Wystawa Światowa Expo 2025 w Osace, japoński region Kansai, trwa od 13 kwietnia przez 184 dni do 13 października, czyli wbiega już na ostatnią prostą. Zgodnie z wieloletnią tradycją Expo codziennie jedno z uczestniczących państw obchodzi swój uroczysty dzień, niepowiązany z jego rzeczywistym świętem narodowym, lecz przyznany według rozdzielnika przez organizatorów. Narodowy Dzień Polski w Osace przydzielono nam 1 października, czyli już pod koniec wystawy. Niniejszy komentarz nie odnosi się do naszej środowej uroczystości, zawiera kilka ogólnych uwag o Expo.
Największy fenomen wystaw światowych polega na tym, że w XXI wieku… w ogóle się odbywają. W epoce gwałtownie przyspieszonego obiegu informacji i rozwoju cywilizacyjnego, gdy w wielu miejscach powstają stałe parki turystyczne i technologiczne, zaś codziennie gdzieś na świecie odbywają się widowiskowe targi oraz imponujące prezentacje nowości dostępne w internecie każdemu – XIX-wiecznej ramotce wieszczono zmierzch. Ale się jednak obroniła i trwa. Notabene po odbywającym się również w Osace Expo 1970 wydawało się, że archaiczne wystawy naprawdę już zgasiły światło. Wtedy przerwa potrwała aż 22 lata! Rozbudowane o szeroko rozumiane pozatechniczne wątki cywilizacyjne Expo reaktywowała w 1992 r. w Sewilli pofrankistowska Hiszpania, głównie dzięki ambicji króla Juana Carlosa I Burbona, który zrobił wszystko dla promocyjnego wykorzystania 500. rocznicy odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba.
Pojemne hasło wiodące Osaki 2025 brzmi „Projektowanie społeczeństwa przyszłości dla naszego życia” („Designing Future Society for Our Lives”). Notabene na walnym zgromadzeniu paryskiego Bureau International des Expositions (BIE) w 2018 r. kandydatura Osaki w procedurze tajnej (jedno państwo – jeden głos) pokonała 92:61, czyli wyraźnie, ale nie miażdżąco, rosyjski Jekaterynburg. Od agresji Rosji w 2022 r. na Ukrainę wiemy, że wyszło to szczęśliwie dla idei Expo, ponieważ Rosja jako gospodarz zostałaby wykluczona i rok 2025 obyłby się bez wystawy światowej. W Osace oczywiście nie ma ani zbrodniczej Rosji, ani jej wasala Białorusi, ale na przykład Izrael się prezentuje z nieustającym „szalom”. Z rozmaitych powodów nie ma też – w stosunku do listy członkowskiej ONZ – blisko czterdziestu różnych państw, w większości biednych, ale także np. Nowej Zelandii, Meksyku czy nawet dwóch członków UE – Estonii i Grecji.
Wystawa zlokalizowana została poza zurbanizowanym obszarem Osaki na sztucznej wyspie Yumeshima w morskiej zatoce. Większość zwiedzających dojeżdża na Expo specjalnie przedłużoną linią metra. Obszar wystawy na planie koła otoczony został ogromnym drewnianym płotem-ringiem, pełniącym zarazem funkcję napowietrznego deptaka. Był to pomysł znakomity w założeniu, ring jest obecnie największą drewnianą budowlą świata. Po wystawie naturalnie zostanie rozebrany, zaś drewno ma trafić do regionów Japonii dotkniętych klęskami żywiołowymi. Oryginalność pomysłu oraz doskonała jakość wykonawcza nie oznacza jednak, że rekordowa drewniana obręcz zapisze się w dorobku architektonicznym wystaw światowych tylko pozytywnie. Ring po prostu jest… za mały, zaś cała wystawa została wewnątrz zbyt stłamszona. Odległości między pawilonami zostały z konieczności zmniejszone, ich architektura traci wizerunkowo na braku przestrzeni. Fatalnie wyszły w niektórych miejscach ciągi komunikacyjne, wielkie potoki ludzkie krzyżują się i wręcz zderzają. Taki logistyczny krok w tył wobec standardów poprzednich wystaw światowych, takich jak Szanghaj 2010, Mediolan 2015 czy Dubaj 2020, szokuje. Tam na wielkich obszarach ciągi komunikacyjne Expo były szerokimi ulicami, gwarantując bezpieczne i bezstykowe przemieszczanie się tysiącom zwiedzających. Ale cóż, taka jest Japonia, zaś zdecydowana większość publiczności to Japończycy. Bliskie im standardy np. z metra w wielkich metropoliach zostały po prostu przekopiowane na wystawę.