57, 31, -21, 28, 20 — to nie jest zestaw przypadkowych liczb, lecz stopy zwrotu, jakie osiągał Quercus Agresywny w ostatnich latach. Nie dość, że fundusz zawsze był lepszy od benchmarku, to nierzadko rozkładał też konkurencję na łopatki. Zwieńczeniem sukcesu, opartego głównie na selekcji polskich małych i średnich spółek, było ogromne zaufanie krajowych inwestorów. W szczytowym momencie zarządzający miał pod opieką ponad 1,2 mld zł, a popularność była tak duża, że firma kierowana przez Sebastiana Buczka zawiesiła przyjmowanie wpłat od nowych klientów. Rynek bywa jednak przewrotny, a załamanie koniunktury w segmencie giełdowych małych i średnich firm wepchnęło fundusz w straty. Od początku roku Agresywny stracił 7,8 proc. W tym czasie WIG, który jest jego portfelem wzorcowym, zwyżkował o 0,6 proc., a średnia strata rywali była ponaddwukrotnie mniejsza. Nie pomagają też sami klienci, którzy z miesiąca na miesiąc pozbywają się jednostek uczestnictwa. Od początku roku wycofali prawie 300 mln zł. To najgorszy wynik w grupie. Johann Wolfgang von Goethe mawiał, że potykając się, można zajść daleko — nie wolno tylko upaść i się nie podnieść. Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przekonuje, że fundusz nie ma problemów z płynnością i nie ma też ryzyka koncentracji na pojedynczych papierach.
— Po pięciu tłustych latach, nadszedł w końcu chudy rok. Nie podejmujemy jednak pochopnych decyzji. Postępujemy konsekwentnie, czyli wciąż stawiamy na średnie i małe spółki oraz firmy, w których może się pojawić inwestor strategiczny. Słabość w tym segmencie nie będzie trwała wiecznie. Uważam, że zła passa odwróci się pod koniec roku, niemniej ciężko nam będzie odrobić straty do benchmarku — tłumaczy Sebastian Buczek.
Cel nie uświęca środków
O tym, jak bolesny może być upadek z wysokiego konia, przekonali się też klienci Eques Akcji. Ten młody fundusz, utworzony przed dwoma laty, z impetem wszedł na rynek, zyskując po pierwszym roku działalności prawie 38 proc., co było trzecim najlepszym wynikiem w grupie. Potem zaczął odcinać kupony. Najpierw dostał się do sieci sprzedaży PZU Życie, największego polskiego ubezpieczyciela, a później znalazł się na półce w supermarkecie funduszowym BOŚ Banku. Od początku roku Eques Akcji traci 17 proc., co jest nie tylko najgorszym wynikiem w segmencie funduszy akcji polskich, ale też czwartym najgorszym wynikiem na rynku. Ubiegłoroczny sukces Equesa również był pochodną inwestycji w akcje mniejszych spółek. Zarządzający nie obawiał się agresywnych zakładów z rynkiem, nierzadko grał też va banque. Dość powiedzieć, że w połowie 2013 r. aż 14 proc. portfela zajmowały walory spółki Uboat Line notowanej na NewConnect, które zwyżkowały w tym czasie ponad 1000 proc. Na koniec grudnia pozycja ta stanowiła już zaledwie 2,5 proc. aktywów. Zarządzający Sebastian Słomka i Bartosz Tuczyński, podobnie jak Sebastian Buczek, wierzą, że spadki w segmencie „misiów” okażą się korektą. Na razie jednak mocno przebudowali portfel, zwiększając udział firm o największej płynności. Dominującymi sektorami są banki, budownictwo, deweloperzy oraz handel, a spółki wchodzące w skład indeksu WIG30 stanowią około 60 proc. portfela.
Raz na wozie, raz pod wozem
Dużo łatwiej odnosić sukces, gdy otoczenie sprzyja. Dlatego nie dziwi, że wśród najzyskowniejszych funduszy w tym roku znalazły się te, które okazji do zarobku poszukują w Turcji. Arka BZ WBK Akcji Tureckich zamieniła 29 proc. straty z 2013 r. na 23 proc. zysku. Na wóz wskoczyły też Investor Turcja i Quercus Turcja, które również notowały w ubiegłym roku jedne z najgorszych wyników na rynku. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się rajd PKO Złota. Maruder z ubiegłych lat dzięki dobrej koniunkturze na rynku metali szlachetnych zyskał w tym roku prawie 21 proc. Inventum TFI, jako dawne Idea TFI, dwukrotnie (w 2012 i 2013 r.) było nagradzane funduszową maliną, przyznawaną przez „Puls Biznesu”, za najgorsze wyniki inwestycyjne funduszy. Tegoroczne zmagania związane z restrukturyzacją portfeli i windykowanie należności od spółek portfelowych przynoszą wymierne efekty. Wśród dziesięciu najzyskowniejszych funduszy w tym roku znalazły się aż trzy zarządzane przez Inventum, w tym flagowy Premium, który zarobił prawie 17 proc.
Skarbiec Market Neutral w 2013 r. był natomiast drugim najlepszym funduszem oferowanym przez Skarbiec TFI. Zyskał 21,5 proc., a dobry wynik był pochodną strategii polegającej na równoczesnym zajmowaniu długiej i krótkiej pozycji w akcje. W tym roku fundusz stracił 13,7 proc.
Ustal limit i tnij straty
BERNARD WASZCZYK, analityk Open Finance
Każdy inwestor, już na etapie podejmowania decyzji o dokonaniu konkretnej inwestycji, powinien ustalić sobie limit strat. Czekanie i bierne przyglądanie się, jak inwestycja przynosi coraz większe straty, i łudzenie się, że to już może koniec i niedługo odbije, w większości przypadków przynosi marne efekty. Trzeba działać zdecydowanie, zgodnie z przyjętą na początku zasadą. Można np. przyjąć, że wychodzimy z inwestycji w dany fundusz, jeśli wycena jego jednostki uczestnictwa czy certyfikatu od ostatniego szczytu spadnie o 10, 15 czy 20 proc. – wedle uznania. Przy czym nie trzeba od razu sprzedawać wszystkiego, tylko np. połowę. Jeśli jednak trend się odwróci, to będziemy żałowali decyzji o sprzedaży, ale pocieszeniem będzie fakt, że ta połowa, która została, będzie zarabiać.
Natomiast odradzające się fundusze faktycznie mogą być interesującą alternatywą. Takie odrodzenie często związane jest z jakościową zmianą zarządzania, wynikającą np. z wymiany kadry, a napływ świeżej krwi może pozytywnie przełożyć się na wyniki. Oczywiście, zawsze trzeba pamiętać, że nigdy nie ma gwarancji, że historyczne wyniki, choćby te najlepsze, będą powtarzane.