Sierpień był ostatnim miesiącem obowiązywania elementów tarczy antykryzysowej służących ochronie miejsc pracy. Dlatego eksperci niecierpliwie czekali na publikację danych GUS na temat przeciętnego zatrudnienia i wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw. Okazało się, że z prognozami trafili niemal w punkt — przeciętne zatrudnienie było niższe o 1,5 proc. względem sierpnia 2019 r. i wyniosło 6,295 mln, czyli dokładnie tyle, ile wynosił rynkowy konsens. Średnie miesięczne wynagrodzenie sięgnęło natomiast 5337,65 zł — było o 4,1 proc. wyższe niż rok wcześniej i tylko o 0,1 pkt proc. przekroczyło przewidywania analityków.
Lepiej od oczekiwań
W sierpniu kontynuowany był trend z poprzednich dówch miesięcy — firmy przywracały pełny wymiar pracy osobom, którym podczas pandemii obniżyły wynagrodzenia. Widoczne były także liczne powroty z zasiłków opiekuńczych, chorobowych i urlopów bezpłatnych. W ujęciu miesięcznym w sierpniu przybyło więc 43 tys. pracujących. Co ciekawe, licząc od początku roku, średnie wynagrodzenia wzrosły o 4,3 proc. względem okresu styczeń— sierpień 2019, natomiast zatrudnienie spadło zaledwie o 0,9 proc. Najmocniej pensje urosły w administracji, bo aż o 9 proc., natomiast najsłabiej, bo o 0,2 proc., w kategorii „pozostała działalność usługowa”. W rolnictwie, leśnictwie, łowiectwie i rybactwie zarobki spadły o 4,6 proc.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, podkreśla, że czeka nas korekta w dół na rynku pracy, ale ryzyko katastrofy zostało ograniczone dzięki rządowym programom pomocowym.
„Najbliższe miesiące przyniosą dalszą poprawę przeciętnego zatrudnienia, po czym może się ono nieco obniżyć. Po zakończeniu realizacji tarczy antykryzysowej koszty pracy w warunkach niższego wzrostu gospodarczego względem okresu sprzed pandemii mogą okazać się zbyt duże, co wpłynęłoby na obniżenie zatrudnienia i wzrost bezrobocia. Wydaje się jednak, że zmiany te nie byłyby silnie negatywne,na co wskazują wyniki badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Polskiego Funduszu Rozwoju, według którego 78 proc. przedsiębiorstw planuje utrzymać zatrudnienie. Pewnym ryzykiem (...) dla liczby zatrudnionych w przyszłym roku jest proponowane przez władze podwyższenie miesięcznej płacy minimalnej do 2800 zł z 2600 zł w 2020 r. Zmiana ta jest jednak ponaddwukrotnie mniejsza niż przed rokiem. Warto podkreślić, że sytuacja na rynku pracy w Polsce jest lepsza, niż wydawało się w marcu, do czego przyczyniają się programy wsparcia rządu, m.in. tarcza antykryzysowa i tarcza finansowa” — twierdzi Grzegorz Maliszewski.
PKB mniej w dół
Relatywnie dobre odczyty przekonują do zrewidowania prognozy PKB nawet pesymistów — analityków ING Banku Śląskiego. Karol Pogorzelski, starszy ekonomista banku, podkreśla jednak, że teraz gospodarkę czeka trudniejszy etap odbudowywania strat po pandemii.
„Stabilny poziom zatrudnienia wspierany jest przez tarcze antykryzysowe, które wymagają utrzymania liczby miejsc pracy przez 6-12 miesięcy. Jednak późną jesienią ochrona ta zacznie stopniowo wygasać, a polski sektor turystyczny i hotelarski przestanie być wspierany przez spędzanie wakacji przez Polaków w kraju. Wobec drugiej fali pandemii nie skompensuje tego turystyka zagraniczna i biznesowa. Dlatego obawiamy się, że zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw nie odbuduje się w pełni po pandemii i pozostaniena ujemnym poziomie w ujęciu rocznym. Dynamika wynagrodzeń przyspieszyła do 4,1 proc., wyraźnie powyżej naszej pesymistycznej prognozy 3,3 proc. Spodziewaliśmy się, że firmy zmniejszą premie i nagrody okresowe, powołując się na straty spowodowane pandemią. Tymczasem, zgodnie z komunikatem GUS, firmy powróciły do wypłat zmiennych składników wynagrodzeń. Sugeruje to, że nie tylko odczuwają poprawę bieżącej sytuacji ekonomicznej, lecz także spodziewają się lepszych perspektyw na przyszłość. Perspektywy te są uzasadnione lepszymi odczytami ostatnich danych makro. Dlatego też niedawno zdecydowaliśmy się zrewidować naszą prognozę PKB na 2020 w górę z -4 proc. na -2,9 proc.” — tłumaczy Karol Pogorzelski.