Św. Andrzej nie lubi św. Jerzego

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2014-09-18 00:00

Ze względu na wyrównany rozkład głosów tak/nie wyniki czwartkowego referendum w sprawie niepodległości Szkocji liczone będą tak dokładnie i pod takim nadzorem społecznym, jak jeszcze nigdy żadne brytyjskie wybory.

Wiarygodny rezultat znany będzie dopiero w piątek rano. Ostatnie sondaże wskazywały, że zwolennicy pozostania Szkocji w Zjednoczonym Królestwie jednak mają minimalną przewagę. Ale wypada przypomnieć, że w wyspiarskiej tradycji nie ma ciszy wyborczej i ostra agitacja może trwać przez cały dzień głosowania.

NIERÓWNA TRÓJCA
NIERÓWNA TRÓJCA
Flaga Zjednoczonego Królestwa składa się z trzech krzyży. Na wierzchu dominuje gruby angielski krzyż św. Jerzego, czerwony w białym obramowaniu. Przykryty jest skośny szkocki krzyż św. Andrzeja, szeroki biały na niebieskim tle. W jego biały skos wpisany został jeszcze irlandzki cienki czerwony krzyż św. Patryka.
Bloomberg

Przed referendum zaczęły się już przymiarki, jak wyglądałaby brytyjska flaga po wyjęciu z niej krzyża św. Andrzeja (patrz poniżej). Obecnie patron Szkocji czuje się całkowicie zdominowany przez św. Jerzego, patrona Anglii. To tylko symbol, ale bardzo dobrze ilustrujący istotę sporu. Być może języczkiem u wagi okaże się okoliczność, że niepodległa Szkocja — jako twór państwowy z dorobkiem zerowym — musiałaby przejść od początku całą ścieżkę akcesji nie tylko do Unii Europejskiej, lecz także Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. Pytań o następstwa polityczno-gospodarcze ewentualnej niepodległości są tysiące. Rzucę kilka przykładowych. Wyspiarze nie należą do Schengen, zatem jak wyglądałaby granica lądowa między Anglią a Szkocją? Skoro Szkocja nie mogłaby zachować funta, to czy wstępowałaby do Eurolandu, czy wprowadzała całkiem nową walutę? Co ze zlokalizowaną na terenie Szkocji częścią brytyjskiego arsenału jądrowego?

Odpowiedzi na takie trudne pytania to na razie całkowita abstrakcja. Być może w piątek rano okaże się, że ich zadawanie stało się w ogóle bezprzedmiotowe. Z punktu widzenia Europy szkockie aspiracje powinny zmierzać raczej w kierunku zwiększania autonomii oraz rozpoznawalności kraju poza kiltem i whisky. Osiem lat temu miałem okazję obserwować wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Edynburgu, dokąd dotarł po standardowej bytności w Londynie. Naprawdę po to, by spotkać się z kombatantami dywizji generała Maczka. Ale dla władz szkockich stało się to okazją do zorganizowania przyjęcia iście królewskiego, jako że głowy obcych państw czy szefowie rządów znają tylko dwa adresy londyńskie: Pałac Buckingham oraz Downing Street 10. Może zatem brytyjski protokół dyplomatyczny powinien zobowiązać gości zagranicznych do odwiedzania także zamku w Edynburgu. Taki prosty ruch od razu umocniłby narodową dumę Szkotów. Mimo wszystko trzymajmy kciuki za zwycięstwo ich rozsądku…