Surowce w natarciu

Materiał zewnętrzny
opublikowano: 2021-02-25 20:00

Nową gwiazdą globalnych rynków kapitałowych stają się aktywa, których ceny w około 10 miesięcy przebyły daleką drogę w górę.

Cena miedzi w ciągu ostatniego roku w zasadzie się podwoiła (od dołka koronawirusowego), cena ropy osiąga w ostatnim czasie nowe górki, stal, cynk, aluminium i inne metale zachowują się podobnie, płody rolnych są w bardzo silnym trendzie wzrostowym. Tymczasem około rok temu kontrakty terminowe na ropę naftową notowane były przejściowo nawet z ujemnymi wartościami i wszyscy zastanawiali się, co będzie dalej. Trochę słabiej zachowują się metale szlachetne (szczególnie złoto, bo srebro również jest w trendzie wzrostowym). Skąd aż taki optymizm w tej klasie aktywów?

Inwestorzy uwierzyli, że w gospodarce najgorsze jest już za nami i dzięki szczepieniom przeciwko COVID-19 pojawia się szansa na mocniejsze ożywienie. Przykładem są Chiny, które zdecydowanie najszybciej uporały się z koronawirusem i zaczęły zgłaszać duży popyt na różnego rodzaju surowce, powodując wzrost ich cen. Drugim uzasadnieniem są coraz silniejsze obawy o presję inflacyjną na świecie, a takie środowisko historycznie zawsze było bardzo korzystne dla notowań surowców. Po trzecie - ogromna ilość pieniądza, krążącego po globalnych rynkach, cały czas szuka ujścia i powoduje budowę coraz to nowych baniek spekulacyjnych, choć w przypadku surowców jest do tego jeszcze daleko. Innym, bardziej fundamentalnym czynnikiem, który powoduje wzrosty cen wybranych surowców (głównie miedzi, srebra, litu) jest globalna transformacja w kierunku zielonych źródeł energii, w których tego typu metale są wykorzystywane. Ta zmiana z kolei może mieć bardziej długoterminowy i strategiczny pozytywny wpływ na ceny surowców.

Z drugiej strony ich dynamiczny wzrost jest niekorzystny dla wielu spółek przemysłowych, które w procesie produkcji wykorzystują metale i inne surowce chemiczne. Tacy producenci są zmuszeni podnosić ceny wyrobów, bo odczuwają silną presję na marże. W dłuższym okresie wzrost przekłada się na ceny ostatecznych produktów, które trafiają do klientów detalicznych. To oznacza, że niestety niedługo wszyscy zaczniemy odczuwać negatywne skutki hossy surowcowej.