Zakończyła się procedura odwołań w Krajowej Izbie Odwoławczej (KIO) w sprawie budowy spalarni w Koninie. O inwestycję, której budżet zakładał ponad 300 mln zł, ubiegało się aż 10 podmiotów. Zamawiający uznał, że najkorzystniejszą ofertę złożyło konsorcjum austriackiej firmy Integral Engineering und Umwelttechnik oraz giełdowych spółek Erbud i Introl, które proponowało 364,08 mln zł brutto. Prawie wszyscy uczestnicy postępowania odwołali się od tej decyzji.
— Jeżeli KIO podzieli nasze stanowisko, będziemy mogli podpisać umowę z wyłonionym wykonawcą — mówi Andrzej Drewniak, pełnomocnik ds. projektu konińskiej spalarni.
Ale jeśli KIO uwzględni odwołania (początkowo wpłynęło siedem), to nakaże powtórzenie oceny ofert. Przypomnijmy, że zamawiający uznał za ważne cztery oferty (łącznie ze złożoną przez konsorcjum Astaldi, które początkowo odrzucono).
— Sprawa jest skomplikowana. Rozstrzygnięcie w tym tygodniu — mówi Małgorzata Stręciwilk, rzeczniczka KIO.
— W optymistycznym scenariuszu zakładamy, że w pierwszej połowie września podpiszemy umowę z wykonawcą. Na realizację zadania jest 40 miesięcy,ale instalacja jest mała, więc budowa zajmie 32 miesiące. To oznacza osiem miesięcy rezerwy — mówi Andrzej Drewniak.
Jest spokojny o realizację inwestycji w terminie i wykorzystanie 155 mln zł dotacji. Spalarnia, choć najmniejsza (ma przerabiać 94 tys. ton odpadów rocznie) spośród sześciu podobnych inwestycji z dofinansowaniem unijnym, ma szansę je wyprzedzić.
— Jako jedyni ze wszystkich projektów spalarni mamy ważną i prawomocną decyzję środowiskową, a także plan zagospodarowania przestrzennego — mówi Andrzej Drewniak.
Konińska spalarnia powstanie na terenach przemysłowych. Ma przerabiać odpady z 30 gmin, gdzie mieszka 330 tys. osób.