W przyrodzie nie występuje zjawisko, by władca mający możliwość przedłużenia trwania na stanowisku dobrowolnie się wycofywał bez naprawdę ważnych przyczyn, głównie zdrowotnych. Ta prawidłowość dotyczy nie tylko ustrojów dzikich, w których dyktatorzy zostają prezydentami na entą kadencję — tak dzieje się np. w republikach poradzieckich — lecz także państw demokratycznych, czyli np. USA, Francji czy Polski. Z minionego półwiecza pamiętam tylko jeden przypadek zaskakującej rezygnacji ze startu, gdy w 1968 r. odpuścił sobie reelekcję chory amerykański prezydent Lyndon Johnson.

Ćwierćwiecze III Rzeczypospolitej uczy, że u nas dobrowolna rezygnacja jest absolutnie niemożliwa. Dlatego długie krygowanie się urzędującego prezydenta, że jeszcze nie podjął decyzji — miało posmak politycznego kabaretu. Ostatnio Bronisław Komorowski sam uznawał już śmieszność sytuacji i między wierszami dawał do zrozumienia, że oczywiście wystartuje, lecz czeka na formalne zarządzenie wyborów przez marszałka Sejmu. Wczoraj wreszcie podjął rękawice, rzucane mu od dawna przez rozmaitych kandydatów zarówno partii sejmowych, jak i krótkich kanap politycznych.
Powszechne wybory po pierwszej kadencji mają jeszcze jedną ponadpaństwową prawidłowość. Otóż realnie nie są… wyborami, lecz plebiscytem, w którym społeczeństwo odpowiada na pytanie, czy lokator Białego Domu, Pałacu Elizejskiego lub naszego Pałacu Prezydenckiego zasługuje na przedłużenie mu umowy o pracę, czy jednak trzeba go zwolnić. Lubimy stare piosenki, zatem zbiorowa decyzja najczęściej wypada pozytywnie dla oferującego dalsze pełnienie usług prezydenckich. Ale nie zawsze, np. w USA prezydenci Jimmy Carter w 1980 r. oraz George H. Bush (ojciec) w 1992 r. uznani zostali za zbyt ciepłokluchowatych. Z innych powodów odpiłowani zostali od stołków Lech Wałęsa u nas w 1995 r., a Nicolas Sarkozy we Francji w 2012 r. — swoim zadufaniem przekroczyli granice społecznej wytrzymałości. Żadna z takich ocen nie dotyczy jednak Bronisława Komorowskiego, który należy do prezydenckiej statystycznej większości i w majowym plebiscycie oczywiście otrzyma zamówienie publiczne na lata 2015–20. W ilu turach głosowania — to temat na osobne opowiadanie.