Tracą małe drukarnie

Danuta Hernik
opublikowano: 1999-07-28 00:00

Tracą małe drukarnie

Kondycja zakładów poligraficznych zależy od dostępu do nowych technologii

DUZI WYSZLI Z OPRESJI: Kryzys rosyjski uderzył w małe firmy, współpracujące głównie z producentami eksportującymi na Wschód. Wielkie drukarnie zorientowane są raczej na klienta krajowego lub zachodniego. fot. M.P

Drukarnie w Polsce pod względem poziomu druku w zasadzie nie ustępują poligrafii zachodniej. Jednakże inwazja wielkich, zagranicznych firm wydawniczych, które — obok wydawnictw rodzimych — inwestują również w poligrafię, zmieniła w ciągu ostatnich kilku lat obraz poligrafii w naszym kraju.

— W Polsce funkcjonuje bardzo wiele drukarni, które bardzo różnie się rozwijają. Nigdzie na świecie drukarstwo nie jest bardzo intratnym przedsięwzięciem, bo marże są niezbyt wysokie — mówi Piotr Parnowski, dyrektor Pionu Druk w Agorze.

Boom technologiczny spowodował, że małe zakłady, które jeszcze pięć lat temu radziły sobie zupełnie dobrze, teraz padają lub wykazują niską rentowność.

Różne problemy

Wielkie dokapitalizowane zakłady poligraficzne, z rozbudowanymi sekcjami gazetowymi, są na ogół związane z dużymi wydawnictwami. Takie drukarnie, jak Agora, Winkowski czy Donnelley, mają zupełnie inne problemy niż małe zakłady poligraficzne. Duże drukarnie skarżą się na zbyt długi czas oczekiwania na nowe, importowane linie technologiczne, wykonywane pod szczegółowe zamówienie. Małe zakłady chętniej sprowadzają maszyny używane. Nie można jednak powiedzieć, że są one przestarzałe, a ich zakup często powoduje zadłużenie zakładu na lata. Reprezentanci mniejszych zakładów tłumaczą, że aby nie splajtować, muszą brać każde zamówienie, jakie wpadnie w ich ręce. Czasem realizując je po najniższej możliwej cenie. W takiej sytuacji trudno spłacać kredyt lub raty leasingowe. Nie ma też możliwości kupienia nowych, bardzo drogich maszyn.

— Kupowanie maszyn pod odpowiednią produkcję zwiększa zadłużenie. Przy niewielkich i różnorodnych zamówieniach, w warunkach ostrej konkurencji, trzeba jednak być gotowym do wykonania każdego zlecenia. Albo sobie poradzisz, albo tracisz klienta. Jednocześnie mały zakład chce wykonać zlecenie w całości samodzielnie. A to z dwóch powodów: po pierwsze, by więcej zarobić, po drugie, by jako główny wykonawca zakład nie ponosił kosztów całej kooperacji w wypadku niewypłacalności głównego zleceniodawcy — twierdzi Janusz Pietrykowski, właściciel Zakładu Poligraficznego ABC w Warszawie.

Droga technologia

— Nowe technologie poligraficzne przyjmują się w Polsce bardzo szybko. Wcześniej pod tym względem nie działo się praktycznie nic, więc nie trzeba się przestawiać ze starego na nowe. Właściwie dopiero od około pięciu lat instaluje się nowe maszyny. Jak na ironię, maszyny złotego okresu prasy w Polsce pochodziły głównie z drugiej ręki. To, co dzieje się teraz, świadczy o zmianie funkcjonowania rynku i wzroście oczekiwań jakościowych. Jeśli chodzi o druk na papierach powlekanych, to jest w tej chwili w Polsce przynajmniej pięć dużych ośrodków z bogatym parkiem maszynowym, mogącym podołać wymaganiom wysokiej jakości — dodaje Piotr Parnowski.

Danuta Hernik