Notabene zapożyczona końska XVIII-wieczna definicja encyklopedyczna umieszczona została w rozdziale „o zwierzętach osobliwych”. Obchodzącą właśnie drugą rocznicę działalności Radę Ministrów (RM) pod wodzą Donalda Tuska wypada również uznawać za organ osobliwy z zapominanego, a ciekawego powodu proceduralnego. Otóż pierwszy raz od wejścia w życie w 1997 r. Konstytucji RP najpierw premier 11 grudnia 2023 r., a później 12 grudnia personalnie wszyscy ministrowie zostali wybrani przez Sejm. Odpowiednie uchwały widnieją w Monitorze Polskim (MP) pod pozycjami 1380 i 1381. Dlatego gdy 13 grudnia na dziedziniec Pałacu Prezydenckiego zajechał opancerzony autokar (kiedyś zakupiony na takie właśnie okazje) z całym rządem, to pierwszy raz w dziejach Polski jego pasażerami byli już konstytucyjni ministrowie, a nie dopiero kandydaci na ministrów. Ceremonia pod żyrandolem przebiegła jak zawsze, wszyscy odebrali kurtuazyjnie od Andrzeja Dudy dyplomy i złożyli przysięgi, zaś prezydenckie postanowienia z 13 grudnia zostały przekopiowane z formalnych uchwał Sejmu i również opublikowane w MP pod kolejnymi pozycjami 1382 i 1383. Jedyny po ponownym odzyskaniu przez Polskę w 1989 r. niepodległości rząd z takim zdublowanym umocowaniem – czyż to nie osobliwość?
Procedura powoływania RM sprecyzowana jest w artykułach 154 i 155 Konstytucji RP. Zawiera trzy możliwe kroki, kolejny stawiany jest w razie niepowodzenia poprzedniego. Twórcy konstytucji przewidzieli aż tyle wariantów po doświadczeniach ustrojowych z pierwszych lat III RP, a zwłaszcza po odwołaniu w 1992 r. gabinetu Jana Olszewskiego oraz w 1993 r. następnego rządu Hanny Suchockiej. Chodziło o danie naszemu państwu większych szans na stworzenie rządu bez przymusowych kolejnych wyborów. Przypominam owe trzy konstytucyjne kroki.
► Pierwszy. Prezydent powołuje RM, która następnie uzyskuje od Sejmu wotum zaufania bezwzględną większością głosów. Ta procedura jest dobrze znana, tak przebiegało od 1997 r. standardowe powoływanie aż 10 rządów.
► Drugi. Powołana przez prezydenta RM nie uzyskuje od Sejmu wotum zaufania bezwzględną większością głosów, takim dobrze pamiętanym z 2023 r. przypadkiem był dwutygodniowy wyrób rządopodobny Mateusza Morawieckiego. Wtedy inicjatywę przejmuje Sejm i sam wybiera rząd bez pytania prezydenta, co zostało przerobione na gabinecie Donalda Tuska i przypomniane powyżej.
► Trzeci. Sejmowi nie udaje się wybrać premiera i rządu, wtedy powtarzany jest krok pierwszy z bardzo istotną modyfikacją – sejmowe wotum zaufania dla RM wymaga większości już tylko zwykłej. Wszystkie trzy kroki przećwiczone zostały w 2004 r. na rządzie Marka Belki – prezydenckim, zaś w Sejmie mniejszościowym – który uzyskał akceptację izby dopiero rzutem na taśmę, wyłącznie z powodu wiszącej nad parlamentem groźby automatycznego skrócenia kadencji.
Powyższy miniwykład konstytucyjny ma znaczenie nie tylko edukacyjne. Dwa lata temu precyzyjnie została przecież ustalona data wybrania rządu Donalda Tuska – właśnie 12 grudnia 2023 r. Przypomnienie konstytucyjnej prawdy godzi polityczne spory wizerunkowe. Większość rządowa trzyma się daty przełomowych wyborów. Osobiście używam określenia nie koalicja, lecz konsorcjum 15 października, bo to przecież typowa dla biznesu konstrukcja interesowno-zadaniowa, której liderem jest firma Koalicja Obywatelska. Opozycja pod przewodem Prawa i Sprawiedliwości nawiązuje do czarnej rocznicy stanu wojennego z 1981 r. i trzyma się daty odebrania przez rząd 13 grudnia prezydenckich dyplomów, co miało prawnie znaczenie wyłącznie dekoracyjne. Generalny wniosek z powyższego przypomnienia procedur jest dość gorzki – otóż w Konstytucji RP naprawdę panuje niemały bałagan. W czysto sejmowym rządzie Donalda Tuska wszelkie wymiany ministrów były/są dokonywane już wyłącznie przez prezydenta na wniosek premiera, wpływ Sejmu jest dokładnie zerowy.
