TELEKONCESJE ALBO ZAPISY KONSTYTUCJI

Tomasz Siemieniec
opublikowano: 2000-07-12 00:00

TELEKONCESJE ALBO ZAPISY KONSTYTUCJI

Około 20 licencji telefonicznych wartych 2,8 mld zł może mieć wadę prawną

REAKCJA: Tomasz Szyszko, szef MŁ, musi wyjaśnić wszystkie niejasności związane z organizowaniem przetargów o koncesje na mocy rozporządzenia. Przygotowuje się bowiem do wydania licencji UMTS i powinien się liczyć z tym, że pokonani w tym boju nie będą się wahali wykorzystać luk prawnych, aby NSA unieważnił przetarg. fot. G. Kawecki

Część specjalistów od prawa konstytucyjnego oraz telekomunikacyjnego kwestionuje ważność ponad 20 wydanych przez resort łączności lokalnych koncesji telekomunikacyjnych. Podają w wątpliwość fakt, że ministrowie łączności organizowali przetargi na mocy rozporządzenia, a ustawa o łączności nie daje im adekwatnej delegatury do podejmowania takich decyzji. Jeśli mają rację i potwierdziłby ją Trybunał Konstytucyjny, na polskim rynku telefonii stacjonarnej może zapanować duży chaos.

Poważne wątpliwości specjalistów od prawa konstytucyjnego oraz telekomunikacyjnego wywołuje fakt, że trzech kolejnych ministrów łączności: Marek Zdrojewski, Maciej Srebro i Tomasz Szyszko wydawali lokalne koncesje telekomunikacyjne na mocy rozporządzenia. Ich niepokój budzi kwestia, czy ustawa o łączności tak daleko oddaje rozporządzeniu możliwość regulacji rynku. Nie brakuje i takich, którzy twierdzą wręcz, że ustawa nie zawiera takiego upoważnienia, a w związku z tym decyzje o przyznaniu około 20 koncesji Trybunał Konstytucyjny mógłby uznać za nieważne.

Miała być niespodzianka

Już w czerwcu 2000 r. na rynku pojawiły się opinie, że rozprawa w NSA dotycząca wniosku Netii kwestionującego wydanie koncesji warszawskiej El-Netowi może zakończyć się bardzo zaskakującym orzeczeniem. Nie stało się tak, a to dlatego, że sąd nie wydał orzeczenia w tej sprawie. Strony doszły do prozumienia i wycofano skargę z NSA. Nikt zatem nie wiedział dokładnie, na czym miałaby polegać owa niespodzianka.

— Niewykluczone, że przy okazji tej sprawy prawnicy MŁ, El-Netu lub Netii uzmysłowili sobie wątpliwości dotyczące ważności kilkunastu koncesji — przypuszcza jeden z naszych rozmówców.

Paradoksalnie, okazuje się, że ta sprawa wcale nie jest nowa. Zajmowało się nią kilku prawników, specjalistów od prawa konstytucyjnego, i to tuż po wydaniu przez resort łączności — 16 kwietnia 1998 r. — rozporządzenia w sprawie trybu i warunków przetargów.

Nie było woli

— Wątpliwości budziły dwie kwestie, które tak naprawdę sprowadzają się do tego, czy organ wykonawczy mógł tak dalece posunąć się w regulacji rynku korzystając z rozporządzenia, ponieważ ta rola powinna być przypisana ustawodawcy. Powstaje zatem pytanie, czy działania kolejnych trzech ministrów łączności były prowadzone zgodnie Konstytucją z 1997 roku — mówi jeden z prawników badających tę sprawę

— Należy postawić pytanie, na ile z ustawy wynika możliwość ukształtowania takiej treści rozporządzenia z punktu widzenia poprawności upoważnienia ustawowego ministra do wydania rozporządzenia, oraz — z punktu widzenia innych norm tej ustawy — określenie z upoważnienia warunków i przesłanek przetargu wpływających na prawa przedsiębiorców. Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Na ile minister mógł w ten sposób ograniczać wolność gospodarowania w sektorze telefonii stacjonarnej — twierdzi Jan Stefanowicz, ekspert z Centrum im. Adama Smitha.

Mimo tych licznych wątpliwości, które pojawiły się już w 1998 roku, do tej pory nikt nie doprowadził do wyjaśnienia tej kwestii. Osoby, które interesowały się sprawą, nie chcą oficjalnie wypowiadać się na jej temat, zainteresowane firmy zaś albo nic nie wiedzą o tym problemie, albo milczą.

— Ta kwestia pozostaje nie wyjaśniona z kilku powodów, ale najważniejszy z nich jest taki, że werdykt sądu mógłby być niekorzystny zarówno dla resortu łączności jak i samych operatorów — twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Porażające konsekwencje

Konsekwencje decyzji sądu uznającej działania MŁ za niezgodne z Konstytucją są trudne do przewidzenia. Na rynku niezależnych operatorów stacjonarnych mógłby zapanować kompletny chaos, który odbiłby się negatywnie również na spółkach giełdowych, chociażby Elektrimie, KGHM Polska Miedź oraz Netii. Poza wszystkim MŁ na podstawie obecnej ustawy o łączności zamierza ogłosić pod koniec 2000 r. przetarg na licencje UMTS.

— Niezadowoleni z wyników przetargu gracze mogliby się zdecydować na zaskarżenie decyzji resortu do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a co ważniejsze mieliby spore szanse na wygranie takiego postępowania — uważa Jarosław Nowrotek, wiceprezes Synergies, a wcześniej doradca Macieja Srebro, poprzedniego szefa MŁ.

Na mocy tego rozporządzenia MŁ zorganizowało 22 przetargi, które skutkowały wydaniem licencji (w tym m.in. tych na świadczenie połączeń w ruchu międzystrefowym) oraz 19 koncesji lokalnych. Deklarowane wpłaty od operatorów z tego tytułu wynoszą około 700 mln EUR, co przy obecnym kursie tej waluty daje ponad 2,8 mld zł.

— W razie potwierdzenia wątpliwości co do ważności wydanych licencji konsekwencje dla rynku mogą być poważne. Wszystkie pokonane w przetargach firmy mogą wystąpić o unieważnienie tych decyzji i wznowienie postępowania. Skutkowałoby to natomiast całkowitym rozchwianiem rynku niezależnych operatorów. Przedstawiam czarny scenariusz, ale MŁ musi zdać sobie sprawę z zagrożenia — uważa specjalista od prawa telekomunikacyjnego.

Jedno wiadomo — gdzie ewentualnie szukać winnego.

— Parlament i rząd nie wywiązały się z należytego obowiązku dostosowania norm niższej rangi — chociażby tego rozporządzenia — do ustawy zasadniczej. Zatem ewentualne konsekwencje w razie niekorzystnego wyroku sądowego musiałyby wziąć na siebie właśnie te organy. Podkreślam jednak, że nieważność tych koncesji wcale nie jest przesądzona. Sprawa jest bardzo skomplikowana, a wyrok może wydać Trybunał Konstytucyjny — uważa Jarosław Nowrotek.

Podobna sprawa miała miejsce w przypadku przyznania koncesji dla TVN i Naszej TV przez KRRiTV. Wątpliwości co do ich ważności rozstrzygnął NSA, stwierdzając, że zostały przyznane z naruszeniem prawa. KRRiTV w komentarzu do wyroku napisała, że skutkiem takiej interpretacji NSA może być ograniczenie konstytucyjnych uprawnień rady w zakresie prowadzenia postępowania koncesyjnego. Ostatecznie obie firmy odzyskały licencje.