Ciągnik, kupiłem czarny ciągnik, kupiłem czarny ciągnik… Piosenkę Blendersów być może niedługo będzie można usłyszeć w Afryce. Polski producent traktorów znów ma szansę na duży kontrakt na Czarnym Lądzie.
![PROSTOTA W CENIE: Produkcję takich
traktorów — bez kabin, które nie są potrzebne
w Tanzanii, gdzie temperatura waha się
w okolicach 30 stopni — przewiduje wstępna
umowa podpisana przez spółki Farmer
i Equator Suma JKT. [FOT. ARC] PROSTOTA W CENIE: Produkcję takich
traktorów — bez kabin, które nie są potrzebne
w Tanzanii, gdzie temperatura waha się
w okolicach 30 stopni — przewiduje wstępna
umowa podpisana przez spółki Farmer
i Equator Suma JKT. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/8741abea-499d-43d4-8565-01b884e4f2e9/7fda5605-fe69-5787-ba76-7b8f16029417_w_830.jpg)
— Podpisaliśmy wstępną umowę z tanzańską spółką Equator Suma JKT na dostawę technologii i części do produkcji traktorów wartości 70 mln USD (211 mln zł) — mówi Zdzisław Żukiewicz, prezes i współwłaściciel spółki Farmer z Sokółki spod Białegostoku.
Rolnictwo, głupcze!
Equator Suma JKT to spółka należąca do prywatnej firmy Equator Automech i rządowej Suma JKT. Rząd Tanzanii prowadzi politykę „Kilimo Kwanza”, czyli „Najpierw Rolnictwo”. W jej ramach oferuje pożyczki dla rolników. I stawia na nowoczesność, czyli ciągniki zamiast motyk. Polsko- -tanzańskie traktory będą eksportowane do innych krajów Afryki. 30 proc. części do ich produkcji ma pochodzić z Tanzanii, reszta z Polski.
— Tanzańska spółka ubiega się o kredyt eksportowy w BGK. To warunek konieczny do podpisania kontraktu — zaznacza Zdzisław Żukiewicz. Jeśli afrykański plan wypali, jego spółkę czeka dużo zmian.
— Mamy 7 mln zł unijnej dotacji na rozbudowę zakładu i zwiększenie produkcji z 400 do 2 tys. sztuk. Jeśli podpiszemy kontrakt, rozpoczniemy prace budowlane. Zatrudnienie, które dziś wynosi 50 osób, urośnie trzykrotnie — zapowiada Zdzisław Żukiewicz. Prezes przyznaje, że Farmer to dziś niewielka spółka, która ma 25-28 mln zł rocznych przychodów. Ale szuka zagranicznych kontraktów, a o tanzański zabiega od półtora roku.
To już trend
Eksperci uważają, że polskich traktorów na Czarnym Lądzie może być więcej.
— Afryka to dla polskich producentów maszyn rolniczych bardzo dobry kierunek. Ursus zapowiada, że na kontrakcie w Etiopii się nie skończy. O ten rynek biją się teraz wszyscy światowi gracze. Ursus i Farmer są z nimi w stanie konkurować ceną. Na tamten rynek trzeba oferować ciągniki z prostymi technologiami, które dzięki temu są tanie w eksploatacji i serwisie — mówi Mariusz Chrobot z Martin & Jacob, firmy badającej rynek rolniczy. Ursus podpisał we wrześniu ubiegłego roku kontrakt wartości 90 mln USD (więcej, niż wynoszą roczne przychody) na dostawę 3 tys. ciągników do Etiopii, która również leży we wschodniej Afryce. Polski rząd zamierza udzielić etiopskiemu 50 mln USD pożyczki, m.in. na zakup maszyn i urządzeń rolniczych. Polskie firmy w Afryce to nie tylko producenci maszyn. Pod koniec stycznia Krajowa Spółka Cukrowa podpisała z Ethiopian Sugar Corporation porozumienie o współpracy, która obejmie rozbudowę fabryk ETC i eksport nierafinowanego etiopskiego cukru, m.in. do Europy. W Etiopii chcą działać także polskie inżynieryjne i informatyczne.
Rząd jest za
Pożyczka rządowa, z której może skorzystać kontrahent Ursusa, to tylko jeden ze sposobów, w jaki polski rząd, który w ubiegłym roku odpalił program Go Africa, wspiera polskich eksporterów. BGK coraz częściej dostaje od polskich przedsiębiorców pytania o możliwość finansowania kontrahentów z Afryki, głównie Algierii, Angoli, Gabonu, Demokratycznej Republiki Kongo, Kenii, Mozambiku, Nigerii, Namibii, RPA, Zambii i Zimbabwe. Najczęściej bank proponuje w ramach rządowego programu Finansowe Wspieranie Eksportu finansowanie kontraktu za pośrednictwem banku lokalnego — krajowy eksporter otrzymuje zapłatę, a zagraniczny nabywca spłaca kredyt w banku lokalnym. BGK rozważa też nawiązanie współpracy z portugalskimi instytucjami finansowymi, które mają w niektórych afrykańskich krajach sporo doświadczeń. Polskie firmy wspiera też KUKE, choć na razie Afryka to nie jest znaczący rynek — w ubiegłym roku objęła ubezpieczeniem obrót rzędu 12 mln USD.
— Nie ma dużego popytu na tego typu zabezpieczenie. Ze względu na wysokie ryzyko, niski rating i słabe tradycje prowadzenia biznesu w modelu europejskim, handel z krajami afrykańskimi odbywa się na zasadach płatności za gotówkę czy wręcz przedpłaty. W sytuacji odroczonej płatności stosuje się zazwyczaj zabezpieczenia oferowane przez tamtejsze instytucje finansowe. Sporo dostaw realizowanych jest też w formule wymiany towaru na inny. Od kilku lat nie mieliśmy wniosku o limit ubezpieczeniowy w Tanzanii — mówi Agnieszka Marcinkowska z KUKE.
Biedny kraj
Tanzania jest państwem zamieszkanym przez 44 mln
ludzi. To jeden z najbiedniejszych krajów świata (nr 160 spośród 186
państw). Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, PKB na
mieszkańca wynosi 1,7 tys. USD (wobec średniej 3,3 tys. USD w Afryce i
21,1 tys. USD w Polsce). Polski handel z tym krajem prawie nie istnieje.
W 2013 r. wyeksportowaliśmy tam towary za 32,3 mln USD, co stanowi 0,02
proc. całej polskiej zagranicznej sprzedaży. Import z Tanzanii jest
jeszcze mniejszy — wyniósł w 2012 r. 22,8 mln USD. [JKW]