TOWARZYSTWA WZIĘŁY NA CEL BIZNESMENÓW

Jacek Pochłopień
opublikowano: 1998-10-23 00:00

TOWARZYSTWA WZIĘŁY NA CEL BIZNESMENÓW

NIEDOCENIANE ZABEZPIECZENIE: W krajach europejskich czy USA udzielenie kredytu z reguły wiąże się z ubezpieczeniem na życie i cesją polisy na rzecz banku. U nas jeszcze prawie wcale nie stosuje się tej formy ubezpieczenia — mówi Jerzy Wysocki, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. fot: Marcin Wegner

Konkurencja na polskim rynku jest ostra. Ubezpieczenia masowe — mieszkań czy samochodów — nie zapewnią wielkiego zysku. Według Jerzego Wysockiego, prezesa Polskiej Izby Ubezpieczeń, są jednak segmenty, które mogą się okazać żyłą złota. Firmy w Polsce w niewielkim stopniu korzystają z nowoczesnych produktów ubezpieczeniowych. Towarzystwa, które przekonają je do nich, mogą liczyć na zysk.

„Puls Biznesu:” Który segment ubezpieczeń w Polsce jest najbardziej perspektywiczny, na czym towarzystwa mogą najwięcej zarobić?

Jerzy Wysocki: Zysk może przynieść każdy rodzaj działalności. Biorąc jednak pod uwagę ostrą konkurencję, trudno jest na polskim rynku zarobić na ubezpieczeniach masowych, takich jak np. obowiązkowe OC. Charakteryzują się one w dodatku wysokim stopniem szkodowości. Nie oznacza to oczywiście, że towarzystwa muszą ponosić straty, pozostają im jeszcze np. dochody z lokat. Aktualnie za najbardziej perspektywiczne należy uznać ubezpieczenia na życie i obsługę szeroko pojętego biznesu. Ogromne szanse rozwoju stoją przed asekuracją OC podmiotów gospodarczych. Chodzi tu m.in. o odpowiedzialność za produkt, z tytułu prowadzenia działalności, skażenia środowiska itp. Brak takiej polisy może spowodować ogromne straty albo wręcz doprowadzić firmę na skraj bankructwa. Innym produktem komplementarnym, niedocenianym jeszcze w Polsce, są ubezpieczenia business interruption. Wiele spółek, również giełdowych, tradycyjnie chroni się przed stratami spowodowanymi przez ogień, żywioły czy kradzież, a nie ubezpiecza się od utraty zysku. Taka polisa mogłaby im zaoszczędzić wielu kłopotów.

— Może te produkty są po prostu za drogie?

— Nie sądzę, by cena odstraszała klientów. Istotniejsze jest to, że w Polsce mamy jeszcze niską świadomość ubezpieczeniową.

— Dane opracowane przez GUS wskazują, że w pierwszej połowie tego roku, w porównaniu do tego samego okresu, nastąpił ogromny, kilkakrotny wzrost wyniku technicznego z ubezpieczeń, a co za tym idzie zysku brutto i netto towarzystw. Co jest tego powodem?

— Większość firm działa na naszym rynku od niedawna, musiały najpierw inwestować, aby móc liczyć na zysk. Koszty wejścia czy akwizycji są bardzo wysokie, rynek polski jest więc niskorentowny. Stąd zresztą brało się dotychczas małe zainteresowanie nim rodzimych akcjonariuszy, np. banków. Poza tym, jeśli chcemy popatrzeć na rynek jako całość, trzeba pamiętać, że mamy na nim zdecydowanego lidera. Strat PZU nie zrównoważy zysk innych towarzystw, a poprawa sytuacji finansowej największego ubezpieczyciela rzutuje na wyniki branży.

— Jakie rozwiązania prawne najbardziej przeszkadzają ubezpieczycielom. Które przepisy według Pana należałoby zmienić?

— Często bywamy zaskakiwani decyzjami rządu lub parlamentu. Nie dopatrujemy się w tym złej woli, lecz raczej rozłożenia priorytetów w polityce państwa. Jest jednak wiele uregulowań, które powinny zostać zmienione. Szkodzą one nie tylko ubezpieczycielom, ale i całej gospodarce. Wciąż nierozwiązany pozostaje np. problem równoprawnego traktowania wszystkich filarów reformy emerytalnej. Jeśli ktoś chce się dziś ubezpieczyć, płaci składkę z dochodu po opodatkowaniu. W ten sposób fiskus obciąża wydatki inwestycyjne. Tymczasem opodatkowany powinien być dochód, czyli renta lub emerytura w chwili, gdy zacznie być rzeczywiście wypłacana. Tak nakazuje logika. Zwiększyłoby to zainteresowanie tą formą ubezpieczeń. W ten sposób towarzystwa uzyskałyby większe środki, które przecież inwestowałyby, przyczyniając się tym samym do obniżenia ceny pieniądza na rynku. Prowadzi to wprost do poprawy koniunktury i zwiększenia wpływów do budżetu. To nie teoria, tak naprawdę stało się w krajach UE. Nie widzę żadnego uzasadnionego powodu, który nie pozwalałby na wprowadzenie i w Polsce takiego rozwiązania.