Mijający tydzień przyniósł przede wszystkim schłodzenie nastrojów rynkowych za sprawą wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Najpierw w środę część inwestorów liczyła, że przewodniczący Fedu Ben Bernanke w wystąpieniu przed Kongresem i Izbą Reprezentantów choćby zapowie rychłe zainicjowanie trzeciej rundy luzowania ilościowego. Tymczasem przedstawiciel Amerykańskiej Rezerwy Federalnej przyjął stanowisko, jakie prezentuje od ostatnich kilku miesięcy: gospodarka amerykańska rozwija się w powolnym tempie, zagrożenie stanowią zewnętrzne czynniki ryzyka, a Fed jest gotów działać, jeżeli perspektywy będą ulegać dalszemu pogorszeniu. Zdecydowanie nie tego oczekiwali inwestorzy, którzy szukają przeciwwagi dla pogarszających się perspektyw i braku jedności eurodecydentów. Z drugiej strony, historycznie nie byliśmy nigdy świadkami sytuacji, aby Ben Bernanke zdecydował się na zainicjowanie jakichkolwiek niestandardowych działań podczas wystąpień na forum politycznym. Oczekiwania te od początku traktować należało nieco na wyrost.
Dodatkowo, wczorajsze dane dotyczące sytuacji na rynku pracy (nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych było w zeszłym tygodniu 386 tys., wobec oczekiwanych 365 tys.) oraz rynku nieruchomości (sprzedaż domów na rynku wtórnym spadła o 5,4 proc. w czerwcu do poziomu najniższego od ośmiu miesięcy) potwierdzają tylko, że nie ma co liczyć na zainicjowanie QE3 w najbliższym czasie. Fed niedawno zdecydował się na przedłużenie Operation Twist, które pośrednio miało przyczynić się do obniżenia krótkoterminowej stopy procentowej na rynku, w konsekwencji stymulując popyt. W dużej mierze odbierać należy ten ruch jako formę półśrodka pozwalającej FOMC na obserwację sytuacji makroekonomicznej i przygotowanie odpowiedniego schematu działań.
Sytuacja w USA przedstawia się następująco: o ile zbiorcze wskaźniki gospodarcze pokazują umiarkowany wzrost, to problemem pozostaje sytuacja na rynku pracy, gdzie na dłuższą metę stopa bezrobocia powyżej 8 proc. jest dla decydentów nie do zaakceptowania. Pomimo że Ben Bernanke tłumaczy ostatnie odczyty czynnikami sezonowo-jednorazowymi, to nie da się nie zauważyć, że poziom ten jest zbliżony do wartości z przełomu 2008/2009, a więc apogeum ówczesnego kryzysu finansowego. Prawdopodobnie, jeżeli stan ten utrzyma się do IV kw. tego roku, to przedstawiciele FOMC zdecydują się wspomóc gospodarkę niestandardowymi środkami. Duże znaczenie będą miały tutaj zaplanowane na listopad wybory prezydenckie w USA. Część obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej zakłada, że szef Fedu znajdzie się pod presją ze strony Baracka Obamy, aby wesprzeć koniunkturę przed końcem politycznego wyścigu.
KONRAD RYCZKO
DM BOŚ