Kilkanaście lat temu skompletowanie nad Wisłą dobrej kadry IT było wyzwaniem. Dziś polskich informatyków docenia świat.
Jak wspomina Marcin Taranek, prezes IFS Poland, to właśnie Polska była pierwszym krajem po Skandynawii, w którym korporacja IFS otworzyła swój pierwszy oddział, będąc zarazem jedynym zachodnim dostawcą systemów ERP oferującym swoje produkty na polskim rynku.
— Tak więc to nasza firma przecierała tu ścieżki innym — mówi Marcin Taranek.
Nie można było liczyć na doświadczonych w tworzeniu czy wdrażaniu systemów ERP kandydatów, dlatego zatrudniano młodych i zdolnych ludzi, którzy dopiero w trakcie intensywnych zagranicznych szkoleń oraz pierwszych wdrożeń zdobywali wiedzę i doświadczenie.
— Wiele osób zostało zatrudnionych przez firmę ze względu na ich potencjał i możliwości, a także fascynację nowymi technologiami i oprogramowaniem Microsoft, a nie na wiedzę w tym zakresie — wyjaśnia Beata Wróblewska-Mazurkiewicz, dyrektor działu HR w Microsofcie.
Jedynie Grażyna Szlapin, która pracuje w Oracle Polska prawie od samego początku, bo od 1993 roku, nie narzeka na trudne początki.
— Okazało się, że w kraju jest całkiem sporo specjalistów zajmujących się technologią Oracle, którzy wiedzę swoją zdobywali na własną rękę, kształcąc się za granicą lub samodzielnie — przekonuje.
Przyznaje jednak, że mimo to w niektórych większych projektach zdarzało się prosić o pomoc kolegów z innych europejskich oddziałów, którzy doradzali w bardziej skomplikowanych przypadkach. Do polskich oddziałów zachodnich firm przyjeżdżali ich cudzoziemscy prezesi. Bowiem nawet jeśli korporacja chwali się, że od początku stawiała na lokalnych pracowników, to żadna z nich nie zdecydowała się oddać od razu najważniejszego stanowiska w firmie Polakowi. Często, (tak jak w przypadku firmy SAP i dra Alfreda Wenzela), zakładali oddziały firmy w wielu krajach. Na szczęście Polacy dość szybko udowodnili, że też mogą prowadzić lokalny oddział firmy, a część z nich robiła to na tyle dobrze, tak jak w przypadku IFS-u, że powierzano im rolę lidera odpowiedzialnego za rozwój w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Pierwsze kroki Polaków
Zresztą bardzo podobnie wyglądał rozwój polskich firm informatycznych. Początek lat 90. to czas, kiedy tworzył się rynek, zarówno klientów, którzy zaczęli poszukiwać oprogramowania dla swoich firm, jak i producentów. Często, tak jak w przypadku BPSC, pierwszymi pracownikami były osoby z kręgu znajomych założycieli spółki, często dawni współpracownicy w poprzednich przedsiębiorstwach.
— Internet nie był jeszcze wtedy nośnym środkiem przekazu, dlatego kadry informatycznej poszukiwaliśmy bardziej tradycyjnymi kanałami — przez ogłoszenia w prasie branżowej, pośrednictwo wyspecjalizowanych firm rekrutacyjnych, które poszukiwały pracowników o specyficznych, często wąskich specjalizacjach. Na początku korzystaliśmy także z rekomendacji innych, zaprzyjaźnionych firm, które miały większe doświadczenie w tym zakresie — wspomina Marek Ostrowski, dyrektor ds. technologii i oprogramowania Wa-Pro.
— Wielu z naszych dzisiejszych pracowników, menedżerów, a nawet członków zarządu, trafiło do nas z politechnik i uniwersytetów. W latach 90. — pionierskich dla polskiej informatyki — wiedza o dostępnych technologiach była fundamentem, na którym trzeba było dość szybko budować umiejętności realizowania złożonych bezprecedensowych projektów, zdobywając doświadczenie w trakcie ich prowadzenia — mówi Tadeusz Dyrga, wiceprezes Prokom Software.
Informatyk a „informatyk”
— Z pewnością na niektóre stanowiska pracownik z kilkuletnim doświadczeniem jest bardziej pożądany przez pracodawcę niż świeżo upieczony absolwent, w którego wiedzę i praktykę trzeba dopiero inwestować — nie ukrywa Franciszek Szweda, wiceprezes ds. eksploatacji w BPSC.
Zatrudniając absolwenta na stanowisko programisty, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że w niedługim czasie stanie się on pełnowartościowym pracownikiem. Są jednak takie stanowiska, które oprócz wiedzy teoretycznej wymagają również sporego doświadczenia i wszechstronnej praktyki biznesowej, nierzadko z bardzo różnych branż. Kwalifikacje te obejmują zarówno informatykę, jak i w dużej mierze wiedzę o funkcjonowaniu i organizacji przedsiębiorstw.
— Pojęcie „kadra informatyczna” jest bowiem bardzo szerokie i należałoby wyróżnić w nim przynajmniej kilka grup. Najpierw programistów bez szczególnej wiedzy biznesowej, którzy zajmują się tylko programowaniem systemu, nie mając bezpośredniego kontaktu z klientami. Mamy też menedżerów produktu oraz architektów systemów, którzy z kolei niekoniecznie muszą się cechować bardzo wyrafinowaną wiedzą informatyczną, ale określają, co ma robić software. Natomiast wdrożeniowcy muszą przede wszystkim charakteryzować się wiedzą biznesową oraz funkcjonalną znajomością systemu. Jak widać już w takim największym skrócie, zagadnienie jest dość złożone — tłumaczy Paweł Jędrusik, dyrektor sprzedaży w Epicor Scala.
