Sprzedawcy fotelików walczą o 540 mln zł
Mandaty zwiększą sprzedaż foteli dziecięcych
PRZEDE WSZYSTKIM DZIECI: Wszyscy, którzy zdecydują się na zakup fotelików kierując się strachem przed konsekwencjami niedostosowania się do przepisów, powinni się wstydzić. Najważniejszą sprawą jest przecież bezpieczeństwo dzieci — mówi Franciszek Breza, prezes firmy Oster. fot. Borys Skrzyński
Od 1 stycznia 1999 roku zacznie funkcjonować przepis, który zabrania przewozu dzieci do lat 10 bez specjalnego fotelika. Przemnażając średnią cenę fotelika (300 zł) przez liczbę 1,8 mln potencjalnych nabywców, okaże się, że do zdobycia przez producentów i sprzedawców jest 540 mln zł.
Szacuje się, że w Polsce jest około 2 mln zmotoryzowanych rodzin posiadających dzieci do lat 10. Tylko 10 proc. rodziców przewozi swoje pociechy w specjalnych fotelikach. Wynika z tego, że 1,8 mln rodzin stanie się idealną klientelą dla producentów i sprzedawców fotelików.
Na polskim rynku funkcjonuje kilku producentów i importerów fotelików dziecięcych. Obserwują oni wzrost sprzedaży już od chwili, kiedy pojawiły się pierwsze informacje na temat nowego przepisu.
— W 1997 r. rozpoczęto rozmowy o wprowadzeniu do kodeksu drogowego obowiązku przewożenia dzieci w wieku do 10 lat w specjalnie do tego przystosowanych fotelikach, co przyczyniło się do wzrostu sprzedaży — mówi Franciszek Breza, prezes firmy Oster.
Jednak prawdziwego boomu sprzedawcy mogą się spodziewać w przyszłym roku.
Motywujące mandaty
Znaczący wzrost sprzedaży fotelików może nastąpić dopiero po wejściu w życie przepisu. Stanie się tak dlatego, że wiele osób zlekceważy nowy nakaz. Handlowcom pomogą jednak policjanci.
— Największej sprzedaży spodziewamy się w styczniu. Wiele osób zacznie kupować foteliki po pierwszych mandatach — mówi Magdalena Wilk, kierownik działu handlowego ITC - Logistic.
Nie wszyscy jednak spodziewają się znaczącego wzrostu sprzedaży.
— Na pewno pojawi się więcej klientów, ale nie jestem pewna, czy nowy przepis spowoduje znaczący wzrost sprzedaży — uważa Karolina Daniel przedstawiciel handlowy firmy, Pol Trade.
Podwórkowa produkcja
Nowy przepis spowodował pojawienie się na rynku kilku nowych producentów fotelików samochodowych.
— Są to firmy nastawione przede wszystkim na zarobkową produkcję i sprzedaż. Jakość ich produktów nie może być porównywana z wyrobami wiodących wytwórców europejskich i światowych. Pojawia się zresztą pytanie, czy materiał, z którego są wykonane (najczęściej jest to styropian) może stanowić zabezpieczenie dla dziecka w razie kolizji — twierdzi Ilona Walkowiak, przedstawiciel handlowy firmy Oster.
Uważa ona, że nabywcy powinni się obawiać tzw. podwórkowej polskiej produkcji o niższej jakości.
— Każdy bezpieczny fotelik powinien być — na różnych etapach powstawania — poddawany rygorystycznym testom eliminującym każdą możliwość zagrożenia dla życia dziecka. Na takie badania mogą sobie pozwolić jedynie profesjonalne fabryki zatrudniające doświadczonych ekspertów — tłumaczy Ilona Walkowiak.
Wykorzystać chwilę
Producenci i importerzy fotelików zdążyli już zaobserwować wzrost sprzedaży. Spowodowane jest to nie tylko pojawieniem się nowego przepisu, ale także licznymi informacjami w mediach.
— W tym roku zaobserwowaliśmy wzrost sprzedaży w stosunku do poprzedniego roku o 61 proc. — twierdzi Franciszek Breza.
— Foteliki kupują ludzie, którzy są uświadomieni, którzy dbają o dobro swoich dzieci. W tym roku nastąpił boom. Spowodowane to jest informacjami w mediach — sumuje Magdalena Wilk.
Przedstawiciele firm oferujących foteliki skorzystają z pomocy przepisu i prawdopodobnie nieźle zarobią. Deklarują, że aby dodatkowo zwiększyć sprzedaż, rozpoczną od nowego roku kampanie reklamowe. Jest o co walczyć, bo klienci będą zmuszeni do zakupów.