Szybka aukcja szybkiej sieci

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2023-10-18 20:00

Cztery największe telekomy długo nie podbijały stawki w aukcji częstotliwości 5G. Do budżetu trafi z niej 1,92 mld zł — o 6,7 proc. więcej, niż wynosiła cena wywoławcza.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • ile poszczególne telekomy zapłacą za częstotliwości i z czego wynikają różnice
  • dlaczego aukcja 5G nie przyniosła tak ostrej licytacji jak aukcja LTE
  • co to oznacza dla giełdowych kursów spółek telekomunikacyjnych
  • jakie będą kolejne kroki w rozwoju nowej sieci
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sieć 5G jest znacznie szybsza od LTE, więc także aukcja częstotliwości potrzebnych do jej rozwoju trwała znacznie krócej niż licytacja pasma na potrzeby starszej technologii, choć przygotowania do niej wlokły się niemiłosiernie. W środę Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) oficjalnie zakończył licytację czterech bloków częstotliwości z pasma 3,4-3,8 GHz, czyli pierwszego, które ma być wykorzystywane wyłącznie przez sieć w nowej technologii.

Aukcja trwała trzy dni robocze, a licytacja w praktyce zakończyła się już we wtorek. Ostatecznie telekomy zapłacą za licytowane częstotliwości 1,92 mld zł. Najmniej, bo 450 mln zł za blok, wyłoży Polkomtel. To kwota równa cenie wywoławczej, co ma m.in. związek z tym, że ten fragment pasma nie może być wykorzystywany przez telekom w ponad 30 gminach w Polsce ze względów militarnych. Po 487,1 mln zł zapłacą Play i Orange, a 496,8 mln zł T-Mobile.

Dla porównania— duża aukcja częstotliwości LTE w 2015 r. trwała 116 dni, a telekomy wydały na częstotliwości 9,2 mld zł, czyli ponad pięć razy więcej, niż wynosiła cena wywoławcza.

— Teraz z urzędu zostanie wszczęte postępowanie w sprawie wydania decyzji rezerwacyjnych, które powinno zakończyć się w pierwszych dniach grudnia wydaniem czterech rezerwacji. W terminie 14 dni od dnia doręczenia decyzji zwycięzcom powinni oni dokonać płatności, ale od razu mają prawo do dysponowania częstotliwościami i ubiegania się o pozwolenia radiowe — wyjaśnia w komunikacie opublikowanym na stronach UKE Jacek Oko, prezes telekomunikacyjnego regulatora.

Szybka aukcja, długa procedura

Notowania dwóch giełdowych telekomów — Orange’a i Grupy Polsat Plus — w środę lekko spadały, ale reakcja rynku nie była znacząca.

— Przebieg aukcji był zgodny z oczekiwaniami i logiką. Polkomtel wziął blok najbardziej wybrakowany, bo do dostarczania 5G wykorzystuje już inne pasmo ze swoich zasobów. Logika dyktowała też, by Orange i T-Mobile, które wspólnie budują sieć, licytowały bloki leżące obok siebie — tłumaczy Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający fundacji Digital Poland.

Licytacja przebiegła szybko, ale podchody do aukcji 5G trwały ponad trzy lata, a cała procedura była przedmiotem intensywnych działań lobbingowych ze strony nie tylko telekomów, ale przede wszystkim dostawców sprzętu.

Aukcja 5G została po raz pierwszy ogłoszona na początku 2020 r., ale szybko i w kontrowersyjnych okolicznościach ją odwołano, a potem ze stanowiskiem pożegnał się kierujący wówczas UKE Marcin Cichy. Z ponownym rozpoczęciem procedury czekano na nowelizację ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC), w której przewidziano zapisy dotyczące weryfikacji dostawców sprzętu sieciowego i potencjalnej eliminacji z rynku tych, których państwo uzna za ryzykownych.

Lobbingową kampanię przeciw tym zapisom prowadzili przedstawiciele chińskiego Huaweia, który przy sieciach poprzednich generacji był czołowym dostawcą dla działających w Polsce telekomów.

Ostatecznie nowelizacji KSC przez lata uchwalić się nie udało, ale UKE pod koniec ubiegłego roku uznał, że nie musi na nią czekać i może rozpocząć procedurę, wpisując wymagania wobec dostawców do dokumentacji aukcyjnej. Wpisał też do niej wysokie wymogi pokrycia kraju nową siecią, co próbowali podważać operatorzy. Ostatecznie wymogi nieznacznie zmodyfikowano, a przedstawiciele regulatora i rządu wielokrotnie podkreślali, że w związku z dużymi inwestycjami, których wymaga nowa sieć, celem państwa nie jest maksymalizacja dochodów budżetowych z aukcji.

Zaskoczeń co do wyniku aukcji i oferowanych cen więc nie ma, ale to nie znaczy, że wszystko jest już rozstrzygnięte.

