Stała cena za nowy lokal ma pomóc w zdobyciu klientów
Deweloperzy są zmuszeni do powstrzymania wzrostu cen mieszkań
Rosnąca konkurencja na rynku nieruchomości zmusza firmy deweloperskie do walki o klienta. Niektóre z nich oprócz pomocy w zaciąganiu kredytów oferują stałe, niskie ceny, które po podpisaniu umowy nie podlegają indeksacji.
Wtórny obrót mieszkaniami staje się coraz większą konkurencją dla rynku pierwotnego. Przybywa także firm deweloperskich i atrakcyjnych budynków mieszkalnych. Zdaniem Zygmunta Chyli, członka zarządu i dyrektora ds. marketingu GTC, walka o klienta toczy się na wszystkich rynkach, nie tylko na rynku pierwotnym. Dlatego też deweloperzy wprowadzają nowe produkty, którą mają przyciągnąć potencjalnych klientów.
Bez indeksacji
Niektóre firmy na przykład oferują stałe ceny, nie podlegające indeksacji po zawarciu umowy sprzedaży.
— Faktycznie nasze ceny nie podlegają indeksacji. Tak jest od momentu obniżenia inflacji. W tej chwili indeksacja dotyczy w większym stopniu mieszkań na wynajem niż nowych. Poza tym, w sytuacji, gdy klient wpłaca 10-15 proc. wartości mieszkania w trakcie budowy, a na resztę sumy zaciąga kredyt, przestaje ona być problemem — informuje Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
Inną firmą proponującą stałą cenę jest Polski Fundusz Nieruchomości. Na budowanym przez niego osiedlu Nowy Bukowiec mieszkanie będzie można kupić po 2,5-2,7 tys. zł za mkw. Jak podaje Magdalena Marszałek, firma zrezygnowała z indeksacji, ponieważ chce w ten sposób pozyskać klienta.
— Jesteśmy nową firmą i ten sposób wydawał nam się dobry, aby zainteresować potencjalnych nabywców. Sprzedaliśmy kilkanaście mieszkań. Ceny bez indeksacji na razie utrzymujemy przy naszym pierwszym budynku. Niewykluczone, że przy kolejnych odejdziemy od tej formy — uzupełnia Magdalena Marszałek.
Zygmunt Chyla twierdzi, że ryzyko utrzymania stałej ceny może podjąć tylko firma, która ma grunt, pozwolenie na budowę, własny kapitał oraz stałe źródła finansowania. Wówczas, jeżeli szybko wybuduje obiekt i w równie krótkim czasie sprzeda mieszkania, nie straci na takim przedsięwzięciu.
— Zgadzam się z taką opinią. Z doświadczenia wiemy, że uda nam się ukończyć pierwszą fazę projektu w ciągu 9 miesięcy. Dlatego zdecydowaliśmy się nie stosować indeksacji — twierdzi Magdalena Marszałek.
Dom Development również stosuje stałe ceny, ale w dolarach.
— Obecna sytuacja na rynku, gdy cena dolara spadła, jest korzystna dla klientów. Jeżeli waluta będzie stabilna, a inflacja na niskim poziomie, to może przejdziemy na rozliczenia w złotych — dodaje Jarosław Szanajca.
Współpraca z bankami
Innymi zabiegami mającymi przyciągnąć klienta są liczne upusty, możliwość uczestniczenia w aranżacji wnętrz czy wreszcie ścisła współpraca firm z bankami, ułatwiająca kupującym zaciągnięcie kredytu. Ogromne potrzeby mieszkaniowe nie mają znaczenia dla firm deweloperskich, jeżeli istnieje bariera w postaci małej dostępności do finansowania. Kluczem do rozwiązania tego problemu jest przede wszystkim niższe oprocentowanie kredytów. Poza tym, firmy powinny dostosować oferty do konkretnych potrzeb klienta. Uzyskać to można między innymi dzięki współpracy z bankami.
— Mamy zawartą umowę z Deutsche Bankiem. Nasi klienci w związku z tym mogą liczyć na niższe prowizje i darmową wycenę. Oferujemy także kredyty inwestycyjne. Kupujący wpłaca 35 proc. wartości mieszkania, a na resztę sumy bierze kredyt, którego spłata jest przewidziana w ciągu 2 lat. Poza tym zawsze istnieje możliwość indywidualnych negocjacji z nami ceny — informuje Zygmunt Chyla.
Polski Fundusz Nieruchomości również pomaga uzyskać klientom kredyt. Jest to istotne zwłaszcza, gdy nabywca nie posiada wymaganego przez bank wkładu własnego.
— Banki, z którymi się kontaktujemy, mogą udzielić naszym zainteresowanym nawet 100 proc. kredytu. Natomiast w przypadku nieregularnych dochodów mogą zmienić i dopasować terminy spłat — wymienia Magdalena Marszałek.
Prezes Dom Development uważa, że w tej chwili bardziej opłaca się wziąć kredyt, niż finansować kupno mieszkania z własnych źródeł. Powoli zauważają to kupujący i dlatego zorganizowanie całej transakcji przez dewelopera ułatwia im podjęcie decyzji.
— Na co dzień współpracujemy z Bankiem Ochrony Środowiska. Oprócz tego mamy własne produkty. Jeden z nich jest skierowany do ludzi aspirujących do klasy średniej, a mieszkających w starym budownictwie. Wpłacenie przez nich 10 proc. wartości mieszkania wystarcza, aby wprowadzili się do nowego lokalu. Przez kolejne 12 miesięcy zostają zwolnieni z wszelkich opłat, po to, by mogli korzystnie sprzedać swój poprzedni lokal. Następnie z tego tytułu mogą zadeklarować wpłatę jakiejś kwoty na pokrycie dalszych kosztów kupna mieszkania, a na resztę wziąć kredyt maksymalnie na 25 lat — wyjaśnia Jarosław Szanajca.
Inne opcje
Jeszcze inne rozwiązanie zamierza wprowadzić Polski Fundusz Nieruchomości. Stara się on, aby klienci wpłacali pieniądze do banku, a nie bezpośrednio deweloperowi. Dopiero po zakończeniu budowy zostałyby one przekazane inwestorowi. W ten sposób zainteresowany zostanie zabezpieczony na wypadek bankructwa firmy.
— Dodam, że prowadzimy w tej sprawie rozmowy z kilkoma bankami. Innym zabezpieczeniem, które stosujemy, jest zawieranie umowy przedwstępnej w formie aktu notarialnego. Pozwala to na wpis nieruchomości do księgi wieczystej — mówi Magdalena Marszałek.