SPADA SPRZEDAŻ WYKRYWACZY RADARÓW
Urządzenia pomiarowe dla policji i ostrzegające przed nimi detektory produkują te same renomowane firmy
W Polsce nie wprowadzono zakazu posiadania antyradarów. Jedynie używanie tych urządzeń zostało obwarowane, dość niedawno, wyraźnym prawnym zakazem. Sprzedawcy takich urządzeń, okres największej prosperity mają już za sobą. Zaostrzenie prawa i lepsze przygotowanie techniczne policji spowodowało, że coraz mniej kierowców nabywa detektory.
Sprzedawcy detektorów radarów uważają powszechnie, że najlepsze lata mają już za sobą. Boom na takie urządzenia zaczął się w początkach lat dziewięćdziesiątych i trwał praktycznie do połowy ubiegłego roku.
— W najlepszym okresie sprzedawaliśmy około 10 tys. detektorów radarów rocznie. Według mojego rozeznania, stanowiło to około 20 proc. legalnego importu. Trudno powiedzieć, ile takich urządzeń sprowadzali dzicy importerzy. Popyt był naprawdę wielki. Dzisiaj praktycznie zaprzestajemy sprowadzania tego towaru. Obroty są tak małe, że musieliśmy się nastawić na inną elektronikę — mówi Józef Kubic z kieleckiej hurtowni sprzętu elektronicznego Pradex.
— Obroty na rynku antyradarów, według mojego rozeznania, spadły w ciągu ostatniego roku o około 40 proc. — uważa Janusz Nawrot z kieleckiej firmy Wibtronic, handlującej elektroniką samochodową.
Niebezpieczniej i drożej
Za przyczynę spadku sprzedaży powszechnie uważa się zaostrzenie prawa drogowego. Ostatnie zmiany w kodeksie drogowym zaostrzyły kary dla użytkowników takich urządzeń, chociaż nie wprowadzono zakazu ich posiadania ani sprzedaży. Taki zakaz obowiązuje już w wielu krajach europejskich, np. w Szwajcarii czy Austrii. Prawo jest tam bardzo restrykcyjne i niejeden Polski kierowca przekonał się na własnej skórze, że respektuje się je bezwzględnie już na granicy.
— Równie duży wpływ na spadek obrotów w naszym interesie miało wprowadzenie nowoczesnych radarów przez policję. Starsze typy antyradarów są już praktycznie nieskuteczne. Szczególnie jeżeli pomiar prędkości dokonywany jest z nie oznakowanego auta policyjnego, podążającego za samochodem, w którego kierowcy obudził się duch rajdowca — twierdzi pragnący zachować anonimowość sprzedawca antyradarów.
Postęp technologiczny w konstrukcji policyjnych urządzeń do pomiaru prędkości wymusza pojawianie się na rynku coraz lepszych antyradarów. Nic dziwnego, jeśli i jedne i drugie wytwarzane są przez tych samych producentów. Za około 500 zł można np. kupić antyradar firmy Bell. Tej samej, która wyposaża w urządzenia pomiarowe polską policję. Poprawa konstrukcji wiąże się ze znacznym wzrostem ceny. Dochodzi ona już do 1 tys. zł za najnowsze urządzenia, umożliwiające lokalizację radarów wszystkich typów używanych przez policję. Najtańszy można nabyć już za 150 zł. Jednak są to stare modele, które reagują tylko na niektóre z policyjnych urządzeń.
— Klienci najczęściej wybierają te droższe po 600-800 zł. Dają one bardzo dużą pewność. Tańszych po prostu nie opłaci się kupować. I tak koszt dobrego radaru to cena tylko jednego mandatu za większe przekroczenie prędkości — uważa Józef Kubic.
— Liczy się również marka. W ofercie krajowych sprzedawców praktycznie nie spotyka się urządzeń z Dalekiego Wschodu, tak powszechnych we wszystkich gałęziach elektroniki. Antyradary na naszym rynku najczęściej pochodzą od takich renomowanych producentów jak Bell, Cobra, Uniden — dodaje Józef Kubic.
Legalnie, ale wstydliwie
Klientów sprzedawcom antyradarów napędza oczywiście policja drogowa. Najlepszą reklamą dla nich jest skuteczny patrol stojący przy wjeździe do miasta. Towar taki najlepiej sprzedaje się więc na rogatkach. Prawie w każdym większym mieście można zobaczyć auta z tablicami informującymi o możliwości kupienia antyradaru. Sprzedaje się je bezpośrednio z samochodów. Korzystający z przenośnych kas fiskalnych sprzedawcy, bez problemu wystawiają faktury VAT, jeżeli urządzenie kupowane jest jako wyposażenie auta firmowego.
— Przecież nie ma zakazu handlu takim towarem. Prowadzę normalną działalność handlową i każdemu, kto chce nabyć u mnie antyradar, muszę wystawić rachunek czy fakturę, jeśli tego zażąda — mówi jeden sprzedawców antyradarów, oferujących swój towar na rogatkach Warszawy.
— To handel legalny, ale trochę wstydliwy. Dlatego większość z nas nie chce podawać swojego nazwiska — tłumaczy się z zażenowaniem sprzedawca oferujący antyradary na innej warszawskiej rogatce.
— Myślę, że najlepiej z problemem antyradarów poradzili sobie Amerykanie. Ustawodawcy w wielu stanach przyjęli założenie, że delegalizacja takich urządzeń nie ma sensu. Włączyli więc je do systemów zwiększających bezpieczeństwo na drogach. W pobliżu przejazdów kolejowych i innych niebezpiecznych miejsc na drogach ustawiono tam systemy pobudzające zamontowane w pojazdach antyradary. To bardzo pragmatyczne rozwiązanie i moim zdaniem znacznie lepsze od prawa zakazującego korzystania z detektorów. Można przynajmniej zarobić bez wyrzutów sumienia — mówi Józef Kubic.
PRZYDROŻNY BIZNES: Sklepy z elektroniką samochodową coraz częściej wycofują ze swojej oferty antyradary. Popyt jest zbyt mały, by opłaciło się je sprowadzać większym podmiotom handlowym. Prawdopodobnie już wkrótce ten towar będą sprzedawać tylko drobni handlowcy wystający na rogatkach miast. fot. ARC