Smutna podróż nad Morze Żółte (RECENZJA)

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2016-04-26 15:17

Co się dzieje, gdy autor słynnego hitu telewizyjnego „Detektyw” (org. True Detective) zajmuje się literaturą piękną? Zbiór opowiadań Nica Piazzolatto sugeruje książkę drogi. W rzeczywistości chodzi o pewną metaforę.

Scenariusz do „Detektywa”, popularnego na całym świecie amerykańskiego serialu, pojawił się później. To opowiadania zebrane w książce "Podróż nad morze Żółte" - dostępne od niedawna również w polskim przekładzie - wiele lat temu przyniosły Nicowi Piazzolatto pierwszy rozgłos.

O autorze nie wiedziałam nic poza tym, co przeczytałam w jego biogramie na okładce. A wynika z niego, że w dziedzinie literatury jest raczej mistrzem czarnych kryminałów. Sceptyków uspokajam –  w opowiadaniach „W drodze nad Morze Żółte” nie ma nic z gatunku „noir”. Miłośników zapewniam – też się nie rozczarujecie. W każdej z jedenastu historii jest jakaś tajemnica. Ale nie jest to zagadka do rozwiązania, a raczej tajemnica czyjegoś „ja”.

"W drodze nad Morze Żółte", Nic Piazzolatto, wydawnictwo Marginesy
Marginesy

Piazzolatto odsłania swoich bohaterów krok po kroku, tak, żeby czytelnik chciał wiedzieć o nich więcej. Na pozór nieciekawe postaci – 11-letni chłopiec, który wstydzi się ojca, młoda dziewczyna, która dowiaduje się o śmierci brata, amator BASE jumpingu, który niechcący staje się bohaterem miejscowych legend – wszystkie razem tworzą spójny obraz tego, co amerykański pisarz chciał pokazać – mapy ukrytych gdzieś głęboko, podskórnie pragnień i lęków, które sprawiają, że człowiek podejmuje takie, a nie inne decyzje, na ogół nieracjonalne.

Jego bohaterów łączy jedno – są tak bardzo wyobcowani, że tylko wnikając głęboko w ich wewnętrzny świat jesteśmy w stanie (lub w dalszym ciągu nie) zrozumieć, dlaczego lekiem na ich samotność jest odrzucenie, receptą na lęk przed utratą kogoś – odejście, a na znalezienie prawdy – rezygnacja.

Smutne, choć inspirujące, bardzo amerykańskie – tak bym określiła te historie. Opowiadania Piazzolatto, nie wiedzieć czemu, budzą skojarzenia z książkami drogi (może to tytuł jest tak mocno sugerujący), choć nie mają w sobie niemal nic z tej konwencji. Nie ma tu prawie opowieści o podróżach (może z małymi wyjątkami, np. w tytułowym opowiadaniu, w którym poznajemy chłopaka przemierzającego autostradę ze swoim dawnym trenerem futbolowym, żeby porwać jego córkę, grającą w „pewnych” filmach). Droga jest jednak, w taki czy inny sposób, zawsze obecna – jest metaforą wewnętrznych zmagań.

Historie bohaterów Pizzolatto często zaczynają się na autostradach, od rozmów w aucie. Stąd intrygująca narracja (książka napisana jak wzorowe zaliczenie kursu kreatywnego pisarstwa) prowadzi czytelnika w podróż na całkiem nieznane wody historii ich życia, w której zbyt mocno odcisnęły się momenty, kiedy po raz pierwszy kogoś stracili, poczuli się gorsi albo odrzuceni, doświadczyli wyrzutów sumienia  – czyli w miejsce, które autor nazywa Morzem Żółtym. 

Te historie naprawdę wciągają czytelnika. Polecam szczególnie miłośnikom gatunku krótkiej formy literackiej, często ignorowanej pośród innych pozycji na płkach w księgarniach.