Toyota Yaris Cross: akustyczny face lifting

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2024-05-23 18:00
zaktualizowano: 2024-05-23 16:29

Ulubiony model Kowalskich przeszedł aktualizację, by stać się… jeszcze bardziej ulubionym. Wprowadzone zmiany odczujesz jednak tylko jednym zmysłem.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Fakt jest taki, że od 14 lat Toyota jest najpopularniejszą marką na świecie. W 2023 r. do klientów trafiło ponad 10,3 mln toyot (+7,7 proc. r/r). Najważniejszym rynkiem dla koncernu są kraje Azji (3,3 mln sprzedanych aut), Ameryka Północna (ponad 2,6 mln), Japonia (prawie 1,7 mln) i Europa (2,6 mln). Światowym bestsellerem marki wg Jato Dynamics jest model RAV 4, który w analizowanym okresie znalazł prawie 1,1 mln nabywców. Toyota sprzedała także 1 mln corolli. Oba modele odpowiadają zatem za 20 proc. światowej sprzedaży marki.

Polski bestseller Toyoty

W naszym kraju sytuacja wygląda nieco inaczej. Podobnie jak globalnie, także w ujęciu nadwiślańskim Toyota jest liderem. W 2023 r. sprzedano w Polsce ponad 91 tys. osobowych samochodów tej marki, co oznacza, że do Toyoty należała wówczas niemal jedna piąta polskiego rynku nowych aut. Najczęściej rejestrowanym modelem i jednocześnie najpopularniejszym była Corolla (prawie 29,9 tys.). Trzecie miejsce na liście należało do Yarisa (13,5 tys.), a czwarte do bohatera dzisiejszego tekstu – Yarisa Crossa (13,4 tys.). Ale to właśnie Yaris Cross jest samochodem najczęściej kupowanym przez klientów indywidualnych. Na nieco ponad 130,6 tys. osobówek zarejestrowanych przez Kowalskich w minionym roku aż 7 tys. to Yarisy Cross. W tym zestawieniu mały miejski crossover wyprzedził takich graczy jak Kia Sportage (5,4 tys.), Toyota Yaris (4,7 tys.), Toyota C-HR (4,2 tys.) czy Dacia Duster (prawie 4,2 tys.). Dlatego z punktu widzenia klientów indywidualnych Yaris Cross jest polskim bestsellerem marki. Co więcej, ten model doskonale poczyna sobie również w firmowych flotach.

W 2023 r. firmy zarejestrowały w Polsce nieco ponad 344 tys. nowych osobówek. Najczęściej (23 tys. rejestracji) były to corolle. Yaris Cross z wynikiem 6,5 tys. zajął w firmowym rankingu szóste miejsce. Mówimy o ważnym – z perspektywy nie tylko polskiej i europejskiej pozycji Toyoty – aucie, bo podobnym zainteresowaniem Yaris Cross cieszy się również na innych europejskich rynkach. Co istotne, owo zainteresowanie wzbudził w zaledwie trzy lata, bo przecież podwyższony Yaris trafił do sprzedaży w 2021 r., czyli całkiem niedawno i jednocześnie na tyle dawno, że wypada wprowadzić kilka zmian.

Cisza jak ta

Zanim o zmianach, jeszcze słów parę o istocie Yarisa Cross. Jak łatwo się domyślić, auto bazuje na Yarisie. Dzieli z nim płytę podłogową, napęd i wiele rozwiązań stylistycznych. Zostało zaprojektowane przez zespół specjalistów z Japonii i Europy z myślą o klientach ze Starego Kontynentu, bo to tu SUV-y z segmentu B (a to do tej grupy zalicza się Yaris Cross) szybko zyskują popularność, a Toyota takowego nie miała (choć na siłę da się wepchnąć do tego segmentu C-HR).

Rozstaw osi jest taki sam jak w zwykłym Yarisie, ale nadwozie zostało poszerzone o 2 cm i wydłużone o 24 cm. Samochód ma także zwiększony o 3 cm prześwit i jest od Yarisa wyższy – o 9 cm. Pod maskę trafiła jedna hybryda. Mówiąc krótko, Crossa w Polsce możesz mieć tylko z jednym napędem. Układ ma moc 116 KM i może występować z napędem na przód lub na obie osie. Do tego zaproponowano kilka pakietów wyposażenia i kilka kolorów. I to wystarczyło, by szybko zdobywać górne pozycje rankingów popularności. By młody model nie przestał się rozpędzać, Toyota zafundowała mu zabieg udoskonalający. Auto po tej kuracji właśnie trafia do salonów. Najciekawszym efektem aktualizacji Yarisa Cross jest… zmieszanie dwóch systemów walutowych, znaczy dwóch generacji hybryd.