— Nie wydaje się, by jakikolwiek operator miał powody do oprotestowania wyniku aukcji, wciąż jednak nie jest jasne, jak będzie wyglądała budowa sieci. W dokumentacji aukcyjnej zawarto zapisy dotyczące dostawców wysokiego ryzyka, które nie mają umocowania w obowiązujących przepisach. Osobną sprawą są wyśrubowane zobowiązania pokryciowe, które mogą być aktualizowane, co potencjalnie może wpłynąć na konieczną do postawienia liczbę nowych stacji bazowych — komentuje Piotr Mieczkowski.

Okiem analityka
Nie było zachęt do licytacji
Marcin Nowak
analityk Ipopemy

Szybki koniec aukcji nie jest zaskoczeniem. Zaskoczenie było wcześniej, właściwie na etapie pierwszej aukcji w 2020 r., gdy dokumentację aukcyjną sformułowano w taki sposób, by nie pojawiły się realne zachęty do konkurowania przez operatorów między sobą i podbijania ceny, a w obecnej aukcji te kluczowe zasady podtrzymano. Każdy miał do wzięcia tylko jeden blok i nie było między nimi niemal żadnej różnicy poza niewielkimi ograniczeniami przy bloku pierwszym. Należało więc oczekiwać, że ostateczne kwoty oferowane przez telekomy będą zbliżone do ceny wywoławczej. Ja zakładałem, że każdy telekom wyda po 500 mln zł, skończyło się nawet na nieznacznie niższym poziomie, a Polkomtel za blok z ograniczeniami zapłaci cenę wywoławczą. W związku z brakiem zaskoczeń nie należy oczekiwać reakcji giełdowych kursów na wyniki aukcji, ale na pewno ze spółek zdjęty jest jeden z czynników ryzyka, bo zawsze w tle był scenariusz bardziej agresywnej licytacji.

Kolejne kroki

Długie przymiarki do rozdysponowania częstotliwości 5G sprawiły, że Polska wypada słabo pod względem wykorzystania tej technologii. Telekomy musiały stosować prowizorkę. Plus jeszcze w 2020 r. wystartował z siecią w tej technologii na bloku szerokości 40 MHz w paśmie 2,6 GHz. Pozostali rynkowi gracze, którzy takich częstotliwości nie mają, dostarczali 5G na paśmie 2,1 GHz współdzielonym z siecią LTE.

„Polska posiada jedną z najgorszych sieci 5G w regionie Europy Środkowo-Wschodniej pod względem szybkości pobierania czy wysyłania danych, co ma bezpośredni wpływ na doświadczenia użytkowników końcowych (np. przy oglądaniu filmów na portalach streamingowych). Według analiz Opensignal sieć 5G w Polsce jest 2,4x szybsza od sieci 4G (LTE), kiedy większość krajów w regionie osiąga średnio ponad 4,5x lepsze wyniki (przy zbliżonych wynikach 4G we wszystkich analizowanych krajach). Jest to spowodowane nieudostępnieniem operatorom spektrum częstotliwości 5G” — podsumowywała we wrześniu firma doradcza Kearney.

Częstotliwości z pasma 3,4-3,8 GHz, które były przedmiotem aukcji, najlepiej nadają się do dostarczania szybkiego internetu mobilnego w dużych miastach i na terenach gęsto zaludnionych.

— Dla operatorów ten zasób to przede wszystkim gwarancja stabilności rozwoju przez najbliższych kilka lat i narzędzie skutecznego zaspokojenia rosnącego ruchu generowanego przez klientów. Dzięki unikatowym cechom 5G to także szansa na wdrożenie nowych usług i generowanie nowych strumieni przychodów. Dla klientów pierwszym widocznym efektem będzie zapewne marketingowy wyścig w komunikacji większego od konkurencji zasięgu „prawdziwego 5G”. W dalszej perspektywie będzie to zauważalna poprawa zasięgu i jakości świadczonych klientom usług transmisji danych — tłumaczy Jacek Oko.

5G ma wykorzystywać również inne zasoby częstotliwości, przede wszystkim pasmo 700 MHz zwolnione przez telewizję i będące tzw. pasmem pokryciowym.

— Teraz pracujemy nad założeniami przetargu dla pasma 700 MHz, niedługo powinniśmy je opublikować — mówi prezes UKE.

Zdaniem Piotra Mieczkowskiego rynkowy regulator powinien wstrzymać się z konkretnymi ruchami w sprawie pasma 700 MHz przynajmniej do początku przyszłego roku.

— Powołania nowego rządu nie należy się spodziewać przed grudniem. Wydaje się, że nowa władza powinna mieć szansę na sformułowanie własnej strategii co do tego pasma, zwłaszcza w kontekście możliwości częściowego wykorzystania go na potrzeby służb mundurowych — uważa dyrektor zarządzający fundacji Digital Poland.