SPÓŁKI Z TRUDEM WRACAJĄ DO ROSJI
Sprzedaż eksportowa na rynki wschodnie nie jest promowana przez polski rząd
KONIECZNE ZMIANY: Dariusz Marciniak, prezes zarządu KrakBrokers uważa, że bez zmian w prowadzeniu polityki gospodarczej z Rosją, nie mamy szans na odgrywanie znaczącej roli jako jej partner handlowy. fot. MP
Po słynnym rosyjskim kryzysie, który miał miejsce w 1998 roku, wschodnie rynki zostały praktycznie zamknięte dla polskich produktów. Ucierpiało na tym wiele firm giełdowych, które prowadziły intensywny handel z państwami byłego ZSRR. Prawie dwa lata po kryzysie jedynie kilka podmiotów może pochwalić się skutecznym powrotem na tamtejsze rynki.
Przyczyną takiego stanu rzeczy mogą być działania naszego rządu, który, według przedstawicieli spółek eksportujących swoje produkty za wschodnią granicę, nie podejmuje praktycznie żadnych działań wspierających sprzedaż w tamtym rejonie świata.
Ostre załamanie
Eksport do Rosji po kryzysie z roku 1998 jest obecnie wartościowo ponad trzykrotnie mniejszy niż przed załamaniem. Drastyczny spadek sprzedaży na tamtejszy rynek w największym stopniu odczuły spółki z branży spożywczej, które do dzisiaj, z małymi wyjątkami, nie mogą stanąć na nogi. Przede wszystkim dotyczy to firm produkujących mięso. Część z nich po stracie tak dużego rynku zbytu pracuje obecnie na 50 proc. swoich możliwości. Ofiarami byli jednak także przedstawiciele innych branż, jak choćby spółki meblarskie czy farmaceutyczne.
Ciągłe bariery
Próby powrotu na rosyjski rynek napotykają coraz to nowe przeszkody, w tym również ze strony naszego wschodniego sąsiada. Podnoszą one i tak już wysokie ryzyko inwestycyjne.
— Zagrożeniem dla podmiotu prowadzącego interesy z Rosjanami są bardzo szybko zmieniające się przepisy podatkowe i celne. Dodatkowo, dla nas jako firmy zajmującej się sprzedażą towarów rolnych, jednym z większych problemów jest uzyskanie certyfikatu GOST R, który uprawnia nas do eksportu do Rosji. Dość uciążliwe są stałe zmiany przepisów sanitarnych nałożone na towary z zagranicy — twierdzi Dariusz Marciniak, prezes zarządu KrakBrokers.
Uważa on przy tym, że są to przeszkody, z którymi można się uporać samemu. Gorzej natomiast, że rząd na poziomie makro nie stymuluje eksportu. Amerykanie i Niemcy nie bacząc na koszty wchodzą do Rosji.
— Potrafią oni zapomnieć o uprzedzeniach i zdają sobie sprawę z chłonności i potencjału tego rynku — konkluduje Dariusz Marciniak.
Rosja jest powszechnie uważana za kraj o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym, ale przy umiejętnym prowadzeniu interesów można je w znacznym stopniu wyeliminować. Prezes KrakBrokers przyznaje, że w interesach z Rosjanami hołduje zasadzie wpierw pieniądze, potem towar, co pozwala na uniknięcie finansowej wpadki.
Na inne aspekty handlu z Rosjanami zwraca uwagę Marian Malinowski, specjalista ds. eksportu na Wschód w Jutrzence.
— Niektórym polskim spółkom zaszkodziło rozporządzenie rosyjskiego banku centralnego z 17.03.99 r. Każdy Rosjanin planujący zakup dewiz na rozliczenie transakcji handlowej jest zobowiązany zdeponować równowartość tej kwoty w rublach w banku, z którego pobrał dewizy na czas rozliczenia transakcji. W świetle tego przepisu muszą oni posiadać dwukrotnie więcej pieniędzy niż potrzebują z tytułu rozliczenia umowy. To znacznie ogranicza skalę transakcji — uważa Marian Malinowski.
Brak wsparcia
Osoby zajmujące się kontraktami z Rosją w spółkach publicznych uważają, że brakuje działań wspomagających eksport na poziomie gospodarczym. Co innego twierdzą z kolei organy powołane do wspierania tych kontaktów. A są to między innymi Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych i Departament Rzemiosła Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Pierwszy z wymienionych podmiotów ubezpiecza transakcje handlowe zawierane z Rosjanami. Stawka pobierana od transakcji ustalana jest indywidualnie i nikt z KUKE nie potrafił określić poziomu, na jakim może się znajdować. Przedsiębiorcy prowadzący interesy w Rosji twierdzą jednak, że ubezpieczenie kredytu znacznie obniża zysk.
Prezes jednej ze spółek starających się o takie zabezpieczenie określił wysokość stawki na poziomie od 3 proc. do 7 proc. wskazując równocześnie na trudności związane ze spełnieniem warunków determinujących uzyskanie ubezpieczenia. Łatwiej jest uzyskać kredyt na transakcję ubezpieczoną w KUKE. W Departamencie Rzemiosła i Promocji Małych i Średnich Przedsiębiorstw pomoc polega głównie na finansowaniu ekspozycji na targach i wystawach.
Nie widać poprawy
Zdaniem osoby zajmującej się rynkiem rosyjskim w jednej z giełdowych spółek z branży mięsnej, w tej chwili prowadzenie interesów na tamtym rynku jest znacznie trudniejsze niż przed kryzysem. Aktualnie da się zauważyć splot trzech niekorzystnych czynników. Pierwszy z nich to wysokie ceny mięsa w Polsce. Drugi to wciąż dotowanie przez UE własnych towarów eksportowych wysyłanych na Wschód. W końcu, polityka rządu rosyjskiego popierająca własną produkcję, co wyraża się w podwyższaniu opłat granicznych. Polscy eksporterzy mięsa mają nadzieję na zgodne z zapowiedziami UE zniesienie części dotacji do towarów z krajów członkowskich. Ceny realne produktów z UE mogłyby się wtedy okazać wyższe od polskich. Ostatnią możliwością poprawy polskiego eksportu mięsa byłyby dotacje do polskich produktów. Oczywiście nie jesteśmy tak bogaci jak kraje Unii Europejskiej, ale taką pomoc eksportową stosuje się na — zbliżonych gospodarczo do Polski — Węgrzech.
Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że żadna z agencji rządowych nie ma specjalnej strategii „na Rosję”. Wydaje się to tym dziwniejsze, że jest to jedyny kraj, z którym mamy wg wstępnych szacunków za cztery miesiące 2000 r. dodatni bilans handlowy. Bierna polityka makro przekłada się na odwracanie się od tego rynku przedsiębiorstw dotychczas prowadzących tam handel. Pasywna polityka gospodarcza względem naszego największego sąsiada, przy agresywnej działalności proeksportowej innych państw, może spowodować, że Polska, naturalny z racji położenia partner handlowy dla Rosji, zostanie na tej płaszczyźnie zepchnięta na pozycję marginalną.