorów ok. 7 mln zł.

- Rozmawiamy z funduszami i inwestorami w sprawie kolejnej rundy finansowania, chcemy pozyskać kilkadziesiąt milionów złotych. Przetrwaliśmy pandemię, model biznesowy został zweryfikowany, teraz potrzebujemy pieniędzy na skalowanie biznesu. Myślimy nie tylko o Polsce, bo na rynkach zagranicznych także brakuje tego typu usługi. Obecnie zatrudniamy 65 osób. W tym roku planujemy zwiększyć zatrudnienie do ponad 100, by zwiększyć sprzedaż i mieć zasoby do dalszego rozwoju technologii – mówi Mateusz Tałpasz.