— Przez pierwsze lata istnienia polskiego oddziału T-Systems, w strukturze firmy zatrudnione były dwie główne grupy specjalistów: programiści i konsultantci systemu SAP. Ci pierwsi byli zaangażowani w projekty internetowe, realizowane głównie na zlecenie zagranicznych koncernów, ale też dla firm z Polski. Druga grupa: konsultanci SAP uczestniczyła (i w dalszym ciągu uczestniczy) we wdrożeniach systemu ERP i jego kolejnych wersji. Dziś obserwujemy znaczne zmiany w strukturze zatrudnienia, nie ma już tak licznej kadry inżynierów-programistów za to bardzo mocno rozbudowaliśmy zespół specjalistów w dziedzinie transmisji danych, budowy sieci czy zarządzania infrastrukturą sprzętową. To m.in. wynik zmian w tendencjach rynkowych i strategii firmy. Coraz większy procent naszych obrotów stanowią kontrakty sieciowe i projekty konwergentne, w których oprócz usług integracyjnych i programistycznych bardzo ważną rolę odgrywa budowa i utrzymanie w ruchu infrastruktury sprzętowej i sieciowej — opowiada Bartosz Spik, marketing manager w T-Systems Polska.
Dariusz Samól, architekt rozwiązań biznesowych w SAP Polska, jeszcze dziś wspomina, że wraz z aplikacją trzeba było napisać „wypracowanie” o polskiej gospodarce i polskich firmach.
— Z doświadczeń naszej firmy wynika, że absolwenci polskich uczelni technicznych są z reguły świetnie przygotowani od strony technicznej, lecz potrzeba im szerszej wiedzy o procesach biznesowych. W tym zakresie lepiej wypadają absolwenci kierunków informatycznych uczelni ekonomicznych — dodaje Grzegorz Malewski, menedżer ds. rozwoju biznesu BCC.
Z uczelni do firmy
— W branży rozwoju oprogramowania to firmy muszą konkurować o najlepszych kandydatów do pracy. Konkurencja wzrosła także ze względu na globalizację rynku. W kwestii przygotowania kadr w firmach opracowujących oprogramowanie trudno wyobrazić sobie w tej chwili lepszą lokalizację geograficzną niż Polska. Liczne rankingi i konkursy potwierdzają, że mamy najlepszych programistów. Ze względu na to największe firmy software’owe rozważają tworzenie lub przenoszenie centrów kompetencyjnych właśnie do Polski, a absolwenci polskich uczelni są poszukiwani na całym świecie — mówi Grzegorz Malewski.
Nic więc dziwnego, że większość firm już od kilku lat dość ściśle współpracuje z uczelniami wyższymi, przekazując im oprogramowanie czy nawet wspomagając w zakresie dydaktyki oraz organizując wykłady i konferencje. Studenci mają okazję zetknąć się z wykorzystywanym w przyszłości oprogramowaniem, podczas gdy firmy kształcą w ten sposób nie tylko nowych klientów, ale też pracowników. Dobrym przykładem współpracy branży informatycznej z uczelniami wyższymi jest uruchomione 11 września przez Oracle Centrum Produkcji Oprogramowania Mobilnego. Oracle realizuje w tym dziale strategię zatrudniania, zgodnie z którą centrum staje się pierwszym miejscem pracy dla najzdolniejszych absolwentów kierunków informatycznych Politechniki Warszawskiej — 70 proc. pracowników to studenci ostatnich lat lub absolwenci z lat 2002-04. Od chwili powstania zespół zrealizował ponad 70 projektów w krajach Europy, Afryki i USA oraz zgłosił dwa wnioski patentowe na opracowane przez siebie rozwiązania.
Nawet Bill Gates podczas lutowej wizyty w Polsce ogłosił plany utworzenia w Warszawie Centrum Inżynierii Oprogramowania. Do końca bieżącego roku Microsoft zatrudni około 40 wysoko wykwalifikowanych specjalistów rozwoju rozwiązań informatycznych. Polskich informatyków zawsze doceniał też IFS, o czym świadczy utworzenie u nas pierwszego oddziału firmy poza Skandynawią i ulokowanie w Warszawie spółki IFS CEE odpowiadającej za rynek całej Europy Środkowej i Wschodniej, a także jednego z nielicznych w Europie oddziałów R&D (Badania i Rozwój).
Polska zaczyna się liczyć
— Nie mamy się czego wstydzić. Polska faktycznie jest jednym z krajów, który ma najlepszych na świecie informatyków. Warto tym samym pamiętać o zachodnich firmach inwestujących w Polsce w centra wyłącznie produkcyjne, wykorzystujące wiedzę naszych inżynierów, a także o całej rzeszy Polaków pracujących w kolebce branży IT — w Dolinie Krzemowej — wymienia Marek Jurkowski, dyrektor działu konsultingu ERP Comarch.
— Międzynarodowe doświadczenia polskich informatyków możemy datować od początku lat siedemdziesiątych, kiedy wyjeżdżali oni na kontrakty na Zachód, ale również na Bliski Wschód, aby tworzyć tam oprogramowanie — wspomina Kamila Choińska, dyrektor pionu organizacji i zarządzania z ABG Ster-Projekt.