Sprawa Adamowicza warunkowo umorzona

DI, PAP
opublikowano: 2016-03-18 15:41

Gdyby prezydent Gdańska chciał ukryć majątek, działałby w inny sposób – twierdzi sąd. Zaznacza jednak, że trudno dać wiarę, iż samorządowiec zapomniał w oświadczeniach majątkowych o dwóch mieszkaniach.

Sąd Rejonowy w Gdańsku warunkowo umorzył w piątek postępowanie przeciwko Pawłowi Adamowiczowi w sprawie podawania przez niego nieprawdziwych informacji w oświadczeniach majątkowych. Gdański samorządowiec ma zapłacić 40 tys. zł na cele społeczne. Taki wniosek złożyła w połowie grudnia 2015 r. Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu, prowadząca śledztwo w tej sprawie.
Paweł Adamowicz nie był obecny w sądzie, przebywa w delegacji służbowej za granicą.

- Od początku śledztwa mówiłem, że wszystko polegało na pomyłce. Dzisiejsza decyzja Sądu Rejonowego potwierdza to. Dziękuję wszystkim gdańszczanom, którzy w ciągu wielu miesięcy nagłaśniania tej sprawy przez opozycję i media nie zwątpili w moją uczciwość - napisał w oświadczeniu prezydent Gdańska.

Umarzając warunkowo postępowanie wobec Adamowicza sąd uznał, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych mu czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.

Sąd wyjaśnił m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym.

- Nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł - dodała sędzia Anna Jachniewicz.

Według prezydenta Gdańska, pomyłki w jego oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r. Z wyjaśnień Adamowicza wynika, że był w tym czasie zaangażowany w szereg uroczystości związanych z katastrofą smoleńską, a jego żona była w zaawansowanej ciąży.

- Prawdopodobne jest, że oskarżony podchodził do wypełnienia oświadczeń majątkowych niefrasobliwie, a w kwietniu 2010 r., kiedy składał pierwsze oświadczenie majątkowe objęte zarzutem z uwagi na okoliczności zewnętrzne jego koncentracja na kwestiach posiadanego przez niego majątku mogła być osłabiona. Trudno jest jednak dać wiarę oskarżonemu, że mógł całkowicie zapomnieć o posiadanych przez siebie i małżonkę dwóch mieszkaniach. Oskarżony posiadał już wprawdzie wówczas pięć innych nieruchomości i mógł istotnie nie zajmować się sam rodzinnymi kwestiami majątkowymi, mieszkanie jest jednak rzeczą na tyle wartościową, że wątpliwe jest, iż oskarżony nie pamiętał o ich posiadaniu - ocenił sąd.

Nie dał też wiary wyjaśnieniom Adamowicza, że różnice w podanych kwotach oszczędności to efekt nieuwzględnienia darowizn dokonanych na rzecz jego dzieci przez nieżyjących obecnie dziadków żony.  Jak wskazał sąd, brak jest umów darowizn w tej sprawie, a ponadto analiza sytuacji materialnej rzekomych darczyńców wskazała, że nie dysponowali oni tak wielkim majątkiem.

- I nic oprócz twierdzeń oskarżonego i spokrewnionych z nim świadków nie wskazuje na to, że takie darowizny zostały dokonane - uznał sąd.

Jednocześnie nie ma wystarczających podstaw do uznania, że prezydent Gdańska "celowo i z premedytacją" podał nieprawdziwe dane o oszczędnościach.

- Gdyby istotnie oskarżony chciał ukryć przed opinią publiczną i organami ścigania stan swojego majątku, to zapewne działałby w inny sposób np. ustanawiając rozdzielność majątkową, czy też przepisując część majątku na żonę. Zdaniem sądu zatem, podobnie jak w przypadku nieruchomości oskarżony podszedł po prostu nonszalancko do wypełnienia oświadczeń majątkowych, a jego działanie przekroczyło granice niedbalstwa  - powiedziała sędzia.