Yaris Cross – ten z 2021 r. – miał pod maską hybrydę czwartej generacji. Ten z 2024 r. cały czas może mieć taką samą, ale może mieć też inny układ. Po prawdzie to niby ten sam układ hybrydowy czwartej generacji – silnik elektryczny cały czas współpracuje z tym samym trzycylindrowym benzyniakiem o pojemności 1,5 l – ale układ zyskał kilka elementów hybryd generacji piątej. Chodzi m.in. o nową przekładnię, większy i mocniejszy silnik elektryczny i nowsze oprogramowanie układu sterowania mocą. Efekt? 130 zamiast 116 KM. Dodatkowe 14 KM to nie wszystko. Zastrzyk wzmacniający znacząco zwiększył tez moment obrotowy – ze 141 do 185 Nm. Na papierze wygląda to dobrze. Na drodze – w zasadzie nie poczułem różnicy. Może jest ciut szybciej i bardziej elastycznie, ale umówmy się – wersja 130 KM przyspiesza od 0 do 100 km/h w 10,7 s, czyli jest w sprincie o 0,5 s szybsza od wersji 116 KM. W praktyce owo pół sekundy nie jest wyczuwalne. 130 KM i 185 Nm zapewnia też lepszą elastyczność. Od 80 do 120 km/h 130-konny Cross przyspieszy w 8,9 s, czyli o 0,4 s szybciej od słabszej wersji. Wyczuwalne? A jak myślicie? Nie.

Ciekawostką jest to, że dzięki zastosowaniu nowego oprogramowania i elementów z najnowszych generacji hybryd podniesienie mocy nie wpływa na podniesienie paliwowego apetytu. 4,5–4,7 l na 100 km do osiągnięcia. Bez spinki i w słabszej, i mocniejszej wersji (w trasie).

Drugą zmianę zdecydowanie łatwiej zauważyć, a konkretnie usłyszeć. To poprawione wyciszenie. Kierowcy ponoć narzekali na hałas w kabinie. Toyota wzięła sobie to do serca i teraz Yaris Cross – zarówno w słabszej, jak i mocniejszej wersji – jest sporo cichszy. Ta zmiana – w odróżnieniu od podniesienia mocy – jest wyraźnie słyszalna. Cross ma teraz grubsze szyby (czołową i boczne), amortyzatory dynamiczne mocowania silnika, rezonator przy układzie dolotowym i nowe trzywarstwowe wygłuszenie deski rozdzielczej, zamiast jednej warstwy jak poprzednio.

Cena mocy

Co się jeszcze zmieniło? Multimedia – Cross może mieć teraz 9- lub 10,5-calowy ekran. Ale tradycjonalistów rozczaruje brak fizycznych przycisków.

Nawigacja pobiera dane w czasie rzeczywistym z chmury. Do tego sterowanie głosowe (reaguje na Hej Toyota) do Crossa można teraz stworzyć w aplikacji Cyfrowy kluczyk. Dzięki temu można dać dostęp do auta aż pięciu osobom. Pozwala otworzyć lub zamknąć drzwi, a także uruchomić samochód bez wyjmowania telefonu z kieszeni. Do tego kilka nowych systemów bezpieczeństwa, których dotąd w tym modelu nie było, np. Emergency Driving Stop. Wkroczy, gdy kierowca zasłabnie. Zatrzyma auto, uruchomi światła awaryjne, odblokuje dziwi i powiadomi służby.

Ile to wszystko kosztuje? Otóż za 14 KM, 30 proc. więcej momentu obrotowego trzeba zapłacić tylko (albo aż, w zależności od punktu siedzenia) 2 tys. zł więcej. Tyle wynosi różnica w cenie odpowiednio wyposażonych wersji 116 i 130 KM. Warto dodać, że mocniejszy Cross nie występuje w dwóch najniższych wersjach wyposażenia. Jego ceny startują zatem od 137,9 tys. zł (wersja z napędem na obie osie) i 147,9 tys. z napędem na obie osie. Ceny słabszych wersji z tymi pakietami to odpowiednio 135,9 tys. i 145,9 tys. zł.

Czy Kowalski dopłaci 2 tys. za dodatkowe konie? Pewnie nie. Ale na pewno ucieszy go poprawione wyciszenie – a to objęło również wersję ze słabszą hybrydą. Ceny starej wersji startują od niespełna 110 tys. zł.

Toyota Yaris Cross