Wstrzymał słońce, ruszył ziemię, polskie go wydało plemię — tak mówiło się dotąd o Koperniku. Teraz okazuje się, że do Kopernika dołączył Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos, „Człowiek, który wstrzymał Orlen”. O postawieniu Olechnowicza w szeregu największych Polaków poinformowała nas wszystkich niezawodna „Gazeta Wyborcza”. Rzecz nie jest może najważniejsza, ale istotna, chodzi bowiem o sprywatyzowanie, z udziałem Orlenu, bądź niesprywatyzowanie Rafinerii Gdańskiej, znanej od niedawna pod nazwą Lotos.
W koncepcjach prywatyzacyjnych można się różnić, czasami nawet trzeba. Praktyka naszego życia gospodarczego, nie tylko ostatnich lat, udowodniła jednak, że lepszy nawet niedobry właściciel prywatny niż najlepszy właściciel państwowy. Kompania Węglowa, przemysł stoczniowy są aż nadto wymownymi tego przykładami. Państwo udowodniło, że umie stracić nawet na grach hazardowych i handlu alkoholem. Teraz, rękoma Olechnowicza właśnie, będzie próbowało udowodnić, że potrafi nie stracić na handlu benzyną. Nie znam prezesa Olechnowicza, nie mam żadnych powodów, by wątpić w jego geniusz i szczerze mu życzę samych sukcesów w zbożnym dziele budowania wielkości Grupy Lotos.
Ale mówi poeta „strzeż mnie Panie od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę”. Prezes z wrogami ponoć radzi sobie dobrze, więc strzeż się Panie Olechnowicz od takich przyjaciół jak Dariusz Malinowski z Gazety. Bo taki, pisany na klęczkach, panegiryk, jaki on o Panu popełnił, rzadko ukazuje się nawet po śmierci głównego bohatera. Bo trochę żenuje publiczność. Więc może, na wszelki wypadek, niech się Pan dokładnie przebada. A koledze z Gazety to badanie chyba jest niezbędne. Ale u innego specjalisty.