Systemowe i fiskalne zmiany w podatkach

Kazimierz Krupa
opublikowano: 2001-10-31 00:00

Jakie jest dobre rozwiązanie podatkowe? Tylko jedno: podatki nie istniejące lub wyrażające się liczbą „zero”. Jeżeli jednak uznamy nieuchronność ich płacenia za fakt, to dojdziemy do wniosku, że podatki nie do lubienia, ale do płacenia. Wtedy pozostaje nam tylko oczekiwanie, że będą one możliwie najniższe, że wypełnienie zeznania podatkowego nie będzie wymagało doktoratu z rachunkowości, a postępowanie służb skarbowych nie będzie nas narażało na nieustanne stresy.

Co to są bowiem podatki? To nic innego, jak danina każdego z nas, trafiająca do wspólnego worka, z którego później czerpie się na utrzymanie niezbędnego aparatu państwowego i zaspokojenie tzw. potrzeb zbiorowych. Nieważne ile byśmy mówili o powinności obywatela wobec swojego państwa, ile razy byśmy formułowali hasło: nie pytaj, co Polska może zrobić dla ciebie, zapytaj co ty możesz zrobić dla Polski — każdy traktuje podatki jak zamach na swój portfel. I trudno w tej sytuacji dziwić się, że ambicją każdego człowieka, w każdym normalnym kraju, jest wygranie z fiskusem rozgrywki: kto kogo. Kto z kim wygra, oczywiście w ramach obowiązujących norm prawnych, bo wykraczanie poza nie jest zwyczajnie niebezpieczne.

Od początku transformacji ustrojowej czekamy na spójny system podatkowy. Czy najnowsze propozycje zmian w podatkach, autorstwa ministra finansów prof. Marka Belki, mogą wypełnić te kryteria? Wydaje się, że niestety nie. Jednak już pierwsze propozycje mogą rodzić obawy, że przyjdą ciężkie czasy dla komentatorów i felietonistów: łatwiej przecież wyszukiwać absurdy i obśmiewać je niż zgadzać się z władzą. To zawsze niewygodna rola. Okazuje się, że prof. Belka, w niewdzięcznej materii jaką są podatki, usiłuje wprowadzić wewnętrzną logikę. I nawet w sytuacji, gdy — z konieczności (budżetowa zapaść) — proponowane zmiany mają charakter fiskalno-systemowy, a nie tylko systemowy, tę logikę widać.

Warto w tej sytuacji zwrócić uwagę na ogromną szansę, jaką ma ten minister i cały rząd. W sytuacji zagrożenia wyższego rzędu, kryzysem finansów państwa, zaproponowane zmiany trafiają na atmosferę przyzwolenia społecznego. Dobrze by się stało, gdyby ta atmosfera została wykorzystana do stworzenia spójnej ordynacji podatkowej. Ordynacji i systemu bez rozbudowanych ulg, ale np. z mniejszymi stawkami, gdzie każde rozwiązanie tymczasowe, choćby fiskalne, będzie miało swoje uzasadnienie, cel i określony horyzont czasowy. Bo podatki, choć bez przyjemności, i tak będziemy musieli płacić.