Styczeń to kolejny zły miesiąc dla firm

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2002-02-19 00:00

Ekonomiści bardzo różnie oceniają dynamikę produkcji przemysłowej w styczniu 2002 r. Jedni twierdzą, że produkcja spadła, inni zaś, że wzrosła. Mniej kontrowersji budzi wskaźnik cen producentów — w wąskim przedziale mieszczą się prognozy wszystkich specjalistów.

Dzisiaj, tradycyjnie o 16.00, Główny Urząd Statystyczny opublikuje informacje o sytuacji rodzimych producentów w styczniu 2002 r. Analitycy wykazują dużą rozbieżność w prognozach dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu. Wskaźnik wzrostu cen produkcji przemysłowej (PPI) nie będzie jednak, ich zdaniem, zaskoczeniem, i potwierdzi trendy panujące na rynku od kilku miesięcy.

Ostrożność ekonomistów i roz- dźwięk pomiędzy poszczególnymi prognozami staje się w ostatnich kilku miesiącach sytuacją normalną. Specjaliści niechętnie podejmują się szacowania poziomu poszczególnych danych makroekonomicznych, obawiając się nietrafnych strzałów. Niestety, od wielu tygodni szacowanie przypomina bardziej wróżenie niż prognozowanie na podstawie konkretnych informacji.

Przykładem jest ubiegłomiesięczna sonda „Pulsu Biznesu” na temat produkcji przemysłowej. Analitycy przewidywali spadek od 0,8 proc. do 3,5 proc. Ostatecznie ujemna dynamika wyniosła aż 4,8 proc. Mniejszy był błąd w szacunkach PPI, jednak spadek o 0,3 proc. w grudniu nieco odbiegał od prognoz.

Także szacunki styczniowej inflacji nie sprawdziły się, była ona niższa od najbardziej optymistycznych prognoz. W tym kontekście bardzo duże różnice w poglądach ekonomistów, mimo jedności w diagnozowaniu przyczyn, nie powinny dziwić.

Analitycy przewidują utrzymanie się niepokojących trendów w dynamice produkcji przemysłowej, nie ma jednak zgody, jak znaczny był spadek tego wskaźnika w styczniu 2002 r. Powszechne jest przekonanie, że słaby popyt, zarówno krajowy, jak i zagraniczny, mocno ogranicza możliwości krajowych producentów. Najbardziej niepokojąca jest słabnąca z miesiąca na miesiąc dynamika eksportu, który przez cały ubiegły rok był lokomotywą polskiej gospodarki.

Dodając do tego nadal spadającą inflację trudno było oczekiwać odwrócenia negatywnego trendu w styczniu. Ekonomiści przypominają także, że na początku 2002 r. mocno odczuwany był czynnik sezonowy, czyli spadek efektywności przedsiębiorstw. Pocieszająca jest natomiast poprawa nastrojów wśród przedsiębiorców, co daje nadzieję na wzrost nakładów inwestycyjnych.

— Według danych GUS i innych ośrodków badawczych, w styczniu poprawiła się koniunktura. Pozytywnym zjawiskiem jest także, że w tym tonie wypowiadają się przedsiębiorcy. To dobrze rokuje na przyszłość — mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

Pozytywnych przesłanek można doszukać się nawet w natłoku negatywnych informacji. Mają one związek z czynnikiem sezonowym, obserwowanym od kilku lat w grudniu. Koniec roku jest momentem, gdy polskie stocznie wodują największą liczbę statków, co, ze względu na ogromną cenę każdej jednostki, ma duże znaczenie dla kształtowania się poziomu produkcji sprzedanej przemysłu w danym okresie. Według dostępnych danych, w grudniu 2001 r. sprzedano bardzo mało jednostek. Tłumaczy to prawie 5-proc. spadek dynamiki produkcji w grudniu. Jednocześnie pojawiły się oczekiwania, żeby sprzedaż okrętów rozliczano w styczniu.

— Jeżeli nastąpiło przesunięcie finalizowania transakcji w polskich stoczniach na styczeń 2002 r., oznacza to poprawę dynamiki produkcji przemysłowej w styczniu. Na tej podstawie prognozuję wzrost tego wskaźnika o 0,5 proc. rok do roku — szacuje Piotr Bielski.

Zdaniem analityków, 3,5-proc. inflacja oraz pogarszająca się kondycja przedsiębiorstw są bardzo wyraźnym sygnałem dla RPP, że konieczna jest kolejna redukcja stóp procentowych. Coraz bardziej powszechna na rynku staje się opinia, że w marcu rada zdecyduje się na następne cięcie. To pozytywny sygnał dla rynku i rządu, ale nie dla eksporterów.

— Inwestorzy nabierają przekonania, że nastąpi redukcja stóp, i rozpoczynają spekulacje na rynku walutowym. Takie działanie spowoduje umacnianie się złotego — ostrzega Marek Zuber, ekonomista BPH PBK.

Symptomatyczne jest, że analitycy coraz rzadziej podkreślają znaczenie stóp procentowych dla tempa wzrostu gospodarczego. Zwracają uwagę, że najważniejsze jest pobudzenie aktywności gospodarczej i poprawienie nastrojów przedsiębiorców i konsumentów. Ostatni rok pokazał, że nawet 50-proc. redukcje stóp nie pomagają, trzeba więc szukać innych dróg.

— Obecnie konieczne są działania fiskalne. Należy obniżać podatki, uelastyczniać kodeks pracy i ułatwiać prowadzenie działalności gospodarczej — apeluje Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.